Rachunek za ambicje Ukrainy. Polska zawiedzie?

Ostatni spór o import żywności może utrudnić drogę wschodniego sąsiada do Unii Europejskiej. Tymczasem dotąd polska była promotorem Kijowa w Brukseli.

Publikacja: 21.04.2023 03:00

Rachunek za ambicje Ukrainy. Polska zawiedzie?

Foto: PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO

Przyjęcie do UE dużego i biedniejszego kraju nigdy nie było łatwe. Doświadczyła tego w czasie negocjacji akcesyjnych ponad 20 lat temu Polska. Bo poza koniecznością spełnienia surowych kryteriów konieczne też jest jednomyślne poparcie wspólnoty, a wiele państw boi się rozszerzenia. – Polska weszła do UE, bo miała potężnego promotora – Niemcy. To one wzięły na siebie odpowiedzialność polityczną, przekonały do koniecznej reformy UE, ale też poniosły znaczne koszty finansowe przyjęcia Polski do Unii – mówi „Rzeczpospolitej” Jarosław Pietras, profesor wizytujący w Kolegium Europejskim w Brugii, a w przeszłości minister ds. europejskich i aktywny uczestnik negocjacji akcesyjnych. Opowiada rozmowę, którą odbył wtedy z jednym z hiszpańskich ministrów. – Powiedział mi, że w Hiszpanii mamy niewzruszonego przyjaciela. Ale jak przyjdzie do dyskusji o stali, rolnictwie, pieniądzach, to wiedzcie, że mamy swoje interesy – opowiada były minister. – I Polska teraz zachowuje się jak Hiszpania, a powinna, jak Niemcy.

Dyplomaci, z którymi nieoficjalnie rozmawiała „Rzeczpospolita” przepowiadali, że Polska – do tej pory największy orędownik wejścia Ukrainy do UE – zacznie mieć wątpliwości, gdy okaże się, ile będzie ją to kosztować. Ale przyznają, że ten moment „sprawdzam” przyszedł znacznie wcześniej, niż się spodziewali.

Czytaj więcej

Tegoroczne żniwa mogą być rekordowe. A magazyny są pełne

Interesy rolników górą

Wprowadzony przez Polskę zakaz importu długiej listy produktów rolnych pokazuje, że pierwszą grupą, która będzie miała problem z akcesją Ukrainy, są rolnicy. Ukraina jest potęgą rolną. Jej obszary rolne są większe od powierzchni całych Włoch, i oczywiście większe niż areał Francji, która obecnie jest na czele rankingu UE pod tym względem. To nie tylko obszar, ale też jakość upraw ma znaczenie: słynne ukraińskie czarnoziemy to gleby bardzo żyzne, dające wysokie plony. Ukraina jest w światowej czołówce eksporterów zbóż i roślin oleistych, a pod względem sprzedaży oleju słonecznikowego jest niekwestionowanym liderem. Sprzedaje dużo i tanio, czego ofiarą stali się właśnie polscy rolnicy wypchnięci z rynku, gdy UE zniosła wszystkie bariery handlowe na ukraiński eksport, a szlaki transportowe na biedniejsze południe są w mniejszym lub większym stopniu blokowane przez Rosję. Teraz UE obiecuje obostrzenia, żeby chronić rolników. Ale gdy Ukraina wejdzie do UE, to produkowane przez nią dobra staną się częścią rynku wewnętrznego i będą mogły swobodnie na nim konkurować, również z produktami polskimi.

Dodatkowo ukraińskie rolnictwo zyska ogromne pieniądze, gdy Ukraina zostanie objęta Wspólną Polityką Rolną. Budżet rolny to największa część wspólnego unijnego budżetu – stanowi 33 proc. całości wspólnych wydatków. W 2021 roku było 56 mld euro, z czego aż 40 mld euro idzie na dopłaty bezpośrednie dla rolników. Największy beneficjent – Francja – dostaje blisko 7 mld euro rocznie. Bardzo upraszczając i biorąc pod uwagę tylko obszar rolny, Ukraina musiałaby w takiej sytuacji dostawać 10 mld euro na same dopłaty bezpośrednie, nie mówiąc o innych instrumentach finansowych z WPR. To jest kwota, której UE politycznie nie udźwignie, dlatego na pewno będzie musiało dojść do reformy WPR. Gdy do Unii wchodziła Polska, też potęga rolna, i dziewięć innych państw Europy Wschodniej, przeprowadzono reformę starej WPR: ograniczono dopłaty bezpośrednie i wprowadzony okres przejściowy na podwyższanie opłat dla nowych państw. – Myślę, że będzie kolejna reforma albo jakieś okresy przejściowe – przewiduje Zsolt Darvas, ekspert think tanku Bruegel.

