„Uzurpatorka”, „słabizna” – Donald Trump nie szczędził krytycznych słów, wręcz obelg swojej ostatniej rywalce przed ostatecznym starciem z Joe Bidenem w listopadzie. Z pozoru miliarder powinien triumfować. W nocy ze środy na czwartek wygrał zdecydowanie (55 do 43 proc.) ze swoją byłą ambasador przy ONZ, Nikki Haley. To sukces tym cenniejszy, że odniesiony w jednym z najbardziej liberalnych stanów Wschodniego Wybrzeża, gdzie Trump z założenia ma mniej zwolenników niż w konserwatywnym stanie Iowa, gdzie wcześniej wygrał prawybory.
Co przemawia przeciw Trumpowi
Jednak nie rezygnując z dalszej walki, Haley uzmysławia republikańskim wyborcom wiele prawd, które są dla miliardera bardzo niewygodne. Jak ta, że jego kandydaci ponieśli sromotną porażkę w wyborach cząstkowych do Kongresu w latach 2018 i 2022. Czy o pomyłkach kandydata, który w dniu wyborów będzie miał 78 lat.
Czytaj więcej
Na wyborców z New Hampshire bardzo liczyła Nikki Haley, która jest dziś jedyną konkurentką Donalda Trumpa w walce w prawyborach o nominację Partii Republikańskiej na kandydata w najbliższych wyborach prezydenckich.
Była dyplomatka powołuje się na sondaże, które wskazują, że w starciu z Bidenem ma ona znacznie większe szanse na zwycięstwo niż Donald Trump. Wskazuje też, że wśród wyborców umiarkowanych to ona uzyskuje lepszy wynik od swojego rywala. A przecież bez tej części elektoratu republikanie mogą zapomnieć o odzyskaniu Białego Domu.