Ostatnie tygodnie przynoszą eskalację sporu o dostęp ukraińskich surowców rolnych do polskiego rynku. Państwa graniczące z Ukrainą skarżą się od miesięcy na to, że ich rynki zalewane są ukraińskimi produktami rolnymi. Na ich prośbę do 15 września obowiązuje unijny zakaz importu pszenicy, kukurydzy, ziarna słonecznika i rzepaku. Ale już napisały wspólny list, w którym domagają się przedłużenia tego zakazu do końca roku. Twierdzą, że prace, których celem jest udrożnienie tzw. korytarzy solidarnościowych, przez które ukraińskie produkty mają przejeżdżać dalej, idą w dobrym kierunku, ale sytuacja jest ciągle niestabilna.
Z kolei kilka dni temu ambasador RP na Ukrainie Bartosz Cichocki został wezwany do ukraińskiego MSZ w związku z wypowiedzią prezydenckiego ministra Marcina Przydacza, który stwierdził, że Ukraina powinna wykazywać większą wdzięczność za pomoc udzielaną jej przez Polskę. Strona ukraińska oceniła, że sugerowanie braku wdzięczności jest nieuprawnione i nieprawdziwe, co z kolei spowodowało zaproszenie przedstawiciela Ukrainy w Polsce do MSZ. Premier Mateusz Morawiecki komentując decyzję władz w Kijowie, stwierdził, że „takie błędy nie powinny się zdarzać”.
Czytaj więcej
Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało o stanowisku przekazanym w środę chargé d'affaires Ukrainy w Warszawie.
O relacjach Polski z Ukrainą w poniedziałek na antenie Kanału Ukraina 24 mówił Marek Sierant, mieszkający w Kijowie reporter i producent, działacz społeczny na rzecz dialogu polsko-ukraińskiego, zwracając uwagę na kontekst polityczny i zbliżające się w Polsce wybory. - Gdy słyszymy takie wypowiedzi przedstawicieli partii rządzącej – o Wołyniu, o „wdzięczności” Ukrainy – to są to wstawki wyborcze, wymierzone w kierunku wyborcy. A to jest gra oparta na emocjach - mówił.
„Kiedy przyjeżdżasz z Polski, na Ukrainie prawie jesteś noszony na rękach”
Zdaniem Sieranta, PiS „kocha Ukrainę tylko wtedy, gdy ma własny interes”. Jako przykład wskazał „ogrzewanie się” rządu w kwestii ukraińskiej na początku wojny, przy napływie uchodźców. Według rozmówcy ukraińskiej telewizji, Polacy pomagali wówczas jako społeczeństwo, bez związku z działaniami rządu. - Pokochali też Ukrainę, gdy zobaczyli, że istnieje zagrożenie dla istnienia Polski - mówił.