Anna Słojewska: Zamiast gazu Putin ma teraz zboże

Władimir Putin desperacko potrzebuje instrumentów szantażowania Zachodu i osłabiania pozycji Ukrainy. Niestety Polska i rząd PiS ułatwia mu zadanie.

Publikacja: 05.09.2023 03:00

Władimir Putin (na zdjęciu) kalkuluje sprytnie: blokując ukraiński eksport, zwiększa zainteresowanie

Władimir Putin (na zdjęciu) kalkuluje sprytnie: blokując ukraiński eksport, zwiększa zainteresowanie zbożem rosyjskim i jednocześnie uderza w gospodarkę Ukrainy.

Foto: EPA/MIKHAEL KLIMENTYEV/SPUTNIK/KREMLIN POOL

Prezydent Rosji, najeżdżając Ukrainę, był przekonany, że silnie uzależniona od rosyjskiej energii (zwłaszcza gazu) Unia Europejska zawaha się przed zerwaniem więzów gospodarczych. Przekalkulował, bo choć zajęło to blisko rok, to jednak UE wytrzymała zimę i znalazła nowych dostawców tego surowca.

Co prawda, jak pokazują ostatnie dane, niestety, wciąż niektórzy odbiorcy europejscy kupują rosyjski gaz LNG, ale są to ilości nieporównywalne z czasami, gdy unijna gospodarka była po prostu zawieszona na rosyjskiej rurze. Poza energią Rosja nie ma surowców, które byłyby kluczowe dla unijnej gospodarki i których nie dałoby się łatwo znaleźć gdzie indziej. Ale ma okręty, samoloty i wyrzutnie rakietowe, którymi może blokować Morze Czarne tak, żeby Ukraina nie była w stanie wywieźć z czarnomorskich portów swojego zboża.

Czytaj więcej

Recep Tayyip Erdogan nie przekonał Władimira Putina. Spotkanie w Soczi bez przełomu

I choć UE bez tego ziarna da sobie radę, to już wiele krajów rozwijających się będzie miało poważny problem. Putin kalkuluje sprytnie: blokując ukraiński eksport, zwiększa zainteresowanie zbożem rosyjskim i jednocześnie uderza w gospodarkę Ukrainy. A przy okazji potężnie szkodzi interesom geopolitycznym UE, która w Afryce i na Bliskim Wschodzie może być oskarżana o powodowanie głodu. Bo choć unijne sankcje nie obejmują rosyjskiej żywności, to Moskwa przedstawia to tak, jakby Unia była winna brakowi żywności na tych rynkach.

Zboże z Ukrainy. Apele polskiego rządu służą Władimirowi Putinowi

Po spotkaniu w Soczi z tureckim prezydentem Recepem Erdoganem Putin oświadczył, że gotów jest wrócić do porozumienia czarnomorskiego, pod warunkiem zdjęcia z Rosji części sankcji względem finansowania, ubezpieczenia czy kwestii logistycznych dotyczących rosyjskiego eksportu żywności. Będzie pewnie jeszcze podbijał stawkę tak długo, aż uzna, że bez niego żadna znacząca ilość ziarna ukraińskiego w świat nie popłynie.

Żeby mu te kalkulacje utrudnić, konieczne jest (UE robi to od miesięcy) udrożnienie drogi lądowej przez Polskę oraz szlaku przez Dunaj i zwiększenie transportów wysyłanych tymi szlakami. Korytarze solidarnościowe muszą się stać bardziej drożne, choć z ekonomicznego punktu widzenia to bardzo trudne przedsięwzięcie, bo ukraińskie ziarno wysłane tą drogą jest mniej konkurencyjne niż ziarno pochodzące nie tylko z Rosji, ale też od innych światowych producentów.

Czytaj więcej

Koniec rosyjskich surowców w UE. Kreml stracił rynek węgla, ropy i gazu

I choć Polska ma rację, że Unia powinna zrobić więcej w sensie logistycznym i finansowym, to jednak apele polskiego rządu o przedłużenie zakazu importu pięciu produktów rolnych z Ukrainy wyraźnie służą Putinowi. Bo im trudniej będzie wysyłać zboże drogą lądową, tym łatwiej będzie Putinowi szantażować Ukrainę i partnerów zachodnich groźbą utrzymania blokady na Morzu Czarnym.

Prezydent Rosji, najeżdżając Ukrainę, był przekonany, że silnie uzależniona od rosyjskiej energii (zwłaszcza gazu) Unia Europejska zawaha się przed zerwaniem więzów gospodarczych. Przekalkulował, bo choć zajęło to blisko rok, to jednak UE wytrzymała zimę i znalazła nowych dostawców tego surowca.

Co prawda, jak pokazują ostatnie dane, niestety, wciąż niektórzy odbiorcy europejscy kupują rosyjski gaz LNG, ale są to ilości nieporównywalne z czasami, gdy unijna gospodarka była po prostu zawieszona na rosyjskiej rurze. Poza energią Rosja nie ma surowców, które byłyby kluczowe dla unijnej gospodarki i których nie dałoby się łatwo znaleźć gdzie indziej. Ale ma okręty, samoloty i wyrzutnie rakietowe, którymi może blokować Morze Czarne tak, żeby Ukraina nie była w stanie wywieźć z czarnomorskich portów swojego zboża.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska