Temat drzew wraca regularnie, zwłaszcza kiedy dochodzi do kolejnej tragedii z powodu powalonego pnia lub procesu o odszkodowanie.
W burzę i pogodę
Wypadki zdarzają się nie tylko podczas burzy i nie tylko jesienią, ale także gdy pogoda jest piękna. Przykład to tragedia czterolatki śmiertelnie przygniecionej przez konar starego, wręcz zabytkowego drzewa, który runął w miejskim parku w Szczawnie-Zdroju na Dolnym Śląsku, gdy dziewczynka pozowała do rodzinnego zdjęcia. Drzewo było zabezpieczone linami, ale za słabymi. Rodzice dziewczynki domagają się 2 mln zł zadośćuczynienia za krzywdę wywołaną stratą dziecka.
– Odpowiedzialności gminy upatrujemy w nienależytym zabezpieczeniu drzewa, niedostatecznej jego pielęgnacji i słabości lin podtrzymujących konar, co skutkowało przewróceniem się jednego z pni, a w konsekwencji śmiercią dziecka – wyjaśnia mec. Monika Wypych-Jezierska, pełnomocnik rodziców.
Bywają też sprawy mniej dramatyczne, ale skomplikowane. Krakowskie sądy rozpatrywały pozew kobiety, która poważnie się poturbowała, próbując ominąć powaloną na szosę akację. Pozwała miejscowe nadleśnictwo, a sąd zasądził jej od niego 200 tys. zł zadośćuczynienia. Uznał, że do wypadku doszło w związku z działaniem Lasów Państwowych, a nie Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (choć zarządca drogi odpowiada za porządek na drodze), gdyż drzewo rosło poza pasem drogowym – na terenie lasu. Niedbalstwo Lasów, a w prawie cywilnym już ono wystarczy do przypisania odpowiedzialności, polegało na tym, że drzewo miało słabe ulistowienie w porównaniu z innymi, co wskazywało, że obumiera i jest podatne na powalenie przez wiatr.
Wina i nieszczęścia
W ocenie Sądu Apelacyjnego w Krakowie (I ACa 978/15) nie sposób jednak wymagać bezustannego monitorowania stanu drzew wzdłuż drogi. Dlatego powództwo oddalił. Uznał, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, za który nikt nie ponosi odpowiedzialności.