„Rzeczpospolita” wznowiła dyskusję na temat wejścia Polski do strefy euro. Nasze stanowisko w tej kwestii najobszerniej przedstawiliśmy w książce „Paradoks euro. Jak wyjść z pułapki wspólnej waluty?” wydanej przed kilkoma miesiącami przez wydawnictwo Poltext. Uważamy, że Unia Europejska i wspólny rynek to wielkie osiągnięcia powojennej Europy i ich utrzymanie powinno być nadrzędnym celem polityki europejskiej, a także polityki polskiej w ramach UE. Natomiast wprowadzenie euro okazało się poważnym błędem. Wspólna waluta, mająca stanowić ukoronowanie procesu integracji, rozsadza Unię od środka. Dlatego, dla uratowania UE i wspólnego rynku, postulujemy kontrolowane rozwiązanie strefy euro, powrót do walut narodowych i uzgodnienie nowego systemu koordynacji walutowej w Europie. Uważamy, że jeśli zadanie rozwiązania strefy euro nie zostanie wykonane przez proeuropejskich i prorynkowych przywódców krajów UE, to najprawdopodobniej uczynią to ich antyeuropejscy i antyrynkowi następcy. W tym drugim przypadku UE i wspólny rynek zostaną zniszczone.
W polskiej dyskusji publicznej silnie zakorzeniona jest zupełnie inna optyka. Dość powszechne jest przekonanie, że determinacja europejskich elit politycznych nie pozwoli na wycofanie się z projektu euro. Uważa się, że Polska, nie chcąc znaleźć się na marginesie UE, powinna dołączyć do klubu państw strefy euro, gdzie zapadają kluczowe decyzje. Sądzi się, że obowiązująca w strefie euro dyscyplina pozytywnie wpłynie na jakość instytucji gospodarczych w Polsce i ułatwi prowadzenie zdrowej polityki makroekonomicznej, co zwiększy stabilność i rozwój polskiej gospodarki. Do tego wszystkiego dochodzą korzyści wynikające z pozbycia się kosztów wymiany walutowej i ryzyka kursowego.
Pojmujemy argumentację zwolenników wejścia Polski do strefy euro. Obawiamy się jednak, że nie uświadamiają sobie oni w pełni, jak poważne mogą być ekonomiczne konsekwencje takiego kroku. Jeśli brak własnej waluty osłabi polską gospodarkę, efektem będzie również osłabienie pozycji politycznej i bezpieczeństwa kraju. Dlatego chcemy przedstawić nasz tok myślenia dotyczący kluczowych – a często niestety błędnie rozumianych – kwestii, jakimi są znaczenie własnej waluty dla utrzymania międzynarodowej konkurencyjności gospodarki oraz znaczenie utrzymania konkurencyjności dla rozwoju gospodarczego kraju.
Konkurencyjności międzynarodowej nie należy mylić z produktywnością
Mówiąc o konkurencyjności międzynarodowej mamy na myśli zdolność gospodarki do wykorzystania swoich zasobów pracy w warunkach otwartego handlu. Jest to pojęcie węższe niż mierzone przez popularne rankingi konkurencyjności krajów. Konkurencyjność międzynarodowa gospodarki, w stosowanym tu znaczeniu, zależy przede wszystkim od relacji między produktywnością pracy a poziomem płac, jaką uzyskują firmy w sektorze wytwarzającym dobra podlegające wymianie międzynarodowej. Istota problemu braku konkurencyjności międzynarodowej, z którym borykają się kraje południa strefy euro – Grecja, Portugalia, Włochy i Hiszpania – nie polega na tym, że mają one niską produktywność. Produktywność tych krajów jest wyższa niż Chin czy Polski, które nie mają problemu z konkurencyjnością międzynarodową. Problemem krajów południa strefy euro jest zaburzona relacja między produktywnością a poziomem płac w gospodarce.