Obecnie w Turcji – głównie w prowincji Kahramanmaras i sąsiedniej Hatay, gdzie znajduje się Erzin – leży w gruzach lub nadaje się do natychmiastowej rozbiórki ponad 7,5 tys. domów. Tureckie ministerstwo budownictwa szacuje, że kolejnych 12,5 tys. nie nadaje się do zamieszkania.
- U nad nie było ani ofiar w ludziach, ani rannych, ani zawalonych budynków – chwali się burmistrz Erzin Ökkes Elmasoglu. Miasteczko leżące 50 kilometrów na północ od stolicy prowincji Iskenderun liczy ok. 30 tys. mieszkańców, a z przyległymi wsiami – ok. 40 tys.
Czytaj więcej
Ratownicy w prowincji Gaziantep wyciągnęli spod gruzów żywą kobietę - 40-letnią Sibel Kaya - niemal 170 godzin po trzęsieniu ziemi o magnitudzie 7,8, które 6 lutego nawiedziło południową Turcję i północną Syrię.
Elmasoglu jest prawnikiem, ukończył Uniwersytet Marmara i 18 lat temu wrócił do rodzinnej miejscowości, gdzie zaczął karierę we władzach miejskich. Jako burmistrz wsławił się rygorystycznym przestrzeganiem prawa budowlanego.
- W żaden sposób nie zezwalałem na nielegalne budowy – powiedział tureckiej telewizji TV5. – Czasami (developerzy) denerwowali się i mówili mi: Myślisz, że oprócz ciebie nie ma w tym kraju właściwych ludzi? (…) Jeden z dalekich krewnych poskarżył się, że został ukarany za nielegalną budowę. Gdy powiedziałem, że nic nie mogę zrobić, zaczął się denerwować: Czy ty jesteś wyrocznią? – opowiadał.