Pod sąd kolega podjechał przepięknym sportowym samochodem, którego silnik brzmiał niczym saksofon Gordona Dextera. Zakładałem, że będziemy rozmawiać o możliwościach tego mechanicznego cuda, gdy nieoczekiwanie rozmowa potoczyła się w zupełnie innym kierunku, a kolega spytał, czy słuchałem mów obrończych wygłaszanych przez mecenasa Stanisława Hejmowskiego. Oczywiście wiedziałem, o kogo chodzi, bo dawnego mistrza cytuję często we własnych przemówieniach, a będąc w Poznaniu, chodzę pod jego pomnik przy sądzie. Uświadomiłem sobie jednak, że nigdy w oryginale nie słyszałem, jak przemawiał.
I tak, zamiast szumach samochodowych cylindrów zaczęliśmy rozmawiać o sądowych wystąpieniach, a na koniec spotkania dostałem cudowny prezent w postaci linków do nagranych na stronie IPN przemówień Hejmowskiego. Następnego dnia z zapartym tchem słuchałem jego oratorskich popisów, gdy odpowiadał na replikę prokuratury w trakcie procesu dotyczącego wydarzeń z czerwca 1956 r. w Poznaniu. Swoje wystąpienie rozpoczął: „Panowie prokuratorzy zaszczycili ławę obrończą repliką. My byśmy uchybili kurtuazji procesowej, gdybyśmy tę replikę pozostawili bez odpowiedzi. Jestem bardzo dumny z tego, że moi koledzy obrońcy upoważnili mnie, bym kilka słów w odpowiedzi na tę replikę wygłosił”. Po raz pierwszy byłem wdzięczny ówczesnej bezpiece, że wszystko nagrywała, bo dzięki temu zapewne można było teraz to przemówienie odtworzyć. Gdyby nie funkcjonariusze te perełki słowne przepadłyby dla współczesnych. Jaka szkoda, że oni nie działali, gdy Seneka wygłaszał w Rzymie swoje mowy.
Czytaj więcej
O dwóch prawnikach, którzy nigdy nie skusili się, by oddawać cześć nie swoim bogom.
Niegdysiejsze wystąpienia...
Szkoda, że tego, co robiła wtedy bezpieka, by represjonować odważnych mówców, nie robi współczesna adwokatura, by zachować dla kolejnych pokoleń adwokatów najwybitniejsze obrończe wystąpienia, zwłaszcza te wygłaszane w ostatnich latach w obronie demokracji. Czasem kusi mnie, by przypomnieć sobie obrończe wystąpienia Władysława Pocieja, Tadeusza de Virion czy Edwarda Wende, obok których miałem zaszczyt stawać jako młody adwokat, a które dziś są zacierającym się wspomnieniem.
Słuchając Hejmowskiego, przypominałem sobie Clarence’a Darrowa, którego mów również nie słyszałem, a którego zdjęcia widziałem z procesu, gdy w trwającym trzy dni przemówieniu wygłosił jeden z największych w historii manifestów przeciwko karze śmierci.