Rano w piątek niezidentyfikowany obiekt wleciał znad Ukrainy nad Polskę - podało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Rzecznik tej formacji ppłk Jacek Goryszewski poinformował "Rzeczpospolitą", że służby prowadzą poszukiwania obiektu na południowy wschód od Zamościa, a w akcji uczestniczą m.in. żołnierze WOT, grupy poszukiwawczo-ratownicze oraz załoga śmigłowca.
Były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak ocenił, że komunikat DORSZ jest mało precyzyjny, ponieważ nie wskazuje miejsca, "gdzie ten pocisk upadł". - Wszyscy go (pocisku - red.) teraz szukają - zaznaczył generał w rozmowie z Polsat News.
Czytaj więcej
Ok. godz. 7:00 doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej. Prawdopodobnie niezidentyfikowany obiekt, który wleciał nad Polskę, to była rosyjska rakieta - przekazało polskie wojsko.
Gen. Waldemar Skrzypczak: Dlaczego nie mamy szczelnego systemu obrony powietrznej?
- Zaskoczony jestem tym, bo po podobnych wydarzeniach nadal nie jesteśmy w stanie mieć szczelnego systemu obrony powietrznej. Pomijam możliwości zwalczania środków, które wlatują do Polski, ale przede wszystkim monitorowania, rozpoznawania, zidentyfikowania miejsca, gdzie pociski upadły — mówił.
- Nie rozumiem, dlaczego nadal my nie mamy szczelnego systemu - podkreślił Waldemar Skrzypczak