Spotkanie polskiego prezydenta i premiera z przywódcą USA trwało we wtorek ledwie godzinę, z czego dla mediów otwarte było jedynie kilkanaście pierwszych minut. Po jego zakończeniu nie zorganizowano spotkania z udziałem prezydenta Joe Bidena: do krótkich wypowiedzi ograniczyli się jedynie Andrzej Duda i Donald Tusk.
Czytaj więcej
Zapewnienie Joe Bidena, że „zaangażowanie Ameryki w Polskę jest żelazne” i Donald Tusk siedzący z Andrzejem Dudą po tej samej stronie stołu, dosłownie i w przenośni, oraz mówiący jednym głosem w kwestii bezpieczeństwa Polski – to zyskaliśmy dzięki wizycie polskiego premiera i prezydenta w USA.
Ale nawet te skąpe informacje odsłoniły fundamentalny zwrot w polskiej polityce zagranicznej. Wszystkie rządy wolnej Polski starały się unikać jasnego określenia swoich sympatii politycznych w Stanach Zjednoczonych, licząc, że sojusz polsko-amerykański jest równie drogi republikanom, jak i demokratom. Tylko PiS postawił bezkrytycznie na Donalda Trumpa, co przyniosło katastrofalne skutki.
Polska jest stabilną demokracją – podkreślił Tusk. Ale dopiero teraz, po 15 października
Donald Tusk swoje wystąpienie w Białym Domu zaczął od przeczytania preambuły do Traktatu północnoatlantyckiego, w którym mowa jest o ochronie takich wartości jak demokracja i rządy prawa. Robiąc jasną aluzję do Donalda Trumpa, podkreślił, że nie wszyscy pamiętają, po co zostało stworzone NATO. Podziękował Joe Bidenowi za determinację w obronie wolności. Podkreślił, że teraz (czytaj: po 15 października) Polska jest stabilną demokracją.