Dawno nie widziałem wystawy tak pięknie skomponowanej z jej otoczeniem, jak w przypadku jubileuszowej ekspozycji w Płocku. Prace Franciszka Maśluszczaka, jednego z najciekawszych polskich współczesnych malarzy i grafików we wnętrzach płockiego Spichlerza prezentują się znakomicie. To mogłaby być właściwie stała ekspozycja obchodzącego w tym roku 40-lecie pracy artysty. Malarskie wizje Maśluszczaka, przepełnione nostalgią i poezją idealnie wpisują się w architekturę płockiego spichlerza, w jego drewniany wystrój.
Zobacz galerię zdjęć
Maśluszczak, mimo dużego zainteresowania twórczością ze strony galerii i muzeów bardzo niechętnie zgadza się na wystawy, nie tylko zresztą w Polsce. Zwykle – jak stwierdziła żona – trzeba go namawiać wiele miesięcy, a okres przygotowań trwa około dwóch lat. Tym razem było inaczej: propozycję Leonarda Sobieraja, dyrektora Muzeum Mazowieckiego w Płocku artysta przyjął niemal natychmiast, a po wernisażu nie krył satysfakcji.
Cała ta jubileuszowa ekspozycja utrzymana jest w tonacji jesiennej zadumy i nostalgii. Podkreśla to oryginalna aranżacja. Podpisy pod pracami umieszczona są na jesiennych liściach. A prezentowane obrazy to owoc jego bliskich i dalekich podróży. Artysta, który – jak powiedział kiedyś ks. prof. Jarosław Stoś – „maluje sen, myśli, beznadzieję, a nawet różnice poglądów" dużo uwagi poświęca człowiekowi . Świat namalowany w barwach pastelowych, ciepłych i łagodnych pełen jest miłości i nadziei, choć nie pozbawiony trosk i absurdów. Mamy tam greckie pejzaże i wizyty w małych polskich, zwłaszcza, kresowych miasteczkach. Maśluszczak pochyla się nad ludzkimi marzeniami, nad bliźnimi, którzy czują się zagubieni w dzisiejszym świecie, których inni mijają obojętnie.
Pamiętam dobrze cykl obrazów pod wiele mówiącym tytułem „Lśnienie zwykłych ludzi". Myślę, że pasuje on do całej jego twórczości. Franciszek bowiem nadaje ludziom ich pełen koloryt i głębszy wymiar.