Kiedy rozpoczynał się sobotni zarząd Nowej Lewicy, w zasadzie wszystko było już przesądzone. Grupa zbuntowanych posłów kwestionujących przywództwo Włodzimierza Czarzastego została zawieszona i tym samym straciła wpływ na decyzje zarządu. Szło o powołanie dwóch frakcji (SLD i Wiosny), a tym samym o konsolidację Nowej Lewicy lub utworzenie większej liczby frakcji, co wiązałoby się z zerwaniem porozumienia dotyczącego podziału władzy w nowym ugrupowaniu.
Motywacje wewnętrznej opozycji są złożone, dominują jednak ambicje personalne. W środowisku mówi się o ograniczaniu wpływów starych partyjnych bossów. Partia cierpi na deficyt 30- i 40-latków, potrzebna jej świeża krew. Ale koszt tej operacji, w postaci oddania połowy udziałów Wiośnie, nie przypadł do gustu dotychczasowym rozgrywającym. W przeszłości takie zamknięcie prowadziło do słabych wyników wyborczych, zwłaszcza w samorządach, gdzie wpływy lewicy topnieją od lat (w ostatnich wyborach SLD zdobył 11 sejmikowych mandatów na 552 miejsca). W 2014 r. brałem udział w sklejaniu szerokiej społecznej koalicji SLD i ruchów miejskich w Gdańsku. Na moment przed ogłoszeniem wspólnego startu projekt został storpedowany przez kierownictwo partii w mieście. Efekt? Zero lewicowych radnych (co ciekawe, jedna z głównych oponentek zawieszenia szyldu SLD przeszła później do Nowoczesnej).
Porozumienie w sprawie Funduszu Odbudowy wywołało wiele pytań, podgrzewanych przez sojuszników/konkurentów z opozycji. Fakt ten wykorzystał niekryjący ambicji liderskich poseł Tomasz Trela. Podobne rozmowy z politykami PiS w sprawie podwyżek uposażeń dla posłów i senatorów nie wywołały tak ostrych reakcji. W kwietniu Trela bronił negocjacji z rządem („My nie złożyliśmy propozycji do PiS-u, tylko do rządu"), teraz twierdzi, że nie siada się do stołu z PiS. W przeszłości pełnił funkcję zastępcy prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, a w wyborach samorządowych organizował jedną listę opozycji w mieście. Czy Nowa Lewica pod wodzą Treli roztopiłaby się w projekcie opozycyjnym? Historia Inicjatywy Polskiej Barbary Nowackiej unaocznia rezultaty takiej polityki – ekspozycja popularnej liderki, ale bez jej programu.
Kongres NL zaplanowany jest na 9 października. Może potrzebna jest mediacja autorytetów (naturalnym kandydatem byłby Aleksander Kwaśniewski). To by pomogło wyjaśnić, kto zostaje, kto wychodzi, kto robi krok wstecz, komu z lewicą nie po drodze.
Chwilę po zawieszeniu członków zarządu Leszek Miller tweetował, że „sługusi PiS-u odebrali lewicy demokrację". To zaskakujące w ustach polityka, który 20 lat temu doprowadził do stworzenia jednolitej partii SLD, marginalizując koalicjantów i wprowadzając model wodzowski, z którego czerpali Tusk i Kaczyński. Potwierdza się stara zasada polityki, że największe emocje wywołują konflikty we własnych szeregach. A to dopiero początek politycznej próby ognia: Nowa Lewica wyjdzie z niej wzmocniona lub nie wyjdzie wcale.