Gdy w Madrycie opublikowano w poniedziałek wieczorem list byłego króla (abdykował w 2014 r.) do syna Filipa VI, jego autor był już poza ojczyzną. Chciał uniknąć kłopotliwych pytań, żenujących zdjęć. Nie podał nawet miejsca, gdzie od tej pory będzie mieszkał, choć zdaniem konserwatywnego dziennika „ABC" chodzi o Dominikanę. Tam monarchę jest gotów gościć kubański miliarder Pepe Fanjul.
Czy mógłbyś się zamknąć?
Punktem zwrotnym okazało się zeznanie, jakie złożyła była kochanka Burbona Corrina Larsen szwajcarskim prokuratorom 18 grudnia 2018 r. Przyznała w nim, że Juan Carlos przekazał na jej tajne konto bankowe 65 mln dolarów.
Deklaracja, która dopiero kilka tygodni temu ujrzała w Hiszpanii światło dzienne, uruchomiła lawinę doniesień o podejrzanych transakcjach finansowych króla, w szczególności 100 mln dolarów, jakie przekazał mu władca Arabii Saudyjskiej za organizację kontraktu na budowę przez Hiszpanię sieci superszybkiej kolei AVE.
Król już wcześniej nie miał dobrej opinii. Gdy na jaw wyszły kwity z Panamy, zbiór tajnych dokumentów z rajów podatkowych uzyskanych dzięki wyciekowi z kancelarii Mossach Fonseca, okazało się, że Juan Carlos jest związany z kilkunastoma funduszami offshore, a beneficjentem niektórych z nich uczynił Filipa VI. Obecny monarcha wyrzekł się wtedy jakiegokolwiek spadku po ojcu, pozbawił go także wartej 200 tys. euro rocznej subwencji.
Dom królewski podkreśla, że decyzję o wyjeździe podjął sam Juan Carlos. Wiadomo jednak, że tak on, jak i Filip VI mieli w tym wspólny cel: uratowanie monarchii. To zaś wcale nie jest takie pewne: zdaniem instytutu Sinoptica utrzymania obecnego ustroju chce już tylko 34,6 proc. Hiszpanów, podczas gdy 51,6 proc. wolałoby żyć w republice.