Kiedy w piątek media obiegła wiadomość o zatrzymaniu znanego z opozycyjnych sympatii adwokata, przebiła nawet na chwilę zainteresowanie zagrożeniem rosnącą falą koronawirusa. W akcji CBA zatrzymano 12 osób, w tym biznesmena Ryszarda Krauzego. Jednak od samego początku to Roman Giertych ogniskował całą uwagę opinii publicznej. Napięcie budowało się powoli. Po zasłabnięciu podczas zatrzymania były polityk trafił do szpitala, gdzie pojawiły się poważne wątpliwości - podnoszone przez adwokatów - czy prokuratura skutecznie ogłosiła zarzuty byłemu wicepremierowi. Osoby, które miały kontakt z mecenasem Giertychem wskazywały bowiem, że jego stan zdrowia był poważny, a kontakt z nim utrudniony. Kodeks postępowania karnego wskazuje natomiast jasno: przed zastosowaniem środka zapobiegawczego sąd albo prokurator stosujący środek przesłuchuje podejrzanego, chyba że jest to niemożliwe z powodu jego ukrywania się lub jego nieobecności w kraju.
Czytaj także:
Wojciech Tumidalski: Prokuratorski strzał w stopę z Poznania do Warszawy
Śledczy znaleźli się w trudnej sytuacji, gdyż na swoje czynności mieli zaledwie 48 godzin od momentu zatrzymana. Nie wiadomo, jaki był pierwotny plan prokuratury, ale jednak szybko stało się jasne, że jeżeli noszono się z zamiarem aresztowania Giertycha, nic z tego nie wyjdzie. W zamian prokuratura wydała wobec Giertycha postanowienie o zastosowaniu środków wolnościowych m.in. o 5 milionach złotych poręczenia majątkowego i zawieszeniu w czynnościach adwokata.
Już w sobotę wieczorem prokuraturę dobił poznański sąd, który nie przychylił się do jej wniosku o tymczasowy areszt zarówno dla Ryszarda Krauze, jak i czterech innych podejrzanych w sprawie wyprowadzenia pieniędzy ze spółki Polnord. Co więcej, sąd nie tylko odrzucił wnioski o areszt, ale nie zastosował wobec tych osób nawet łagodniejszych środków wolnościowych. Jak przyznał jeden z obrońców zatrzymanych, sąd stwierdził, że „nie ma wysokiego uprawdopodobnienia popełnienia czynu". Co można odczytywać, że materiał dowodowy prokuratury nie był tak mocny jak jeszcze dzień wcześniej zapewniał rzecznik CBA.