Mimo kumulacji przeciwności – spadku zamówień, inflacji, drogich surowców i energii – producenci mebli w zeszłym roku wciąż imponowali zaradnością. Nie da się inaczej wytłumaczyć wstępnych szacunków, które wskazują, że 2022 r. najprawdopodobniej udało się branży zamknąć przychodami sięgającymi 65 mld zł. Z pewnością na wyliczenia wpłynęły szybujące ceny wyrobów (czyli inflacja), ale rezultat oznacza utrzymanie poziomu sprzedaży z przedwojennego niezłego 2021 r.
O wielkości dochodów biznesu meblowego od dawna decyduje eksport. Tu także spektakularnego załamania nie było. To pozwala na ocenę, że meble znad Wisły wciąż plasują nas w czołówce liderów światowej produkcji sprzętów domowych.
Choć zabużański Wschód już od dawna przestał ważyć w eksporcie polskich mebli, to dziś i tak ogniskuje uwagę przedsiębiorców. Od 9 stycznia UE definitywnie zamknęła granice Wspólnoty dla rosyjskich mebli, problemem pozostaje import z Białorusi. Mińsk obowiązuje embargo na drewno i płyty meblowe, ale sprzęty zawierające dotowane surowce i komponenty wciąż wpuszczane są na Zachód.
Czytaj więcej
Produkcja sprzedana przemysłu wzrosła w grudniu o zaledwie 1 proc. rok do roku, najmniej od stycznia 2021 r., a produkcja budowlana zmalała o 0,8 proc. rok do roku. Ekonomiści uważają, że polska gospodarka przechodzi właśnie najcięższe chwile, a wiosną koniunktura zacznie się poprawiać.
– To dla nas ogromny problem, a przy tym zagadkowa sprawa: dlaczego tak bardzo się ślimaczy wprowadzanie unijnych restrykcji dla eksporterów mebli, których przecież dotuje proputinowski reżim Łukaszenki – dziwi się Maciej Formanowicz, założyciel i prezes giełdowej grupy Forte.