Gdy w zeszły poniedziałek nad ranem grunt zaczął drgać, 12-piętrowy budynek z 250 mieszkaniami w prowincji Hatay przy granicy z Syrią zawalił się jak domek z kart, grzebiąc setki jego mieszkańców. W piątek Mehmet Yasar Coskun, właściciel firmy, która go zbudowała, już wsiadał do samolotu na lotnisku w Istambule, aby uciec do Czarnogóry, gdy został zatrzymany przez policję. Jak przynajmniej 112 innych deweloperów odpowie za łamanie norm bezpieczeństwa, które kosztowało oficjalnie życie już 24 tys. Turków, a dla ONZ wielokrotnie więcej.
Sześć tysięcy budynków
Tyle że nad Bosforem nikt nie ma złudzeń, iż prezydent Recep Erdogan chce odciągnąć uwagę coraz bardziej zdesperowanego społeczeństwa od rozliczenia głowy państwa. Coskun, jak wielu innych deweloperów, skorzystał w przeszłości z „amnestii” za łamanie norm budowlanych. Skorumpowane instytucje państwa aprobowały niecne metody zwiększania zysków przez przedsiębiorców, bo same na nich korzystały. To była część „cudu gospodarczego” tureckiego przywódcy opartego w znacznym stopniu na boomie budowlanym.
Czytaj więcej
Oficjalna liczba osób, które zginęły w wyniku trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii, wzrosła do 22 375. - Nie ma słów, by wyrazić nasz ból - powiedział prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, apelując przy tym do obywateli, by nie dali się zwieść "prowokatorom" rozpowszechniającym "kłamstwa" na temat władz.
Erdogan, burmistrz Istambułu od 1994 roku, sam zaczął robić wielką karierę na fali gniewu Turków z powodu trzęsienia ziemi na przedmieściach metropolii w 1999 roku, która pochłonęła życie 19 tys. osób. Wprowadzono wtedy surowe normy budowlane, za których wdrażanie Erdogan, od 2003 r. premier, a od 2014 r. prezydent, był odpowiedzialny. Zaangażowany w szczególności po nieudanym zamachu stanu przeciw niemu w 2016 r. w budowę struktur autorytarnego państwa Erdogan, gdzie nie ma miejsca na wolne media, a opozycja jest prześladowana, turecki przywódca uniknął rozliczenia za łamanie prawa. Być może do teraz: w maju czekają go wybory prezydenckie i parlamentarne, do których opozycja przystępuje po raz pierwszy zjednoczona, zaś notowania Erdogana z powodu galopującej inflacji i załamania wzrostu gospodarczego już wcześniej były słabe.
Ocenia się, że katastrofa, na którą złożyły się dwa trzęsienia o niezwykłej sile 7,8 oraz 7,5 stopni w skali Richtera, po których nastąpiło szereg mniejszych uderzeń wtórnych, zniszczyły przynajmniej 6 tysięcy budynków w dziesięciu południowo-wschodnich prowincjach kraju. Z tego powodu miliony osób znalazły się bez dachu nad głową, a przynajmniej 800 tys. nie mogło zaopatrzyć się w wystarczającą ilość żywności. Desperacja jest tak wielka, że ratownicy muszą pracować pod ochroną tureckiej armii, bo są atakowani przez wygłodniałych ludzi. Mroźna pogoda, w szczególności w nocy, dopełnia tragedii: czas, w którym uwięzieni pod gruzami ludzie mogą przeżyć, znacznie się przez to skrócił.