Twórczość pary DK Welchman i Hugh Welchmana to niezwykłe zjawisko w dzisiejszym kinie. W czasach, gdy wielkie studia maksymalnie przyspieszają, komputeryzują i upraszczają techniki animacji, oni swoje opowieści malują starannie – kadr po kadrze, sekunda po sekundzie. Pięć lat temu zrealizowali wspaniałego „Twojego Vincenta”, próbując się zbliżyć do tajemnicy śmierci van Gogha, pokazać jego samotność i geniusz. Teraz prezentują kolejny film.
Dorota Kobiela (czyli DK Welchman) podsunęła mężowi do przeczytania „Chłopów” Władysława Reymonta, uhonorowanych w 1924 roku Literacką Nagrodą Nobla. Zachwycił się powieścią, zobaczył tętniącą od namiętności, barwną opowieść, rozsmakował się w detalicznych opisach wsi, wnętrz chat, strojów.
Aktorskie kreacje Mirosława Baki i Kamili Urzędowskiej
Twórcy zekranizowali historię Jagny, Boryny i Antka, stosując podobną technikę jak przy „Twoim Vincencie”. Najpierw sfilmowali wszystko z aktorami, potem zarejestrowane sceny malowali. Pracowało przy tym 100 malarzy z różnych krajów. Powstało ok. 80 tysięcy klatek filmu, na ich stworzenie zużyto 1300 litrów farb olejnych. I nie są to już, jak w przypadku poprzedniego filmu, głównie zbliżenia i dość ciasne plany.
Czytaj więcej
Czy wyniki ostatniego weekendu, podczas którego bilety do kin kosztowały 12 zł, mogą napawać optymizmem na przyszłość?
W „Chłopach” czuje się na ekranie przestrzeń i koloryt XIX-wiecznej polskiej wsi. Są sceny walki i wesela rozrysowane bez uproszczeń. Z wszelkimi detalami. W szalonym tańcu wirują spódnice kobiet, a na piersiach unoszą się czerwone korale. Twarze bohaterów nie są nieruchome, oczy żyją.