Wielka i wstydliwa tajemnica Kremla. Rosyjscy dezerterzy

Od początku wojny prawie 10 tys. rosyjskich żołnierzy zostało oskarżonych o odmowę służby na froncie.

Publikacja: 20.06.2024 04:30

Rosyjscy żołnierze biorący udział w paradzie wojskowej z okazji Dnia Zwycięstwa na Placu Czerwonym w

Rosyjscy żołnierze biorący udział w paradzie wojskowej z okazji Dnia Zwycięstwa na Placu Czerwonym w Moskwie.

Foto: PAP

W marcu sądy wojenne dziennie wydawały do 35 wyroków w takich sprawach. Tempo sprawia, że większość oskarżonych (ponad 9,3 tys.) już została skazana – twierdzi niezależny portal rosyjski Mediazona.

Sędziowie starają się skazywać na wyroki w zawieszeniu, bo to umożliwia natychmiastowe odesłanie skazanych do ich jednostek, wprost na front. A formalnie za dezercję grozi do dziesięciu lat więzienia.

Tajne dane o dezercji z rosyjskiej armii

Prawne pojęcie „odmowa służby wojskowej” w Rosji obejmuje zarówno samą dezercję, jak i niewykonanie rozkazu oraz „samowolkę”, czyli samowolne oddalenie się z miejsca służby. W tym ostatnim przypadku bardzo wiele „samowolek” to po prostu odmowa powrotu z przepustki do domu.

Czytaj więcej

Historia rosyjskich dezerterów

Wielu żołnierzy zaczyna się ukrywać u rodziny lub znajomych. Nikt nie wie, ilu ich obecnie jest, bowiem dane o poszukiwanych wojskowych oraz o złapanych, ale niepostawionych przed sądem, są tajne – w przeciwieństwie do danych o skazywaniu za dezercję.

Według słów samego Władimira Putina rosyjska armia inwazyjna liczy około 700 tys. żołnierzy. Można jedynie przypuszczać, że zbiegło z niej kilkanaście–kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Obyczaje z początków wojny

Jeszcze w początkowym okresie wojny w rosyjskiej armii – z przyzwyczajeń czasu pokoju – praktycznie nie kierowano spraw dezerterów do sądów. Najczęściej złapanych bito i torturowano w jednostkach, z których uciekli, a potem posyłano do okopów. Część jednak ginęła jeszcze w trakcie ucieczki zastrzelona przez grupy pościgowe. Zdarzało się też, że złapanych zabijano już na terenie ich jednostek.

Szczęście mieli tylko ci, którym udało się przekroczyć rosyjską granicę (istnieje ona cały czas pomiędzy okupowanymi terenami Ukrainy a Rosją, mimo że Kreml oficjalnie twierdzi inaczej). Do jesieni 2022 roku raczej nie ścigano w ojczystym kraju.

Rosyjska mobilizacja i zmiana prawa

Sytuacja zmieniła się wraz z ogłoszeniem przez Władimira Putina „częściowej mobilizacji” jesienią 2022 roku. Napływ nowych żołnierzy na front, bardzo często niechętnie odnoszących się do wojny, sprawił, że gwałtownie zwiększyła się liczba dezerterów – i rośnie do dziś. Skutki mobilizacji armia odczuła jednak dopiero wiosną 2024 roku, o czym świadczy czterokrotny skok ilości wyroków sądów wojskowych (w porównaniu ze styczniem–marcem 2023 roku).

Wraz z putinowską mobilizacją rosyjski parlament zaostrzył jednak przepisy dotyczące karania dezercji, wojskowe sądy zaczęły pracować pełną parą, co odnotowała statystyka. Kolejny rekord pobito w zeszłym miesiącu – 929 spraw karnych.

Odsyłanie na front bez sądu, bo załamuje się ofensywa

Jednocześnie w Rosji pojawiła się nowa praktyka. – Do budynku (w jednostce wojskowej – red.), gdzie trzymali odmawiających służby, weszło 40 ludzi z bronią. Wyprowadzili stamtąd całe piętro – jakieś 170–180 osób. Zapędzili ich do autobusów, zawieźli na wojskowe lotnisko, wsadzili do samolotu i na front – opowiadają krewni żołnierzy z Krasnojarska.

Tego rodzaju deportacje (rozpoczęte w maju) pozwalają władzom uniknąć procedury sądowej, która jest co prawda dość szybka, ale psuje statystykę i może pozbawić awansu (za niedopilnowanie szeregowych, którym udało się uciec z frontu). Wysyłano (nie tylko z Krasnojarska, ale nawet z Moskwy), nie zważając na rany, nakaz meldowania się na policji (po złapaniu na „samowolce”) czy już wyznaczonym posiedzeniu sądu (też w sprawie „samowolki”). W tym ostatnim przypadku zaskoczeni adwokaci dopiero po kilku dniach odkrywali, że ich klienci zniknęli.

– To nie my wymyśliliśmy, to rozkaz samej Moskwy – tłumaczyli na prowincji strażnicy z automatami. Dezerterów wysyłano do rosyjskich wojsk atakujących ukraińską Charkowszczyznę, gdzie straty szturmujących były tak znaczne, że spowolniły natarcie.

Przemoc w jednostkach wojskowych i tłumaczenia Kremla

– Budynek (na terenie jednostki) był pełen po brzegi, ludzie musieli spać na podłodze albo na parapetach w korytarzu. Każdego tygodnia przywozili nowych dezerterów. Oficjalnie nikt z nich nie był zatrzymany czy aresztowany – opowiadał jeden ze złapanych żołnierzy trzymanych w jednostce w Jekaterynburgu na Syberii.

– Proponowali im powrót do Ukrainy, a wtedy skasują sprawę karną, przywrócą żołd i wszystkie ulgi dla rodzin. Prawie wszyscy zostali w tym budynku, czekając na rozprawy sądowe. Ale zimą mianowano nowego dowódcę jednostki i wtedy zaczęto bić dezerterów. A oni zaczęli uciekać – opisywała z kolei sytuację w tej samej jednostce siostra jednego z dezerterów.

 „Wysyłani są pozbawieni kompetencji rezerwiści, którzy podpisali kontrakty na zawodowych żołnierzy. Dostaną niebojowe stanowiska, by oswobodzić zajmujących je bardziej doświadczonych żołnierzy potrzebnych do walki na Charkowszczyźnie” – wyjaśniali te praktyki urzędnicy z Kremla niezależnemu portalowi Wiorstka.

W marcu sądy wojenne dziennie wydawały do 35 wyroków w takich sprawach. Tempo sprawia, że większość oskarżonych (ponad 9,3 tys.) już została skazana – twierdzi niezależny portal rosyjski Mediazona.

Sędziowie starają się skazywać na wyroki w zawieszeniu, bo to umożliwia natychmiastowe odesłanie skazanych do ich jednostek, wprost na front. A formalnie za dezercję grozi do dziesięciu lat więzienia.

Pozostało 92% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Konflikty zbrojne
Rosjanie stracili na Ukrainie swój najnowszy bezzałogowiec. Mieli tylko dwa egzemplarze
Konflikty zbrojne
Michaił Chodorkowski: Być może Zachód będzie musiał zmierzyć się z konfrontacją Rosji z Polską
Konflikty zbrojne
Nowa sztuczka Rosjan. Te drony spadają same i nie powodują szkód, ale są groźne
Konflikty zbrojne
Izrael "nie dał gwarancji", że nie zaatakuje obiektów nuklearnych w Iranie