Jacek Dubois: Moda na retro

Sale sądowe potrafiły prześcigać najwykwintniejsze salony w elegancji i elokwencji. Warto to podtrzymywać.

Publikacja: 15.05.2024 04:31

Jacek Dubois: Moda na retro

Foto: Fotorzepa / Krzysztof Skłodowski

Pod sąd kolega podjechał przepięknym sportowym samochodem, którego silnik brzmiał niczym saksofon Gordona Dextera. Zakładałem, że będziemy rozmawiać o możliwościach tego mechanicznego cuda, gdy nieoczekiwanie rozmowa potoczyła się w zupełnie innym kierunku, a kolega spytał, czy słuchałem mów obrończych wygłaszanych przez mecenasa Stanisława Hejmowskiego. Oczywiście wiedziałem, o kogo chodzi, bo dawnego mistrza cytuję często we własnych przemówieniach, a będąc w Poznaniu, chodzę pod jego pomnik przy sądzie. Uświadomiłem sobie jednak, że nigdy w oryginale nie słyszałem, jak przemawiał.

I tak, zamiast szumach samochodowych cylindrów zaczęliśmy rozmawiać o sądowych wystąpieniach, a na koniec spotkania dostałem cudowny prezent w postaci linków do nagranych na stronie IPN przemówień Hejmowskiego. Następnego dnia z zapartym tchem słuchałem jego oratorskich popisów, gdy odpowiadał na replikę prokuratury w trakcie procesu dotyczącego wydarzeń z czerwca 1956 r. w Poznaniu. Swoje wystąpienie rozpoczął: „Panowie prokuratorzy zaszczycili ławę obrończą repliką. My byśmy uchybili kurtuazji procesowej, gdybyśmy tę replikę pozostawili bez odpowiedzi. Jestem bardzo dumny z tego, że moi koledzy obrońcy upoważnili mnie, bym kilka słów w odpowiedzi na tę replikę wygłosił”. Po raz pierwszy byłem wdzięczny ówczesnej bezpiece, że wszystko nagrywała, bo dzięki temu zapewne można było teraz to przemówienie odtworzyć. Gdyby nie funkcjonariusze te perełki słowne przepadłyby dla współczesnych. Jaka szkoda, że oni nie działali, gdy Seneka wygłaszał w Rzymie swoje mowy.

Czytaj więcej

Jacek Dubois: Nagrody i pożegnania

Niegdysiejsze wystąpienia...

Szkoda, że tego, co robiła wtedy bezpieka, by represjonować odważnych mówców, nie robi współczesna adwokatura, by zachować dla kolejnych pokoleń adwokatów najwybitniejsze obrończe wystąpienia, zwłaszcza te wygłaszane w ostatnich latach w obronie demokracji. Czasem kusi mnie, by przypomnieć sobie obrończe wystąpienia Władysława Pocieja, Tadeusza de Virion czy Edwarda Wende, obok których miałem zaszczyt stawać jako młody adwokat, a które dziś są zacierającym się wspomnieniem.

Słuchając Hejmowskiego, przypominałem sobie Clarence’a Darrowa, którego mów również nie słyszałem, a którego zdjęcia widziałem z procesu, gdy w trwającym trzy dni przemówieniu wygłosił jeden z największych w historii manifestów przeciwko karze śmierci.

Dokumentować z szacunku

W trakcie rozmowy pod sądem kolega postawił tezę, że dziś nie ma już wielkich mówców i nikt nie chce słuchać wielogodzinnych oratorskich przemówień. Przypominałem sobie spotkanie chyba w 1983 r. z Jackiem Fedorowiczem. Wówczas jeden z widzów, równolatek prelegenta, zasugerował, że oni byli niepowtarzalnym pokoleniem mającym poczucie odpowiedzialności za ojczyznę i dzisiejsi młodzi już tego ciężaru nie potrafią unieść. Fedorowicz zaprotestował, przypominając, że za jego młodości koledzy byli w stanie co najwyżej namalować na murze znak protestu wobec władzy, a obecna młodzież walczy na ulicach z milicją. Zaimponował mi tą oceną. Miał jednak rację, bo to nie jest tak, że poprzednie pokolenia są lepsze od obecnych. Wszystkie mają swoich bohaterów, a te odchodzące trzeba dokumentować, bo tego wymaga szacunek dla nich i historii.

