Frachtowiec MV Priscilla pod koniec lipca wpłynął na mieliznę w pobliżu Pentland Skerries, grupy czterech wysp położonych przy wschodnim ujściu cieśniny Pentland Firth oddzielającej archipelag Orkadów od północnej Szkocji. Masowiec tkwił na skałach przez tydzień.
Z pomocą sześcioosobowej załodze pospieszyli m.in. ratownicy z Królewskiego Narodowego Instytutu Łodzi Ratunkowych (Royal National Lifeboat Institution, RNLI) z Thurso. Nikt nie odniósł obrażeń.
Dochodzenie w sprawie incydentu przeprowadziła brytyjska Agencja Badania Wypadków Morskich (MAIB). Śledczy ustalili, że oficer wachtowy zbyt późno zauważył, że jednostka zboczyła z kursu, a gdy to zrobił, zmienił kurs tak, że wystawił statek na "bezpośrednie niebezpieczeństwo". Zdaniem śledczych, do wypadku doszło, ponieważ pełniący wachtę na mostku oficer przez dwie godziny oglądał na ekranie swego telefonu teledyski, zamiast monitorować pozycję frachtowca.
MAIB ustaliła też, że alarm nawigacyjny nie ostrzegł o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Choć do wypadku doszło w nocy, żaden z pozostałych członków załogi nie pełnił służby obserwacyjnej.
Agencja poinformowała, że po incydencie armator zmienił procedury obowiązujące na pokładzie, został też poproszony o poprawienie standardów trzymania wachty.