Anna Nowacka-Isaksson: Skazanych za gwałt jest więcej

Minęło sześć lat od wdrożenia ustawy o zgodzie na seks. Wątpliwości są nadal.

Publikacja: 05.06.2024 04:30

Anna Nowacka-Isaksson: Skazanych za gwałt jest więcej

Foto: Adobe Stock

Wgrudniu 2017 r. szwedzki rząd przedstawił ustawę o zgodzie na seks w wyjątkowych okolicznościach. Wówczas to w kraju rozprzestrzeniał się z ogromnym rozmachem ruch #Metoo. Powołano grupy koordynacyjne, pojawiły się apele kilkudziesieciu grup zawodowych i prywatnych, które zwracały uwagę na molestowanie seksualne i domagały się przeciwadziałania.

O napaściach seksualnych świadczyły aktorki, artystki, prawniczki, lekarki, studentki, biznesmenki, kobiety ze świata polityki oraz zatrudnione w obronie, w marynarce i w szwedzkim kościele, przedstawicielki PR, ruchu związkowego, branży budowlanej oraz sportu. Mówiło się wówczas o rewolucji będącej częścią globalnej fali feminizmu, która przetoczyła się w znacznej części w mediach, gdzie zapanowała logika odwrotnego dowodu. Zgodnie z nią, oskarżonego np. o wykorzystnie seksualne uznawano publicznie za winnego do czasu udowodnienia czegoś przeciwnego. W praktyce ruch #Metoo zainspirował wiec legislację dotyczącą przestępstw seksualnych i przyspieszył przyjęcie ustawy o zgodzie na seks. Przepisy te opierały się na zasadzie, że seksualne działania, w których jedna ze stron nie uczestniczy dobrowolnie, klasyfikuje się jako gwałt. Wcześniejsze prawo przewidywało, że gwałt determinuje przemoc, groźby lub to, że ofiara znajduje się w szczególnie wrażliwej sytuacji. Projekt ustawy był przedmiotem ostrej krytyki m.in ze strony Rady Legislacyjnej, która go odrzuciała (jej zadanie to weryfikacja projektów prawa zanim rozpatrzy je parlament).

Czytaj więcej

Anna Nowacka-Isaksson: Gwałcili, choć spali

Według rady, proponowane regulacje nie spełniały wymogu kryterium przewidywalności i praworządności. Stwierdzono, że przy wydawaniu werdyktu sędziowie będą się kierowali własnymi normami i doświadczeniami, jeżeli chodzi o ocenę: ”jakie uczestnictwo w jakich działaniach seksualnych nie powinno się zaakceptować jako dobrowolne.” Rada zastrzegła, że kwestii dobrowolnego udziału nie można z całą pewnością stwierdzić, zanim nie zostaną zbadane i ocenione okoliczności. Projekt oznacza w praktyce, że wprowadza się zupełnie nowe znamię przestępstwa o nieokreślonym zakresie. Zdaniem rady, na podstawie brzmienia proponowanych przepisów nie można przewidzieć w jakich pzypadkach istnieją przesłanki do ponoszenie odpowiedzialności karnej. Poważne zarzuty zgłosił również profesor prawa karnego Claes Lernestedt, który stwierdził, że regulacja stanowi bardziej podręcznik wychowania seksualnego dla młodzieży, niż wytyczne dla sędziów. Z kolei ówczesna przewodnicząca Izby Adwokackiej Anne Ramberg ostrzegała przed politycznym populizmem i wskazywała, że po wejściu w życie nowej ustawy skazywanie sprawców przestępstw seksualnych nie stanie się częstsze . Jednak mimo tych obiekcji zgłaszanych przez różne środowiska ustawę o zgodzie na seks przegłosowały ostatecznie wszystkie partie w parlamencie. I stało się inaczej, niż ostrzegała wspomniana przewodnicząca Izby Adwokackiej. Zgodnie z ustaleniami Rady Prewencji Przestępstw, więcej przypadków osądzono jako gwałt, co wskazuje na to, że prawo osiągnęło pożądany efekt. Wzrosła też ilość zgłoszeń na policję o gwałcie.

Największa zmiana jest widoczna w statystyce aktów oskarżeń i werdyktów, w których sprawcy usłyszeli wyrok skazujący. W 2022 r. skazańców było ponad dwukrotnie więcej w porównaniu z latami przed zmianą legislacji. "Sprawy, w których wczesniej nie wskazano winnego, teraz kończą sie inaczej" - ocenia Lars Lewenhagen z Rady Prewencji Przestępstw. "Dotyczy to przypadków pasywności, czyli gdy ofiara nie wykazuje aktywnych działań, nie walczy z napastnikiem, będąc prawdopodobnie w stanie „zmrożenia”.Odnosi sie to także do przypadów z elementem zaskoczenia" - skomentował ekspert. Omawianą kwestię badała też dziennikarka „Expressen”, Jenny Strindlöv. W serii artykułów przedstawiła sytuację na rozprawach od 2018 r, czyli od roku, w którym ustawa o zgodzie na seks zaczła obowiązywać. Z narracji Strindlöv wynika, że liczba procesów o gwałty w Szwecji wzrosła radykalnie, z tym, że stały się one o wiele bardziej nieprzewidywalne.

