Zdaniem Tomasza Stanka, właściciela stoku Relaks w Karpaczu, teraz sytuacja jest gorsza niż podczas pandemii. – Wtedy musieliśmy się zamknąć, ale przynajmniej była jakaś pomoc finansowa. Rok temu o tej porze mieliśmy zarezerwowane 70 proc. miejsc na ferie, dzisiaj tylko 25 proc. – mówi Tomasz Stanek. Liczy się z tym, że będzie musiał podnieść ceny karnetów nawet o 40 procent. – To nie zrekompensuje rosnących kosztów, ale jeśli będziemy dalej podnosić ceny, zostaniemy z pustym hotelem i pustymi wyciągami – przyznaje Tomasz Stanek.
Alpejska konkurencja
Ceny ferii zagranicznych uzależnione są od daty wyjazdu. Mieszkańcy Lubelskiego, Łódzkiego, Podkarpackiego, Pomorskiego, Śląskiego, Podlaskiego i Warmińsko-Mazurskiego spędzą je w Alpach taniej niż ci z pozostałych regionów Polski. Wyjadą na ferie w styczniu, gdy w Alpach jest niski sezon. – W poprzednich latach oznaczało to niższe ceny pobytów, tańsze skipassy, nawet karnety w cenie pobytu. To już nieaktualne. Wybierający się na narty w styczniu 2023 r. mogą liczyć na pobyty tańsze o ok. 300–400 zł od osoby niż w lutym i nieco tańsze skipassy niż w wysokim sezonie, ale nie w każdym ośrodku narciarskim – wskazuje Jarosław Kałucki, ekspert narciarski w Travelplanet.pl.
Najtańsze narciarskie wakacje w Alpach do początku lutego można spędzić we włoskich Passo Tonale, Val di Sole, Val di Fiemme, Livigno czy francuskim Superdevoluy. Za sam tygodniowy pobyt (bez wyżywienia) trzeba zapłacić ok. 900–1000 zł od osoby, do tego za sześciodniowy skipass od ok. 250 euro (Livigno) do 320 euro (Val di Sole). W lutym cena pobytu wzrasta o ok. 300–400 zł, skipassu – o 30 euro.
Narciarskie wakacje we francuskim Tignes czy austriackich Soelden, Kaprun–Zell am See można zarezerwować już od 1100–1300 zł w styczniu (bez wyżywienia). – W Soelden w styczniu za skipass zapłacimy 310 euro, w lutym o 10 euro więcej. W Kaprun po 17 grudnia 2022 r. skipass kosztuje prawie 340 euro, ale jest on ważny również w Saalbach–Hinterglemm–Leogang–Fieberbrunn – wylicza Jarosław Kałucki. I radzi, aby wyjeżdżając tej zimy w Alpy, wybrać opcję rezerwacji z wyżywieniem. To koszt od 1400–1500 zł w mniejszych ośrodkach, jak włoskie Andalo Paganella, Folgaria–Lavarone czy austriacki Mallnitz– Ankogel. Zwykle są to hotele oddalone od stoków o kilka– kilkanaście minut jazdy skibusem.
Radosław Damasiewicz, Prezes Travelplanet.pl
Na początku listopada rezerwacje narciarskie do krajów alpejskich stanowiły niecałe 10 proc. rezerwacji na ferie. Nie jest to zaskoczeniem – po pierwsze, do umiejętności jazdy na nartach przyznaje się niecałe 30 proc. Polaków, zaś ci, którzy to potrafią, zazwyczaj czekają z rezerwacjami do pojawienia się pierwszych komunikatów śniegowych z miejscowości, do których wybierają się na narty. W tym sezonie organizatorzy wypoczynku nie wprowadzili tzw. gwarancji śniegu, a tylko niektórzy oferują możliwość bezkosztowego odwołania wyjazdu na trzy tygodnie przed przyjazdem. To może opóźniać decyzje turystów, którzy muszą rozważyć, czy opłaca się zaryzykować teraz i kupić taniej, czy machnąć ręką na oszczędności i czekać na pewny śnieg. Tyle że wtedy będzie już drożej.
Gdzie i jaki karnet warto kupić
Karnety w alpejskich ośrodkach zdrożały o kilka–kilkanaście procent. Zniknęły oferty free ski w niskich sezonach (grudzień do Bożego Narodzenia, styczeń i od drugiej połowy marca do końca sezonu) dostępne w latach poprzednich. Taniej można upolować karnet przy rezerwacji pobytu w biurze podróży albo kupić go przez stronę internetową z kilku, a nawet kilkunastoprocentową zniżką. W tym sezonie ceny zmieniają się dynamicznie. Najdrożej zapłacimy w kasie przy stoku. Dobrym rozwiązaniem jest zakup karnetu sezonowego, obejmującego kilkanaście ośrodków. Na taki skipass można jeździć w ośrodkach słowackich (Jasna, Strbskie Pleso, Tatrzańska Łomnica), czeskich (Jested pod Libercem, Szpindlerowy Młyn), w Szczyrku oraz w alpejskich resortach Ankogel – Mallnitz (z Lodowcem Moelltaller) i Muttereralm – Gotzens tuż za Innsbruckiem.