Niedawny przykład pani Izabeli, która na kilka dni zaginęła, o czym rozpisywały się media, pokazuje, że każdy dziś może stać się osobą publiczną. Teraz z kolei w sieci rozpowszechniane są zdjęcia i nazwisko prawdopodobnego sprawcy wypadku na moście Łazienkowskim. To oczywiście inna sytuacja, bo wystawiono za nim list gończy, ale czy prywatność w ogóle jeszcze istnieje?
Istnieje. W dużej mierze jest ona jednak uzależniona od naszej decyzji, bo jak widać pani Izabeli udało się przez parę dni ukryć. Dlaczego? Po prostu pozostawiła telefon w samochodzie. Myślę, że policja nie miałaby najmniejszych problemów z jej znalezieniem, gdyby miała przy sobie telefon, w którym włączona jest geolokalizacja – zajęłoby to parę godzin. Zresztą nawet jej wyłączenie ma małe znaczenie, bo w telefonie wbudowane są też inne systemy pozwalające namierzyć aparat. Technologie cyfrowe, a w szczególności nasze smartfony w dużej mierze sprawiają, że się tej prywatności wyzbywamy, bo monitorowane jest praktycznie wszystko, co robimy w sieci, a także to, gdzie się znajdujemy fizycznie.
Pamiętajmy też, że służby od 2016 r. mają w zasadzie nieograniczony dostęp do danych transmisyjnych (tzw. metadanych), czyli informacji o połączeniach telefonicznych, a nawet ich próbach, oraz komunikacji elektronicznej. Dostęp ten nie dotyczy tylko treści tych rozmów czy korespondencji. Tak szerokie uprawnienia służb zostały w wielu państwach Unii Europejskiej uznane przez Trybunał Sprawiedliwości UE za naruszające prawo Unii, w szczególności godzące właśnie w gwarancje prywatności. Tymczasem te rozwiązania w Polsce wciąż obowiązują. Widzimy więc, że prywatność jest mocno ograniczona i rzeczywiście trzeba mocno postarać się, żeby choć na pewien czas zniknąć z „radarów”.
Służby to jedna strona, ale we wspomnianych przypadkach, dane wykorzystywane były przez media i internautów na podstawie informacji, które te osoby same o sobie zamieściły w mediach społecznościowych. Jeśli ktoś takie informacje zostawia, sam ogranicza swoją prywatność? Potrzebna jest większa kontrola nowych technologii?
Służby powinny mieć efektywne uprawnienia, choćby po to, by móc odnaleźć osobę poszukiwaną. To oczywiste. Zarazem, musimy zdawać sobie dzisiaj sprawę, że w dużej mierze sami zostawiamy po sobie ślad cyfrowy. Zresztą nie tylko o sobie samych. W ostatnich miesiącach wydaliśmy poradnik dotyczący publikowania wizerunków dzieci w sieci, np. przez szkoły i rodziców, gdyż to od dorosłych zależy, w jakiej mierze ten wizerunek będzie dostępny. A wpływa to też na kolejne pokolenia i ma dalekosiężne konsekwencje, bo tylko część dzieci potrafi się tak z rodzicami porozumieć, by współdecydować o swojej obecności w sieci. W praktyce większość rodziców w ogóle o to nie pyta dzieci, w szczególności tych najmłodszych. Później także wielu nastolatków nie zdaje sobie sprawy, że ten wizerunek w sieci może wpływać na ich późniejsze życie zawodowe czy relacje towarzyskie. Brakuje świadomości na ten temat i my staramy się naszymi działaniami edukacyjno-informacyjnymi ją wzmacniać.