Coraz częściej sędziowie różnych instancji nie byli zgodni, co do tego, jaki mają wydać wyrok. W ubiegłym roku w jednej piątej procesów o gwałt, sędziowie mieli rozbieżne opinie w kwestii tego czy należy skazać czy uniewinnić pozwanego. Brak konsensusu spowodowany był na ogół różnym podejściem do przedstawionych dowodów w sądach apelacyjnych, a nie pojawieniem się jakiegoś dodatkowego materiału obciażającego. Często chodziło o ustną narrację przebiegu wydarzeń, gdzie słowo ważyło przeciwko słowu przeciwnej strony.

"Expressen" raportuje o rozbieżnościach, np. o przypadku, gdy dwoje pijanych uczniów gimnazjum "obściskiwało się" w klubie/kawiarni. Po wydarzeniu uczennica zwierzyła sie koleżance, że może flirt posunął się nieco za daleko, bo chłopak bowiem włożył rękę pod jej spodnie i palec w pochwę. Dziewczyna jednak nie potraktowałą tego jako napaści. Podejrzany z kolei twierdził, że dziewczyna wyraziła ustnie zgodę, gdy pytał ją explicite o przyzwolenie. Sąd skazal -18 latka za gwałt na trzy lata więzienia, co instancja odwołąwcza uznała potem jako gwałt przez zaniedbanie. Za ten czyn oskarżony otrzymał cztery miesiące pozbawienia wolności. Nastolatek który wkłąda palce w waginę rówieśniczki może być w świetle ustawy gwałcicielem. "Terminologia jest niefortunna" - oceniał profesor prawa cywilnego sztokholmskiego uniwersytetu, Marten Schultz. "Jeżeli się nie ma dostatecznej kontroli nad tym jak daleko sięga przyzwolenie na seks, to czyn zakwalifikuje się do tej samej kategorii co gwałt z napaścią, z groźbami i ze znęcaniem się. Nawet jeżeli ten ostatni czyn jest zbrodnią" - dodał prof. Schultz. W raporcie z 2016 r., stanowiącym podstawę obowiązujących obecnie regulacji, skoncetrowano się na kwestii dobrowolności i objęto odpowiedzialnością karną także napaść przez zaniedbanie. Wnioskowano też o wykreślenie słowa gwałt z ustawy. Prawo powinno zastąpić je „seksualną napaścią”, czyli ogólnym określeniem. Marten Schultz uważa, że propozycja jest słuszna. Debata nadal trwa.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej” w Szwecji

Wgrudniu 2017 r. szwedzki rząd przedstawił ustawę o zgodzie na seks w wyjątkowych okolicznościach. Wówczas to w kraju rozprzestrzeniał się z ogromnym rozmachem ruch #Metoo. Powołano grupy koordynacyjne, pojawiły się apele kilkudziesieciu grup zawodowych i prywatnych, które zwracały uwagę na molestowanie seksualne i domagały się przeciwadziałania.

O napaściach seksualnych świadczyły aktorki, artystki, prawniczki, lekarki, studentki, biznesmenki, kobiety ze świata polityki oraz zatrudnione w obronie, w marynarce i w szwedzkim kościele, przedstawicielki PR, ruchu związkowego, branży budowlanej oraz sportu. Mówiło się wówczas o rewolucji będącej częścią globalnej fali feminizmu, która przetoczyła się w znacznej części w mediach, gdzie zapanowała logika odwrotnego dowodu. Zgodnie z nią, oskarżonego np. o wykorzystnie seksualne uznawano publicznie za winnego do czasu udowodnienia czegoś przeciwnego. W praktyce ruch #Metoo zainspirował wiec legislację dotyczącą przestępstw seksualnych i przyspieszył przyjęcie ustawy o zgodzie na seks. Przepisy te opierały się na zasadzie, że seksualne działania, w których jedna ze stron nie uczestniczy dobrowolnie, klasyfikuje się jako gwałt. Wcześniejsze prawo przewidywało, że gwałt determinuje przemoc, groźby lub to, że ofiara znajduje się w szczególnie wrażliwej sytuacji. Projekt ustawy był przedmiotem ostrej krytyki m.in ze strony Rady Legislacyjnej, która go odrzuciała (jej zadanie to weryfikacja projektów prawa zanim rozpatrzy je parlament).

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?