Akcje Credit Suisse traciły podczas środowej sesji prawie 30 proc. Kilkakrotnie wstrzymywano obrót nimi na lokalnej giełdzie. Paniczna wyprzedaż szwajcarskiego banku pociągnęła w dół papiery innych europejskich banków. Akcje BNP Paribas traciły po południu 11 proc., Societe Generale taniały o 12 proc., Deutsche Banku o 8 proc., Commerzbanku o 9 proc., HSBC o prawie 5 proc. Niemiecki indeks giełdowy DAX tracił wówczas 2,5 proc., francuski CAC 40 3,2 proc., a hiszpański Ibex 35 zniżkował o 3,7 proc.
Bezpośrednim impulsem do panicznej wyprzedaży była wiadomość, że Saudi National Bank, największy inwestor w Credit Suisse, nie udzieli dalszego wsparcia finansowego temu bankowi. – Nie możemy tego zrobić, bo nasze udziały przekroczyłyby 10 proc. To kwestia regulacyjna – stwierdził w rozmowie z Agencją Reutera Ammar al-Khudairy, przewodniczący rady dyrektorów Saudi National Banku.
Czytaj więcej
Akcje Credit Suisse spadły w ciągu jednej sesji prawie o 25 proc. Część inwestorów traktuje już ten bank jako poważne zagrożenie dla globalnego systemu finansowego. Traci też polska giełda.
Oblicza paniki
Kilka godzin wcześniej Axel Lehmann, przewodniczący rady dyrektorów Credit Suisse, przekonywał w wywiadzie dla CNBC, że jego bank nie myśli o ewentualnej pomocy rządowej. – Jesteśmy regulowani, mamy silne współczynniki kapitałowe i bardzo silny bilans. Mamy wszystkie ręce na pokładzie. Więc nie jest to dla nas tematem – deklarował Lehmann. Dzień wcześniej Urlich Koerner, prezes Credit Suisse, uspokajał, że jego bank doświadczył znaczącego napływu depozytów po upadku amerykańskiego Silicon Valley Banku (SVB). Sygnał z Saudi National Banku mówiący o braku zamiarów dalszych inwestycji w Credit Suisse wystarczył jednak, by poważnie wystraszyć inwestorów.