– Możliwe, że będziemy musieli cofnąć się z przednich pozycji w Lisiczańsku, by uniknąć okrążenia – podsumował ostatnie wydarzenia szef ukraińskiej administracji obwodu Serhij Hajdaj.
Wschodni brzeg rzeki Doniec – bliźniacze miasto Siewierodonieck i kilka wiosek na południe od niego – Ukraińcy w sposób zorganizowany i dyskretny opuścili pod koniec tygodnia. Rosyjska armia zorientowała się w tym dopiero po jednym dniu i zaczęła zajmować je, cały czas ostrzeliwując puste miejscowości z artylerii.
Mija trzeci miesiąc ogłoszonej przez Kreml „drugiej fazy operacji”, a jego zdobycze są niewielkie
Po dziesięciu tygodniach walk Ukraińcy oddali Siewierodonieck, gdyż ich front załamał się 15 kilometrów od Lisiczańska, w stepach na południe od tej miejscowości, grożąc okrążeniem obrońców obu miast. Rosyjska armia omal nie zamknęła Ukraińców w kotle w okolicach miejscowości Zołote i Hirśke. Kremlowska propaganda początkowo twierdziła, że było tam ok. 20 tys. obrońców, później – 5–8 tys. Zachodni eksperci oceniali liczbę broniących się ukraińskich żołnierzy jedynie na ok. 1,5 tys., ale podkreślają, że „z powodu dość chaotycznego odwrotu Rosjanie wzięli jeńców i zdobyli dużo sprzętu”.
– Utrzymanie przez nas Siewierodoniecka bardzo mocno wyczerpało przeciwnika. Zadaliśmy solidne straty rosyjskiej armii. Nie bez powodu Rosjanie teraz próbują lobbować na całym świecie rozpoczęcie rozmów pokojowych – uważa ukraiński ekspert Ołeh Żdanow.