„Dopóki Rosja nie zakończy swoich skandalicznych działań w Ukrainie, stanowisko Stanów Zjednoczonych nie ulegnie zmianie. W najostrzejszych słowach potępiamy zaangażowanie Rosji we wschodniej Ukrainie i rzekomą aneksję Krymu” – te słowa Nikki Haley wypowiedziała podczas debaty w Radzie Bezpieczeństwa ONZ 29 maja 2018 r. Zapamiętałem je, ponieważ przewodniczyłem tej debacie, a wcześniej spotkałem się z nią, by uzyskać poparcie USA dla umieszczenia kwestii Ukrainy w porządku obrad. Nie wahała się tego uczynić, choć Rosja była niechętna, a państwa europejskie wolały monitorować konflikt w Ukrainie poprzez format normandzki.
Czytaj więcej
Republikanka Nikki Haley, była gubernator Karoliny Południowej i ambasador USA przy ONZ, pnie się w górę w sondażach.
Chaos służy Donaldowi Trumpowi
Debata okazała się punktem zwrotnym w naszych relacjach z Ukrainą, które od tego czasu znacznie się poprawiły. Choć nie udało się przekonać Rady Bezpieczeństwa do rozmieszczenia tam misji pokojowej ONZ i powołania specjalnego wysłannika sekretarza generalnego ds. Ukrainy, nie pozwoliliśmy, aby konflikt ten został przez społeczność międzynarodową zapomniany. Nikki Haley pozostała do dziś zdecydowaną zwolenniczką pomocy Ukrainie. Tymczasem amerykański Kongres stał się zakładnikiem grupy radykałów z Partii Republikańskiej. Chaos służy Donaldowi Trumpowi, który w ten sposób pokazuje brak sprawczości swego konkurenta Joe Bidena. Podobno jest nadzieja, że porozumienie zostanie zawarte jeszcze w tym tygodniu, zanim Senat uda się na przerwę. Czekają na to przede wszystkim Ukraińcy.
Po wycofaniu się Rona DeSantisa jest jedyną alternatywą dla Donalda Trumpa
Nikki Haley uzyskała wsparcie wpływowych kręgów finansowych. Po wycofaniu się gubernatora Florydy Rona DeSantisa jest w Partii Republikańskiej jedyną alternatywą dla Donalda Trumpa. Gdy żegnała się z funkcją ambasadora USA przy ONZ, mówiło się o jej ambicjach prezydenckich, jednak w wyborach w 2020 r. nie wystartowała. Teraz odrzuciła sugestię, by mogła zostać wiceprezydentem u boku swego niedawnego protektora. Mówi, że Amerykanie zasługują na coś więcej niż wybór między dwoma osiemdziesięciolatkami, którzy mają problemy z pamięcią.