Moje przemyślenia powstały już na tle pierwszych propozycji ustawy o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Prezydent Duda rzecz jasna odmówił jej podpisania – niemniej wokół ustawy odbyła się sensowna dyskusja, choć obecne propozycje przedstawione przez premiera Tuska i ministra Bodnara mają charakter pełniejszy i oczywiście dojrzalszy.
Proponowana ustawa w pewnym zakresie zawierała propozycje co do zasady bezsporne i bezdyskusyjnie potrzebne, w świetle dramatycznej destrukcji sądownictwa polskiego w latach 2015– 2023. Niemniej moja wypowiedź opiera się na przekonaniu, że zmiany dotyczące sędziów i sądownictwa muszą być uważane jedynie za konieczne przywrócenie elementarnego standardu. Nie będą one wystarczające dla zasadniczej zmiany zaufania do sędziów i sądów, a tym samym mogą okazać się niewystarczającym zabezpieczeniem przed recydywą populizmu, jeśli nie zostaną uchylone przyczyny, dla których populiści uznali sądy za najbardziej oczywisty obiekt swojego ataku.
Czytaj więcej
Czy strony postępowania mają uznawać wyroki wydane przez neosędziów za nieistniejące? A może w zależności od tego, czy kwestionowały skład sądu? Chaos prawny przerodził się w szaleństwo prawne.
Problem jest niezwykle złożony i wielowątkowy. Moim celem jest w tym przypadku tylko i wyłącznie uzasadnienie dla powierzenia istotnego wpływu przedstawicieli sądowych zawodów prawniczych, przede wszystkim radców prawnych i adwokatów, w procesie doboru i wyboru sędziów. I to pomimo pełnej świadomości, że proponowane rozwiązanie nie jest zgodnie z treścią konstytucji.
Punkt odniesienia
Jakakolwiek reforma wymiaru sprawiedliwości, w szczególności (ale nie wyłącznie) reforma systemu selekcji do zawodu sędziego musi przyjmować za punkt wyjścia stan obecny wymiaru sprawiedliwości. Przy czym – stan obecny należy rozumieć szeroko, w gruncie rzeczy jako łącznie pojmowany stan wymiaru sprawiedliwości w 2023 r. i jednoczenie w 2015 r. Chodzi o to, że wszystko, co się działo (niestety dzieje nadal) z polskim wymiarem sprawiedliwości wskutek działalności ministra Zbigniewa Ziobry przez osiem lat, w istocie nie tylko prowadziło do rosnącego uzależnienia sądów od decyzji politycznych jednej partii, ale zarazem zamaskowało jego rzeczywiste, istniejące od lat i nierozwiązane problemy.