Robert Rynkun-Werner: Sejmowe śledztwo, czyli nieustający polityczny teatr

Na Wiejskiej ruszyły trzy komisje śledcze. I powróciły stare wątpliwości co do sposobu ich działania i skuteczności.

Publikacja: 06.03.2024 02:01

Robert Rynkun-Werner: Sejmowe śledztwo, czyli nieustający polityczny teatr

Foto: Adobe Stock

Sejmowa komisja śledcza jest wyjątkowym konstytucyjnym organem Sejmu o nadzwyczajnych uprawnieniach kontrolnych. Owa nadzwyczajność odnosi się do ustawowej formy uregulowania podstaw funkcjonowania komisji i związanych z tym prawnych możliwości ingerencji w sferę praw i wolności jednostki. Komisja śledcza jest wyposażona w uprawnienia podobne do uprawnień prokuratury czy sądów. Nie jest jednak, co należy podkreślić, żadnym z tych organów. Postępowanie prowadzone przez komisję nie jest postępowaniem represyjnym. Działalność komisji śledczej oraz postępowania przygotowawczego prowadzonego przez prokuraturę i postępowania sądowego mają różne cele. Jakkolwiek mogą one toczyć się równorzędnie. Celem postępowania sądowego w sprawie karnej jest rozstrzygnięcie odpowiedzialności karnej danej osoby.

Celem natomiast prac komisji śledczej jest zbadanie działalności danego organu władzy publicznej, a w szczególności ustalenie zakresu i przyczyn nieprawidłowości w jego funkcjonowaniu oraz wskazanie osób odpowiedzialnych za te nieprawidłowości. Postępowanie przed sejmową komisją śledczą w głównej mierze polega na przeprowadzeniu postępowania dowodowego, zmierzającego do pozyskania wszelkich informacji zmierzających do ustalenia stanu faktycznego badanej sprawy.

Czytaj więcej

Prokuratorzy Adama Bodnara wspierają sejmowe komisje śledcze

Kontrola sejmowa sprawowana m.in. przez komisję śledczą powinna służyć z jednej strony zebraniu informacji niezbędnych do realizacji funkcji ustawodawczej, a więc usprawnianiu działalności organów państwa i stanowionego prawa, ale także umożliwiać egzekwowanie odpowiedzialności politycznej rządu i jego członków.

Prace komisji wieńczy sprawozdanie, z którego powinny wynikać jednoznaczne wnioski mogące stanowić podstawę dowodową lub jej brak do ewentualnych aktów oskarżenia przed Trybunałem Stanu bądź materiał dowodowy dla prokuratury celem wyegzekwowania przed sądami powszechnymi odpowiedzialności karnej osób, które naruszyły prawo. Dotychczasowa działalność wszystkich sejmowych komisji śledczych, w szczególności efekty ich prac nie napawają jednak optymizmem.

Prawo czy polityka

Obecnie działają trzy komisje śledcze, które publicystycznie można nazwać komisją ds.: tzw. wyborów kopertowych; tzw. afery wizowej i inwigilacji systemem Pegasus. Każda odbyła już kolejne posiedzenia szeroko transmitowane przez media.

Początek prac tych komisji rodzi zasadnicze wątpliwości co do ostatecznego efektu ich prac. Pojawiają się pierwsze, znane zresztą z funkcjonowania poprzednich komisji wątpliwości w zakresie merytorycznego przygotowania samych członków komisji, ich doradców czy też sposobu przesłuchiwania świadków. Nazbyt często, jak pokazuje historia parlamentaryzmu, wbrew początkowym dobrym intencjom prace komisji zmierzają do politycznego show, a nie do rzetelnego wyjaśnienia sprawy. W konsekwencji stają się nieefektywne.

Nikt nie powinien mieć chyba wątpliwości, że działalność sejmowych komisji śledczych jest konieczna i pożądana. W szczególności gdy działalność rządu i jego organów budzi zasadnicze zastrzeżenia prawne. Aby zachować powagę państwa i jego organów, komisja musi działać merytorycznie. Oznacza to, iż kandydatami na jej członków w pierwszej kolejności powinni być posłowie, którzy mają wykształcenie ekonomiczne lub prawnicze. Taką osobą z całą pewnością powinien być (w miarę możliwości osobowych) przewodniczący komisji. Decyzja w tym zakresie jest jednak decyzją polityczną.

Podobnie polityczny charakter ma termin powołania konkretnej komisji, co powoduje, iż z uwagi na szybki cel polityczny, nader często członkowie komisji nie mają czasu zapoznać się z materiałem dowodowym.

Prowadzi to sytuacji, w której przesłuchiwany świadek stawia członków komisji, mówiąc delikatnie, w niezręcznym położeniu, mając znacznie większą wiedzę niż jej członkowie. Z powyższym w oczywisty sposób wiąże się kwestia braku umiejętności zadawania pytań przesłuchiwanym świadkom. Pytania nie są konkretne, ale stanowią jakąś hybrydę polityczno-merytorycznego wywodu, i co najgorsze, zawierają także określoną tezę. Tezę, która może być dopiero efektem prac komisji. Wynika to z braku jakiegokolwiek doświadczenia w tej materii członków komisji, czy też braku wstępnego przygotowania merytorycznego do prac w takich komisjach.

Zasadnym wydaje się więc postulat, aby Kancelaria Sejmu organizowała coś w rodzaju kursu, w szczególności odnosi się to przynajmniej do zasad taktyki przesłuchania czy podstaw prawoznawstwa – rozumienia regulacji prawnych i ich wzajemnych powiązań. Zapewne pomogłoby to w płynności prac komisji.

