Przyjęcie do UE dużego i biedniejszego kraju nigdy nie było łatwe. Doświadczyła tego w czasie negocjacji akcesyjnych ponad 20 lat temu Polska. Bo poza koniecznością spełnienia surowych kryteriów konieczne też jest jednomyślne poparcie wspólnoty, a wiele państw boi się rozszerzenia. – Polska weszła do UE, bo miała potężnego promotora – Niemcy. To one wzięły na siebie odpowiedzialność polityczną, przekonały do koniecznej reformy UE, ale też poniosły znaczne koszty finansowe przyjęcia Polski do Unii – mówi „Rzeczpospolitej” Jarosław Pietras, profesor wizytujący w Kolegium Europejskim w Brugii, a w przeszłości minister ds. europejskich i aktywny uczestnik negocjacji akcesyjnych. Opowiada rozmowę, którą odbył wtedy z jednym z hiszpańskich ministrów. – Powiedział mi, że w Hiszpanii mamy niewzruszonego przyjaciela. Ale jak przyjdzie do dyskusji o stali, rolnictwie, pieniądzach, to wiedzcie, że mamy swoje interesy – opowiada były minister. – I Polska teraz zachowuje się jak Hiszpania, a powinna, jak Niemcy.
Dyplomaci, z którymi nieoficjalnie rozmawiała „Rzeczpospolita” przepowiadali, że Polska – do tej pory największy orędownik wejścia Ukrainy do UE – zacznie mieć wątpliwości, gdy okaże się, ile będzie ją to kosztować. Ale przyznają, że ten moment „sprawdzam” przyszedł znacznie wcześniej, niż się spodziewali.
Czytaj więcej
Izba zbożowa spodziewa się rekordowych 35 mln ton zboża w tegorocznych żniwach i pyta, gdzie zostanie zgromadzone, skoro magazyny są zasypane zapasami.
Interesy rolników górą
Wprowadzony przez Polskę zakaz importu długiej listy produktów rolnych pokazuje, że pierwszą grupą, która będzie miała problem z akcesją Ukrainy, są rolnicy. Ukraina jest potęgą rolną. Jej obszary rolne są większe od powierzchni całych Włoch, i oczywiście większe niż areał Francji, która obecnie jest na czele rankingu UE pod tym względem. To nie tylko obszar, ale też jakość upraw ma znaczenie: słynne ukraińskie czarnoziemy to gleby bardzo żyzne, dające wysokie plony. Ukraina jest w światowej czołówce eksporterów zbóż i roślin oleistych, a pod względem sprzedaży oleju słonecznikowego jest niekwestionowanym liderem. Sprzedaje dużo i tanio, czego ofiarą stali się właśnie polscy rolnicy wypchnięci z rynku, gdy UE zniosła wszystkie bariery handlowe na ukraiński eksport, a szlaki transportowe na biedniejsze południe są w mniejszym lub większym stopniu blokowane przez Rosję. Teraz UE obiecuje obostrzenia, żeby chronić rolników. Ale gdy Ukraina wejdzie do UE, to produkowane przez nią dobra staną się częścią rynku wewnętrznego i będą mogły swobodnie na nim konkurować, również z produktami polskimi.