Premier Donald Tusk złożył we wtorek podczas konferencji prasowej dość zaskakującą deklarację. – Gdyby w jakiś sposób prezydent [Andrzej] Duda i instytucje, których wiarygodność i ważność są bardzo wątpliwe, z jakąś nadzwyczajną kreatywnością znajdą sposób, aby blokować funkcjonowanie państwa, jeśli prezydent Duda chciałby uniemożliwić wypłatę ludziom pieniędzy, to wtedy być może ja się zdecyduje na rozpisanie nowych wyborów, skrócenie kadencji parlamentu. Ta władza ma ludziom pomóc – stwierdził szef rządu.
Choć pozornie adresatem jego wypowiedzi była głowa państwa, to groźba zdaje się być skierowana przede wszystkim do Jarosława Kaczyńskiego.
Do czego odnoszą się słowa Donalda Tuska?
Chodzi o pojawiające się spekulacje dotyczące losów ustawy budżetowej. Zgodnie z konstytucją to jedyny dokument, którego prezydent nie może zawetować. Ale może go wysłać do Trybunału Konstytucyjnego. Sejmowe kuluary huczą od plotek, że Jarosław Kaczyński usiłuje skłonić prezydenta właśnie do takiego ruchu.
Czytaj więcej
Wycofałem wniosek do Trybunału Konstytucyjnego ws. konwencji antyprzemocowej - poinformował na konferencji prasowej premier Donald Tusk. Premier nie wykluczył też, że mógłby zdecydować się na przedterminowe rozwiązanie Sejmu.
Jednocześnie prezydent w wywiadzie udzielonym podczas forum ekonomicznego w szwajcarskim Davos wyraził nadzieję, że będzie mógł budżet podpisać. Stwierdził, też że nie widzi możliwości by w Polsce odbyły się przedterminowe wybory. Konstytucja daje prezydentowi prawo rozwiązania Sejmu, gdyby nie dostał w terminie budżetu z parlamentu. Sejm i Senat jednak terminów dotrzymały, więc nawet odesłanie ustawy do TK nie zmienia sytuacji.