Ekspert, czyli kto?

Na wizerunek i efektywność komisji wpływ ma także zaplecze eksperckie, często niekompetentne, dobierane ad hoc w całkowicie nietransparentny sposób. Społeczeństwo z reguły nie wie, dlaczego taki czy inny ekspert został powołany do pełnienia tej bądź co bądź odpowiedzialnej funkcji. Kandydatami zostają z reguły znajomi członków komisji czy zaplecza politycznego, a nie osoby o ukształtowanej pozycji naukowej czy zawodowej. Nawet te kontrowersyjne. Dowodem na powyższe jest swoiste kuriozum, polegające na rekomendacji eksperta do jednej z sejmowych komisji śledczej, wskazującej na jego młody wiek i ambicje (!)

Eksperci nie powinni też być powiązani z jedną kancelarią prawną, tym bardziej w jednej komisji. I co wydaje się oczywiste, nie powinni być czynnymi politykami. Przy czym czynny polityk to nie tylko ten, który zasiada we władzach konkretnej organizacji politycznej, ale ten, o którym wiadomo, że publicznie wyraża jednoznaczne poglądy polityczne. Przez ostatnie lata walczono o przywrócenie praworządności i zwykłą uczciwość w działaniach organów państwa. Hasła te powinny być aktualne przy każdej opcji politycznej sprawującej aktualnie władzę, a nie być sztandarem jedynie opozycji.

Problem ekspertów nie jest wbrew pozorom taki błahy. Specyfika prac komisji, w szczególności tej odnoszącej się do Pegasusa, dotyczy rzeczy najistotniejszej, a mianowicie możliwości zapoznawania się przez posłów, ale i ekspertów z materiałami zawierającymi informacje niejawne, w szczególności klauzule ściśle tajne w rozumieniu ustaw y z 5 sierpnia 2010 r. o ochronie informacji niejawnych.

W myśl art. 34 ust. 5 tej ustawy nawet posłowie nie mają dostępu do tych informacji bez wszczęcia specjalnej procedury. Procedury, która nie musi przecież zakończyć się przyznaniem prawa dostępu do takich dokumentów (poświadczenie bezpieczeństwa). Nie zmienia tego stanu rzeczy uprawnienie, jakie daje ustawa szefowi Kancelarii Sejmu, gdy w szczególnie uzasadnionych wypadkach może udzielić jednorazowego dostępu do informacji niejawnych osobie nieposiadającej poświadczenia bezpieczeństwa, czy też osobie, wobec której wszczęto poszerzone postępowanie sprawdzające. A zatem, jaką rolę będzie odgrywał powołany ekspert bez stosownego poświadczenia bezpieczeństwa, w sytuacji gdy komisja rozpoczęła swoja działalność.

Szybko czy dobrze

Powołanie trzech równocześnie funkcjonujących komisji śledczych podyktowane było z jednej strony wyjaśnieniem potencjalnych nieprawidłowości w działaniach władzy politycznej – rządu, a z drugiej strony politycznym PR. I to zapewne ten drugi powód był decydujący. Zbliżające się bowiem wybory samorządowe i do parlamentu europejskiego mają dla polityków aktualnie większe znaczenie niż realne wyjaśnienie spraw określonych trzema uchwałami Sejmu. Ekspresowe tempo powołania komisji śledczych spowodowało braki w zgromadzonym materiale dowodowym niezbędnym do rozpoczęcia prac a w konsekwencji uniemożliwiło realne przeprowadzenie rzetelnej analizy.

Przykładem niech będzie konieczność odwołania członka jednej z komisji śledczych już po rozpoczęciu przez nią prac i w toku przesłuchania świadka, gdy okazało się, iż czynnie uczestniczył w działaniach związanych z meritum sprawy ocenianej przez komisję. Taka sytuacja nie buduje powagi państwa i jego organów, chociaż, co oczywiste, może się zdarzyć. Powinno to być jednak zupełnie wyjątkowe i należycie zbadane przed rozpoczęciem czynności przesłuchania. Podobnie, powagi tej nie buduje zachowanie samych świadków, w szczególności osób, które zajmowały najwyższe stanowiska w państwie, które w oczywisty sposób, co widać w przekazach medialnych, z lekceważeniem podchodzą do obowiązku zeznawania przed komisją śledczą. Ich nader często aroganckie zachowania wobec członków komisji, udawany szacunek do przedstawicieli Sejmu przy jednoczesnych niewybrednych komentarzach pokazuje społeczeństwu, jak daleko nam jeszcze do prawdziwej demokracji. Nie traćmy jednak nadziei.

Autor jest adwokatem – autorem komentarza do ustawy o sejmowej komisji śledczej

Sejmowa komisja śledcza jest wyjątkowym konstytucyjnym organem Sejmu o nadzwyczajnych uprawnieniach kontrolnych. Owa nadzwyczajność odnosi się do ustawowej formy uregulowania podstaw funkcjonowania komisji i związanych z tym prawnych możliwości ingerencji w sferę praw i wolności jednostki. Komisja śledcza jest wyposażona w uprawnienia podobne do uprawnień prokuratury czy sądów. Nie jest jednak, co należy podkreślić, żadnym z tych organów. Postępowanie prowadzone przez komisję nie jest postępowaniem represyjnym. Działalność komisji śledczej oraz postępowania przygotowawczego prowadzonego przez prokuraturę i postępowania sądowego mają różne cele. Jakkolwiek mogą one toczyć się równorzędnie. Celem postępowania sądowego w sprawie karnej jest rozstrzygnięcie odpowiedzialności karnej danej osoby.

Pozostało 91% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian