Świadczą o tym dane rosyjskich służb celnych, pisze The Wall Street Journal. Dziennikarze WSJ przeanalizowali ponad 84 tysiące przesyłek zarejestrowanych przez rosyjskie służby celne w okresie po rozpoczęciu przez Zachód kampanii sankcji. Dokumenty pokazują, że większość przesyłek podwójnego zastosowania pochodziła z Chin.
Nie tylko Chiny
„Pomimo międzynarodowych protokołów weryfikacji i sankcji, dane dotyczące światowego handlu pokazują, że chińskie państwowe firmy obronne nadal wysyłają części wojskowe do rosyjskich firm obronnych objętych sankcjami. Udokumentowano, że te rosyjskie firmy używały tych samych części bezpośrednio podczas rosyjskiej wojny na Ukrainie” – powiedziała Naomi Garcia, analityczka w C4ADS, waszyngtońskiej organizacji non-profit, która specjalizuje się w identyfikowaniu zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego.
Czytaj więcej
Obowiązujące od 5 lutego sankcje grożą krajom UE niedoborem paliwa i wyższą inflacją – uważa węgierskie Ministerstwo Energii.
WSJ zwraca uwagę, że dziś Rosja jest wprawdzie w stanie zaspokoić krajową produkcją większość swoich podstawowych potrzeb wojskowych, ale w dużym stopniu uzależniona jest od importu technologii podwójnego zastosowania, takich jak półprzewodniki, które są niezbędne we współczesnej wojnie. A zachodnie sankcje wymierzone są m.in. w rosyjski przemysł zbrojeniowy, blokują eksport do Rosji towarów podwójnego zastosowania, w tym chipów komputerowych, kamer na podczerwień i sprzętu radarowego.
„Dokumenty celne i korporacyjne pokazują, że Rosja może nadal importować tę technologię przez kraje, które nie przystąpiły do sankcji. Wiele sankcjonowanych towarów nadal przechodzi przez kraje takie jak Turcja i Zjednoczone Emiraty Arabskie, których rządy są oskarżane o lekceważenie sankcji i brak kontroli” – pisze WSJ.