Nie zgadzałem się z tezą mojego rozmówcy, że nikt już nie przemawia jak za dawnych czasów i nikt nie chce słuchać wybitnych przemówień. Szybko przeszukałem zakamarki pamięci i przypomniał mi się kielecki sędzia, który, gdy przekroczyłem piątą minutę wystąpienia, zaczął robić miny, jakby miał znieść strusie jajo. Przypomniała mi się też sędzia z warszawskiej Pragi. Na widok adwokata otwierającego usta robiła minę, jakby za chwilę miały spaść na nią wszystkie plagi egipskie. To jednak były wyjątki. Tak naprawdę nie potrafiłbym podać dużo więcej przykładów, kiedy sędzia utrudniał przemówienie obrończe lub nie chciał go słuchać. Sędziowie często notowali i często do tez obrońców odnosili się w uzasadnieniu wyroku.

To nie jest marnowanie czasu

Przypomniała mi się sprawa sprzed kilku tygodni, gdy w gronie kilku broniących adwokatów głos zabrała nieznana mi pani mecenas. Swoim wystąpieniem całkowicie podbiła moje serce. I nie tylko moje, bo przewodniczący składu sędzia Hubert Zaremba oświadczył, że jako sędzia orzekający przed wyrokiem nie może odnieść się do słów obrońcy, ale jest pewien, że koledzy pogratulują jej przemówienia po zamknięciu rozprawy. Oczywiście tak zrobiłem, a słowa sędziego były najlepszym dowodem, że dobre adwokackie argumenty są słuchane i doceniane. Teza, że „nikt obecnie nie słucha i nie warto się wysilać”, może być zatem tylko usprawiedliwieniem dla leniwych. Otóż warto, bo słuchają, a od nas samych zależy, czy nasza mowa obrończa to nie będzie stracony czas. To nie czasy kształtują nas, tylko my sami kształtujemy swoje czasy, a jakość współczesnej adwokatury zależy od nas samych.

Nie jest też prawdą, że współczesne czasy determinuje pośpiech, bo nad wybitną jakością potrafi zatrzymać się nawet ten najbardziej zabiegany. Ja sam po wysłuchaniu wystąpienia Stanisława Hejmowskiego złapałem fazę na retro i swoją najbliższą mowę zamierzam rozpocząć od słów „prokurator zaszczycili ławę obrończą swoim przemówieniem, uchybiłbym zatem kurtuazji procesowej, gdybym tę mowę pozostawił bez odpowiedzi”. Sale sądowe potrafiły prześcigać najwykwintniejsze salony w elegancji i elokwencji. Modę tę warto podtrzymywać.

Autor jest adwokatem, sędzią Trybunału Stanu

Pod sąd kolega podjechał przepięknym sportowym samochodem, którego silnik brzmiał niczym saksofon Gordona Dextera. Zakładałem, że będziemy rozmawiać o możliwościach tego mechanicznego cuda, gdy nieoczekiwanie rozmowa potoczyła się w zupełnie innym kierunku, a kolega spytał, czy słuchałem mów obrończych wygłaszanych przez mecenasa Stanisława Hejmowskiego. Oczywiście wiedziałem, o kogo chodzi, bo dawnego mistrza cytuję często we własnych przemówieniach, a będąc w Poznaniu, chodzę pod jego pomnik przy sądzie. Uświadomiłem sobie jednak, że nigdy w oryginale nie słyszałem, jak przemawiał.

Pozostało 89% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?