Oba dokumenty – porozumienie pokojowe ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i deklarację pokojową z Bahrajnem – podpisano we wtorek wieczorem w Białym Domu. Mają gwarantować pokój w regionie i przewidują nawiązanie stosunków dyplomatycznych. Zapowiedziano też trzeci dokument, przygotowany przez Biały Dom o planie pokojowym dla Bliskiego Wschodu.
Traktaty pokojowe z państwem żydowskim zawarły do tej pory tylko dwa państwa arabskie: Egipt w 1979 r. oraz Jordania 15 lat później. Teraz będą cztery. To niewiele, bo Liga Państw Arabskich liczy ponad 20 członków. Jednak obie umowy zasługują w pełni na miano historycznych, zmieniających pozytywnie polityczny pejzaż Bliskiego Wschodu, który od powstania państwa żydowskiego w 1948 r. cechowała wrogość arabsko-izraelska. Co doprowadziło do czterech wielkich wojen.
– Państw arabskich gotowych do zawarcia z nami pokoju będzie znacznie więcej – zapewnia premier Beniamin Netanjahu. Prawdziwym momentem przełomowym będzie zawarcie podobnego traktatu z Arabią Saudyjską. Wszystko ku temu zmierza.
Tajemnicza zawartość
Treść wtorkowego porozumienia uzgodnionego znacznie wcześniej ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi była utrzymywana w tajemnicy. Do chwili zamknięcia wydania wiele szczegółów porozumienia nie było znanych, co wywoływało znaczne kontrowersje, nie tylko w samym Izraelu.
Chodziło o to, na jakie koncesje zgodził się koalicyjny rząd Netanjahu. Czy o ogłoszoną już wcześniej rezygnację z zapowiadanej przez Izrael aneksji jednej trzeciej okupowanego Zachodniego Brzegu? Czy w grę wchodzi traktatowe zobowiązanie o zamrożeniu żydowskiego osadnictwa na ziemiach okupowanych oraz o uznanie prawa Palestyńczyków do utworzenia w przyszłości własnego państwa? Czy może Izrael zobowiązał się, iż nie będzie już oponował przeciw dostawom nowoczesnego amerykańskiego uzbrojenia (w tym samolotów F-35) do tych państw arabskich, które przestają po dziesięcioleciach być państwami wrogimi i stają się jego partnerami.