UE planuje wyrugować paliwa kopalne tak szybko, jak się da. W których sektorach gospodarki widzi pan z tym największy problem?
Staramy się podążać za wskazaniami nauki. To właśnie dlatego poprzeczka jest tak wysoko zawieszona przed COP28. Nie, bo ja coś mowię, albo jacyś Europejczycy mówią, że trzeba zrobić więcej. Ale dlatego, że nasi doradcy naukowi mówią nam, że w każdej sprawie trzeba tę poprzeczkę podnieść. I że okno możliwości powoli się zamyka. COP to jest inny rodzaj negocjacji niż rozmowy między dwoma stronami. W tym drugim przypadku próbujemy znaleźć porozumienie gdzieś pośrodku. W COP mamy natomiast czerwone linie wyznaczone przez planetę. I wyraźnie jest to nam komunikowane w postaci suszy, powodzi, pożarów i podobnych skrajnych zjawisko pogodowych na całym świecie. To uderzające, że te same historie słyszę w Ameryce Południowej, Azji, Afryce czy Europie. Bo my wszyscy cierpimy z powodu tych zjawisk. Wszyscy musimy zrobić więcej.
Teraz wracając konkretnie do pytania. Trudno jest już z porozumieniem w sprawie adaptacji do zmian klimatu i finansowania, ale sercem problemu jest mitygacja (ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i zwiększenie ich pochłaniania przez ekosystemy – red.). Jest bezpośredni związek między tym, co wyrzucamy do atmosfery i temperaturą: im więcej metanu, im więcej CO2, tym bardziej Ziemia się podgrzewa. Nie ma więc możliwości obejścia kwestii mitygacji i konieczności wyrugowania paliw kopalnych. To dlatego w UE, ale też Afryce czy Ameryce Południowej wprost mówi się o konieczności mitygacji. Oczywiście trwa dyskusja, w których sektorach jest z tym trudniej. Dla mnie jest jasne, że np. energetyka musi się pogodzić z tą koniecznością i zrobić więcej. Natomiast najtrudniej może być w tych częściach przemysłu, gdzie nie ma jeszcze odpowiednich technologii, żeby funkcjonować całkowicie bez paliw kopalnych.
Mówi się, że może to dotyczyć przemysłu chemicznego czy produkcji cementu, choć tu już są różne zdania. Czy jest powszechna zgoda na świecie odnośnie do tego, jakie to są sektory?
Jak w wielu sprawach również w tej stanowiska poszczególnych krajów zależą od ich gospodarczych interesów. Nie jest zaskakujące, że jeśli jakiś kraj jest mocny w danym przemyśle, to próbuje przekonywać, że właśnie w nim trudno szybko zrezygnować z paliw kopalnych. Ale ja uważam, że nie mamy alternatywy innej niż pójście za radą nauki. Jeśli ta mówi nam, że w danym sektorze jest alternatywa albo wkrótce będzie, to tak powinniśmy postępować. I widzimy, że np. w energetyce, gdzie nastąpił dynamiczny rozwój źródeł odnawialnych, ta alternatywa już jest. W przemyśle ciężkim, np. chemicznym czy stalowym, nie jest to takie ewidentne i tych sektorów głównie dotyczy dyskusja.
Bardzo ważny w tym kontekście jest rozwój technologii CCS (wychwytywania i składowania CO2 – red.), znanej od lat, ale ciągle nie jesteśmy w stanie rozwinąć jej na skalę przemysłową. Co tutaj można zrobić?
Przede wszystkim usunąć przeszkody, np. uprościć system pozwoleń, zachęcić do inwestycji w projekty ponadgraniczne. Ale to wciąż na wczesnym etapie. Podkreślam jednak, że sam CCS nie rozwiąże problemu, w przeciwieństwie do tego, co mówią niektórzy politycy. To nie jest magiczne rozwiązanie. Musimy zrezygnować z paliw kopalnych, a w sektorach, gdzie jest najtrudniej o alternatywę. CCS może być częścią rozwiązania. W niektórych krajach subsydiuje się paliwa kopalne. Ale mówimy jasno, że to wyjątki, że musi odbyć się całkowita transformacja energetyczna.
Wracając do rad naukowców. Mówią, że w 2040 roku UE powinna zredukować emisję CO2 o 95 pomoc. To oznacza, że możemy osiągnąć neutralność klimatyczną wcześniej niż planowany 2050 rok. Niektórzy proponują, żeby UE stała się zielonymi płucami świata (pochłaniałaby więcej CO2 niż emitowała – red.). Co pan o tym sądzi?
W praktyce potrzebujemy takich zielonych płuc na całej Ziemi. W Afryce i Ameryce Południowej mają podobne pomysły. Spójrzcie na raport naszej rady naukowej sprzed kilku miesięcy. Proponują oni zasadniczo trzy rzeczy. Po pierwsze, wyeliminować emisje. Po drugie, pomóc naszym partnerom to zrobić. Bo UE jest odpowiedzialna za 7 proc. emisji, a reszta świata za 93 proc. To nie tylko kwestia solidarności, ale też rozwiązania problemu, bo cały świat będzie ponosił skutki. I wreszcie po trzecie, po 2050 trzeba będzie wyeliminować CO2 nagromadzone w atmosferze i stworzyć zielone płuca na całym świecie.