Czytaj więcej

Minister rolnictwa o wprowadzeniu embarga: Udało nam się obudzić Unię Europejską

Jeśli chodzi o politykę spójności, czyli unijne fundusze dla biedniejszych krajów, których Polska jest głównym beneficjentem, to też będzie ona musiała ulec gruntownej zmianie, a może nawet likwidacji. A Polska może stać się płatnikiem netto. Ale najbardziej drażliwa może okazać się inne kwestia – dostępu do rynku wewnętrznego. Wielu ekspertów i dyplomatów ocenia, że samo członkostwo Ukrainy to kwestia wielu lat, ale na drodze do niego UE może zachowywać się niestandardowo i zaoferować Ukrainie przywileje równoznaczne z członkostwem, takie jak wprowadzone na razie czasowo swoboda przepływu osób czy swoboda przepływu towarów.

Konieczna reforma budżetu

Rozszerzenie UE o Ukrainę pociąga za sobą daleko bardziej radykalną reformę unijnego budżetu, niż państwa członkowskie chcą dziś mówić. – Podstawowa rzeczywistość jest taka, że Ukraina jest duża i biedna i jest absolutną potęgą rolną. Ma to istotne implikacje dla największych redystrybucyjnych elementów budżetu UE – fundusze strukturalne/spójności i sektor rolny – i oczywiście także nowy obszar UE, a mianowicie kwestie bezpieczeństwa narodowego/wojskowe. Polska nie jest już tak biedna, a już na pewno nie w porównaniu z Ukrainą, więc straci część swoich transferów, podobnie jak inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej i Europy Południowej – uważa Jacob Kirkegaard, ekspert think tanku GMF.

To wszystko może spowodować, że polski rząd w przyszłości zawaha się w bezwarunkowym poparciu dla Ukrainy. – To, co dzieje się obecnie, samo w sobie nie jest bardzo niebezpieczne. Ale jest niepokojącym sygnałem na przyszłość, że każdy polski rząd może poświęcić interesy międzynarodowe na rzecz wyrażanych przez najbardziej roszczeniowe grupy społeczne – uważa Pietras.

Inni eksperci też zwracają uwagę, że Polska musi być gotowa na poniesienie kosztów związanych z akcesją Ukrainy. – Będzie miała mniej unijnej gotówki dla siebie w przyszłości, gdy Ukraina stanie się członkiem UE. Utrudni to Warszawie pozostanie najlepszym sojusznikiem Ukrainy – ocenia Jacob Kirkegaard.

Przyjęcie do UE dużego i biedniejszego kraju nigdy nie było łatwe. Doświadczyła tego w czasie negocjacji akcesyjnych ponad 20 lat temu Polska. Bo poza koniecznością spełnienia surowych kryteriów konieczne też jest jednomyślne poparcie wspólnoty, a wiele państw boi się rozszerzenia. – Polska weszła do UE, bo miała potężnego promotora – Niemcy. To one wzięły na siebie odpowiedzialność polityczną, przekonały do koniecznej reformy UE, ale też poniosły znaczne koszty finansowe przyjęcia Polski do Unii – mówi „Rzeczpospolitej” Jarosław Pietras, profesor wizytujący w Kolegium Europejskim w Brugii, a w przeszłości minister ds. europejskich i aktywny uczestnik negocjacji akcesyjnych. Opowiada rozmowę, którą odbył wtedy z jednym z hiszpańskich ministrów. – Powiedział mi, że w Hiszpanii mamy niewzruszonego przyjaciela. Ale jak przyjdzie do dyskusji o stali, rolnictwie, pieniądzach, to wiedzcie, że mamy swoje interesy – opowiada były minister. – I Polska teraz zachowuje się jak Hiszpania, a powinna, jak Niemcy.

Pozostało 84% artykułu
Gospodarka
Największy kryzys wizerunkowy w historii MFW. Jednak będzie powrót do Rosji
Gospodarka
Odbudowa po powodzi uderzy w inne inwestycje?
Gospodarka
Polska właśnie dostała lek na kaca po stracie fabryki Intela
Gospodarka
Viktor Orban „przejechał” się na elektrykach. Gospodarka już cierpi
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Gospodarka
MFW odwołuje misję do Rosji. To nie były „problemy techniczne”