Michał Szułdrzyński: PiS żegna się z władzą. W stylu takim samym, w jakim rządził

Gdyby Mateusz Morawiecki prowadził kampanię w tym stylu, w jakim wygłosił w Sejmie poniedziałkowe exposé, być może wcale nie musiałby oddawać władzy. Ale po nim wystąpił Jarosław Kaczyński i znów podzielił Polskę na pół. Który przemawiał w imieniu PiS?

Publikacja: 11.12.2023 12:49

Jarosław Kaczyński w Sejmie po expose Mateusza Morawieckiego

Jarosław Kaczyński w Sejmie po expose Mateusza Morawieckiego

Foto: PAP/Paweł Supernak

Ponad godzinnym wystąpieniem w Sejmie ustępujący premier Mateusz Morawiecki udowodnił, że zasłużył na miano technokraty. Nie była to porywająca mowa, raczej dość żmudne i chaotyczne snucie planów, które nie mają szans się ziścić, bo największą słabością tego exposé był fakt, że ten rząd upadnie po dwóch tygodniach od zaprzysiężenia, czyli dzisiaj.

Dlaczego Mateusz Morawiecki mógł w swym exposé obiecać wszystko?

Dlatego Mateusz Morawiecki mógł ostrzegać przed zagranicznym kapitałem w Polsce i chwalić się otwieranymi przez amerykańskie firmy fabrykami, mógł odwoływać się do prawicowych ideałów, a równocześnie potępiać nierówności płacowe między płciami, domagać się tego, by kobiety miały wybór czy pracują, czy zostają w domu. Czy wreszcie: by zaproponować dochód podstawowy i in vitro, choć jako żywo nie są to hasła z podręcznika prawicy.

Czytaj więcej

Michał Płociński: Exposé Morawieckiego. Dlaczego PiS zamierza być lewicową opozycją?

Ale mając ten komfort, że nie będzie musiał swych planów wdrażać, premier mógł popuścić wodze fantazji. Ale najważniejsze powiedział na koniec: zaproponował nie tylko większą demokratyzację Sejmu i tzw. pakiet demokratyczny (po ośmiu latach brutalnego gnębienia przez PiS opozycji w Sejmie i mediach publicznych) oraz zakończenie wojny polsko-polskiej.

Czy premier zrozumiał, dlaczego PiS przegrał wybory?

Czy premier był wiarygodny? To akurat nie ma najmniejszego znaczenia. Znacznie ważniejsze jest to, że gdyby taki Morawiecki, jakiego widzieliśmy w poniedziałek w Sejmie, prowadził kampanię wyborczą, pewnie PiS nie musiałby się żegnać z władzą. Bo PiS dziś musi ustąpić, ponieważ w kampanii przesadził z nienawiścią, z niechęcią, ze straszeniem Donaldem Tuskiem, migrantami itp.

Ściągnięci z Węgier spin doktorzy przekonali kierownictwo PiS, że trzeba zmienić kurs kampanii i z całą mocą walić, uderzać, wymierzać ciosy i bolesne razy, łajać, straszyć. Tych negatywnych emocji było tak dużo, że choć sam PiS dostał 35 proc głosów, a partia Donalda Tuska nieco ponad 30 proc., to zmobilizowało się dodatkowych kilka milionów młodych wyborców, którzy zagłosowali m.in. na Trzecią Drogę i na inne partie demokratycznej opozycji, by odsunąć PiS od władzy. Gdyby PiS ich tak nie wkurzył, być może rządziłby trzecią kadencję.

Czytaj więcej

Posiedzenie Sejmu. Donald Tusk zgłoszony przez większość jako kandydat na premiera

I właśnie w tym duchu występował w poniedziałek Mateusz Morawiecki. Apelował o wzajemny szacunek, współpracę, snuł plany inwestycyjne, perorował na temat szans i zagrożeń związanych z rozwojem sztucznej inteligencji. I choć chwilami jego wystąpienie pełne było hipokryzji, nie budziło aż tak wiele złych emocji, jak prowadzona przez tego samego Morawieckiego kampania wyborcza.

Dlaczego Jarosław Kaczyński zaprzeczył przesłaniu Mateusza Morawieckiego z exposé?

Ale po Morawieckim na mównicę wystąpił Jarosław Kaczyński. I znów podzielił politykę, historię i samą Polskę na pół. Znów mówił o władzy, która przed 2015 rokiem klękała przed silnymi, a nie dbała o słabych, i o tym, że to teraz wróci. Znów opowiadał o tym, że grozi nam zagłada państwa polskiego, a teren Polski zmieni się krainę zamieszkiwaną przez polskojęzyczną ludność, pośrednio oskarżając opozycję o to, że wyrzeknie się suwerenności i będzie wysługiwała się Berlinowi.

Po słowach Kaczyńskiego wszyscy mamy jasność, kto naprawdę przemawiał w imieniu PiS

I choć po wystąpieniu Morawieckiego można było odnieść wrażenie, że ustępujący premier zaproponował plan polityczny dla przechodzącego do opozycji PiS, dość merytokratycznego punktowania nowej władzy, po słowach Kaczyńskiego wszyscy mamy jasność, kto naprawdę przemawiał w imieniu PiS i kto będzie nadawał ton największej partii opozycyjnej w historii polskiego Sejmu po 1989 roku.

A więc zapinamy pasy. Bo wezwanie do zakończenia wojny polsko-polskiej oznacza, że należy spodziewać się w niej kolejnej bitwy.

Ponad godzinnym wystąpieniem w Sejmie ustępujący premier Mateusz Morawiecki udowodnił, że zasłużył na miano technokraty. Nie była to porywająca mowa, raczej dość żmudne i chaotyczne snucie planów, które nie mają szans się ziścić, bo największą słabością tego exposé był fakt, że ten rząd upadnie po dwóch tygodniach od zaprzysiężenia, czyli dzisiaj.

Dlaczego Mateusz Morawiecki mógł w swym exposé obiecać wszystko?

Pozostało 90% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska