Artur Bartkiewicz: Rząd Morawieckiego przegrał zanim powstał. PiS sam jest sobie winien

Przez dwa miesiące premier Mateusz Morawiecki udawał, że szuka koalicjanta dla swojego trzeciego rządu. Jego problemem było to, że przez poprzednie osiem lat PiS nawet tego nie udawał.

Publikacja: 11.12.2023 16:21

Mateusz Morawiecki w rządowych ławach

Mateusz Morawiecki w rządowych ławach

Foto: PAP/Paweł Supernak

Czytaj więcej

Posiedzenie Sejmu. Donald Tusk zgłoszony przez większość jako kandydat na premiera

PiS szedł do wyborów parlamentarnych bez planu „B” – mimo że sondaże od pewnego czasu wskazywały, że utrzymanie bezwzględnej większości w Sejmie może być dla partii rządzącej zadaniem trudnym łamane na niewykonalnym.

Jak PiS zrobił wszystko, by jakakolwiek koalicja z tą partią była niemożliwa

Cała strategia wyborcza PiS opierała się na manichejskiej narracji – po jednej stronie miłujący ojczyznę patrioci, którzy budzą się i zasypiają ze słowem „Polska” na ustach i własnymi piersiami chronią nas przed Rosją, Unią Europejską, Niemcami, imigrantami, ideologią gender i feminatywami. Po drugiej stronie była cała reszta, która chce Polskę sprzedać, zniewolić, wyrzec się suwerenności, a Polakom kazać pracować aż do śmierci. W tym świecie nie było niczego pośredniego – kogoś, kto był chociaż neutralny, z kim PiS mógłby myśleć o budowaniu koalicji.

Czytaj więcej

Zuzanna Dąbrowska: Mateusz Morawiecki rozstaje się z fotelem premiera

Przed wyborami wiele mówiło się, że PiS mógłby stworzyć koalicję z Konfederacją – i rzeczywiście, są pola na których taką koalicję można byłoby sobie wyobrazić. Problem w tym, że nawet w czasie kampanii wyborczej PiS nie wysyłał niemal żadnych pozytywnych sygnałów pod adresem Konfederacji. Przeciwnie, raczej starał się dociskać ją do ściany, zaostrzając np. kurs wobec Ukrainy czy coraz częściej mówiąc o Unii Europejskiej językiem Zbigniewa Ziobry i Suwerennej Polski. A wszystko to przy niemal całkowitym ignorowaniu istnienia Konfederacji przez TVP.

Rząd Morawieckiego nie upadł 11 grudnia – jego koniec nastąpił 15 października. I nastąpiło to trochę na życzenie PiS, a raczej strategów politycznych tego ugrupowania

O tym, jak ciepło Konfederacja po tych ośmiu latach rządów PiS myślała o Mateuszu Morawieckim i jego gabinecie, świadczyły zresztą ostatnie sejmowe wystąpienia Sławomira Mentzena – to w czasie debaty nad powołaniem komisji ds. Pegasusa oraz to wygłoszone po exposé premiera. Można było odnieść wrażenie, że nawet KO myśli o PiS cieplej niż Mentzen. Kwintesencją podejścia PiS do potencjalnych koalicjantów było stwierdzenie premiera w czasie telewizyjnej debaty, że „wszyscy na jednego to banda rudego”. Zaiste – podejście  bardzo koncyliacyjne i dające nadzieję na owocną rozmowę o przyszłej koalicji.

Jak PiS „poniósł zwycięstwo” w wyborach 15 października

W efekcie PiS efektownie „poniósł zwycięstwo” – bo tak trzeba powiedzieć o wyniku wyborczym Prawa i Sprawiedliwości. Tak, PiS miał najlepszy wynik w wyborach spośród wszystkich startujących w nich komitetów wyborczych, ale to trochę jak zwycięstwo w meczu o trzecie miejsce na mundialu – można się nim chwalić, ale niewielu będzie o nim pamiętać. Bo mecz o władzę PiS przegrał, co było oczywiste już kilka godzin po wyborach. I fakt, że PiS do spółki z Andrzejem Dudą postanowił maksymalnie wydłużyć agonię tej ekipy niczego nie zmieniał.

PiS proponując „koalicję polskich spraw” zachował się tak, jak agresor, który po przegranej przez siebie wojnie stwierdza: „Nie znacie się na żartach?!” – i oferuje rozmowy o sojuszu

Rząd Morawieckiego nie upadł 11 grudnia – jego koniec nastąpił 15 października. I nastąpiło to trochę na życzenie PiS, a raczej strategów politycznych tego ugrupowania, którzy przyjęli samobójczą taktykę zaostrzania konfliktów politycznych na wszystkich frontach, z każdym, kto tylko pojawił się w zasięgu wzroku. W związku z tym wszystkie miłe słowa wypowiadane po 15 października np. pod adresem PSL nie miały żadnego znaczenia.

PiS proponując „koalicję polskich spraw” zachował się tak, jak agresor, który po przegranej przez siebie wojnie stwierdza: „Nie znacie się na żartach?!” – i oferuje rozmowy o sojuszu. Dokładnie taki wymiar miały te tajemnicze negocjacje premiera Morawieckiego z posłami opozycji. I tylko straconego na ten polityczny kabaret czasu trochę szkoda. 

PiS szedł do wyborów parlamentarnych bez planu „B” – mimo że sondaże od pewnego czasu wskazywały, że utrzymanie bezwzględnej większości w Sejmie może być dla partii rządzącej zadaniem trudnym łamane na niewykonalnym.

Jak PiS zrobił wszystko, by jakakolwiek koalicja z tą partią była niemożliwa

Pozostało 93% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska