– Likwidacja zmiany czasu jest przesądzona – ogłosił pod koniec sierpnia przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Kilkanaście dni później sprecyzował, że ta sprawa nie będzie regulowana na poziomie unijnym, a kraje członkowskie same zdecydują, czy chcą pozostać przy stosowanym obecnie czasie letnim czy zimowym.
Słuchając wypowiedzi polityków PSL, można dojść do wniosku, że jest to ich międzynarodowy sukces. – Możemy być z tego dumni, że PSL był inicjatorem tego pomysłu i w Polsce, i w Europie – mówił w Sejmie prezes partii Władysław Kosiniak-Kamysz. A na koncie twitterowym ugrupowania działacze promują hasło #czasowstrzymywacz.
Powody dobrego samopoczucia ludowców są dwa. Pierwszym jest fakt, że w ubiegłym roku wnieśli w Sejmie projekt ustawy o zaprzestaniu zmiany czasu, który zyskał aprobatę Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, zanim wpłynęło stanowisko rządu o niezgodności z prawem europejskim.
Drugim powodem są działania europosła PSL Andrzeja Grzyba. – Zebrał wokół siebie grupę kilkudziesięciu europosłów z różnych krajów i rozpoczął nacisk na Komisję Europejską w celu rozwiązania tego problemu – zachwala rzecznik PSL Jakub Stefaniak.
Problem w tym, że w europejskich mediach o polskich zasługach pisze się niewiele. Akcentowana jest tam zwłaszcza rola Finlandii, gdzie 70 tys. osób podpisało się pod petycję, zaakceptowaną później przez parlament. „Rząd Finlandii naciskał na zmianę, aby zmaksymalizować korzyści zdrowotne ze światła słonecznego" – napisał wpływowy portal Politico.eu.