- W pobliżu pałacu prezydenta nad Wałdajem stoją cztery dywizjony (systemów przeciwlotniczych) S-300, które chronią niebo nad rezydencją. 24 czerwca marsz na Moskwę, po dwóch miesiącach, 23 sierpnia dwie rakiety. Wszystko jest logiczne. Samolot spadł dosłownie 50 kilometrów od rezydencji. Popatrzcie jak padał – jego po prostu zestrzelili – powiedział The Moscow Times anonimowy, rosyjski urzędnik.
Prawdopodobnie większość przedstawicieli rosyjskiej klasy politycznej jest przekonana, że zestrzelenie samolotu Prigożyna było putinowską zemstą za rebelię. Przy czym sam prezydent znajduje się obecnie w obwodzie kurskim, na obchodach 80. rocznicy bitwy na Łuku Kurskim. Na temat katastrofy nie wypowiadał się, jego rzecznik nie powiedział, czy ktokolwiek informował prezydenta.
Czytaj więcej
Samolotem, który rozbił się w obwodzie twerskim, mieli lecieć Jewgienij Prigożyn i jego prawa ręka, Dmitrij Utkin, ps. Wagner. Kanały na Telegramie powiązane z Grupą Wagnera piszą o zamachu.
Choć biorąc pod uwagę nastroje wśród rosyjskiej elity i jej podejrzenia co do sprawcy, to nikt nie musiał Putina informować.
Zestrzelonym samolotem Prigożyn leciał po załamaniu się puczu z Petersburga do Mińska, by omawiać przesiedlenie na Białoruś swoich najemników. Wielokrotnie też wcześniej latał nim na trasie Moskwa – Petersburg, w pobliżu rezydencji prezydenta.