„Odezwał się do króla Abiszaj, syn Serui: «Dlaczego ten zdechły pies przeklina pana mego, króla?” (2 Sam 16,9), czyli nie tylko o psach
Skończyły się wakacje i powoli kończy lato, a z nimi do przeszłości odchodzą nie tylko gorące dni, ale także gorące letnie spory. Okazało się bowiem, że w spolaryzowanym społeczeństwie prawdziwy skandal może wywołać nawet językoznawca, wskazujący, jak „odpowiednie dać rzeczy słowo”. Jeśli kogoś szczęśliwie sprawa ta ominęła, to przypomnę, że w połowie lipca profesor Jerzy Bralczyk w TVP wskazał, że obce mu jest mówienie, że pies, nawet najukochańszy, umiera. „Nie, pies niestety zdechł”, stwierdził i wywołał ogromny skandal. Media społecznościowe zalała krytyka nieczułego językoznawcy, który nie potrafi zrozumieć, że najlepszy przyjaciel człowieka, często członek rodziny, odchodzi tak jak człowiek. I nic nie zmienia faktu, że profesor wypowiedź swą poprzedził zastrzeżeniem, że jako człowiek stary preferuje „tradycyjne formuły i sposób myślenia”. Nie była to więc wypowiedź ex cathedra, nakazująca stosowanie konkretnych czasowników, ale wyraz jego preferencji językowych. Nie ma to jednak znaczenia, ponieważ tego typu androny, wypowiadane przez osobę publicznie znaną, domagają się natychmiastowej i ostrej reakcji. Na głowę profesora posypały się więc gromy, ba! nawet życzenia śmierci, tj. zdechnięcia…
Czytaj więcej
Z trudem dopatruję się nawiązania do „Ostatniej wieczerzy” w scenie z ceremonii otwarcia igrzysk. Jeśli jednak celem reżysera było przesłanie „włączenia, a nie dzielenia”, to bardzo mu się to nie udało.
Język i wartości
Niezwykle ciekawym zjawiskiem jest, że język budzi w nas tyle emocji. Wcale nie jest nam wszystko jedno, co się mówi lub pisze. Słowa potrafią w końcu „zabić tak jak nożem”, znieważać, naruszać dobra osobiste czy uczucia religijne. Profesor Bralczyk zauważył w autokomentarzu do wylanego na niego wiadra pomyj (hejtu), że język łączy się z wartościami, które uruchamiają w nas silne reakcje. Często jednak mylimy ustalenie znaczenia słów z ustaleniem tych wartości. Problem w tym, że różne osoby przypisują poszczególnym wyrazom wartości odmienne. Wyraz „zdechnąć” użyty w stosunku do najlepszego przyjaciela człowieka nie jest według językoznawcy pejoratywny, choć niektórzy tak uważają. A spór jest zupełnie pozorny, bo profesor psy i inne zwierzęta ceni, a także bliska jest mu świętofranciszkowa troska o „braci mniejszych”, choć wyjątkowość człowieka wśród innych stworzeń w jego wrażliwości językowej przekłada się na rozróżnianie słów, zgodnie z ich historycznymi znaczeniami.
Można było znaleźć także uczone wypowiedzi duchownych, którzy wskazywali, że „uczłowieczanie” czworonogów stanowi degradację człowieka. Może i jest w tym racja, jednak osobiście wolę bardziej zdystansowane podejście, któremu przed wielu laty dał wyraz nieodżałowany Jeremi Przybora w piosence „Zdechł pies” – zmiana czasownika na „zmarł” sprawia, „że już mu nie żyć milej jest”. Notabene, językowi angielskiemu takie subtelności są obce – jeden czasownik określa śmierć zarówno człowieka, jak i zwierzęcia.