Katarzyna Batko-Tołuć: Chcesz kłopotów, wspomnij o opiniach

Na ekspertyzy prawników powoływały się różne władze i praktycznie zawsze – z jednym chlubnym wyjątkiem – kończyło się to co najmniej niesmakiem.

Publikacja: 14.02.2024 02:00

Katarzyna Batko-Tołuć: Chcesz kłopotów, wspomnij o opiniach

Foto: Adobe Stock

W przywracaniu rządów prawa istotna jest nie tylko „fairness” (uczciwość), ale też „appearance of fairness” (wyglądanie na uczciwe) – stwierdziła jedna z amerykańskich prawniczek specjalizująca się w badaniu rządów prawa. Mówiła to podczas zamkniętej dyskusji na temat roli komunikacji o przywracaniu rządów prawa.

Elektorat to nie tylko zakochani

Zastanawia mnie, dlaczego minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz, podejmując się reformy mediów publicznych, nie dba o jej uczciwy wygląd.

Nie chodzi mi o treść jego działania, ale o komunikację. Pod koniec grudnia premier Donald Tusk miał powiedzieć: „dysponujemy opiniami najwybitniejszych prawników, którzy nie mają żadnych wątpliwości, że działania ministra Sienkiewicza są zgodne z prawem i interesem publicznym”.

Czytaj więcej

Katarzyna Batko-Tołuć: Przyjdzie kara na Bodnara...

Wiadomo, że gdy padają takie słowa, ktoś postanowi je sprawdzić. I rzeczywiście, Sieć Obywatelska Watchdog Polska zapytała. Zawsze tak robimy. I nie my jedni. Politycy to wiedzą.

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów odesłała nas do MKiDN. Gdy tam zadaliśmy pytanie, przyszła odpowiedź, że opinie nie zostały utrwalone na nośniku. Oczywiście „prawicowy internet” był zachwycony i sprawa nabrała tempa w mediach społecznościowych. Głos zabrał więc sam minister Sienkiewicz, który na portalu X podał link do strony TVP z dopiskiem „Dla tych, którzy nie wiedzą, gdzie szukać, a bardzo by pragnęli znaleźć”. Tam rzeczywiście znalazł się komunikat zawierający informację o dwóch opiniach. Co istotne, został włożony, gdy burza już trwała na dobre.

To ja pytam: czy nie można tak było od razu?

Sienkiewicz ma sporą konkurencję

Cała ta sytuacja wzbudziła oczywiście dyskusję także zwolenników obecnej władzy.

„Nie ma obowiązku zamawiania opinii prawnych przed zrobieniem czegokolwiek (...) Opinie prawne zamawia się wtedy, kiedy się nie wie, albo żeby mieć dupokrytkę na taki przypadek (zrobiliśmy coś, co sąd ocenił jako niezgodne z prawem, ale proszę, tu mamy dowód, że wnikliwie badaliśmy sprawę, i mieliśmy opinie że to było OK)” – napisał zwolennik obecnego rządu w dyskusji pod postem red. Adama Leszczyńskiego.

I to prawda. Nie ma obowiązku zamawiania opinii. To władza bierze odpowiedzialność za podjęte decyzje. Jednak politycy te opinie zamawiają i jeszcze się tym chwalą. A potem zachowują tak, jakby to były przechwałki bez pokrycia.

Sytuacja z powoływaniem się na opinie prawników zdarzała się różnym władzom i praktycznie zawsze – z jednym chlubnym wyjątkiem – kończyła co najmniej niesmakiem.

W 2011 r. prezydent RP Bronisław Komorowski miał dysponować opiniami w sprawie reformy Otwartych Funduszy Emerytalnych (ustawa o zmianie niektórych ustaw związanych z funkcjonowaniem systemu ubezpieczeń społecznych z 2011 r.). Ponieważ reforma była krytykowana jako niekonstytucyjna, a prezydent ją podpisał, pojawił się komunikat na stronie internetowej. Podkreślano w nim, że Kancelaria Prezydenta dysponuje opiniami prawnymi, które nie potwierdzają zarzutu niekonstytucyjności rozwiązań ustawy w sprawie OFE. Opinie zostały ujawnione w 2018 r., nazwiska autorów w 2019 r. Faktycznie autorzy nie sygnalizowali niekonstytucyjności nowej ustawy.

Ta sprawa ciągnęła się za prezydentem Komorowskim przez całą kadencję i mocno wpłynęła na jej ocenę. Przy każdej kolejnej sprawie sądowej, a było ich kilka, media o tym pisały. I po co to było?

Inny przypadek to słynne opinie pięciu prawników dla pani marszałek Elżbiety Witek – w sprawie reasumpcji głosowania przy okazji Lex TVN. Głosowanie odbyło się w 2021 r. Pani marszałek, zarządzając reasumpcję, powoływała się na opinie pięciu prawników. Tyle tylko, że te ujawnione dość szybko opinie pochodziły z 2018 r. Dotyczyły też innej sytuacji – gdy to opozycja domagała się reasumpcji. A jednak wtedy reasumpcji nie było.

Czemu marszałek nie umiała ugryźć się w język? Te opinie to jedna z rzeczy, która została jej zapamiętana na zawsze.

Wszystkie te przemyślenia mam w głowie, słuchając wypowiedzi ministra Michała Dworczyka przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych. Wciąż wraca sprawa opinii do projektu decyzji nakazującej Poczcie Polskiej podjęcie przygotowań do wyborów. Decyzję wydał premier Mateusz Morawiecki 16 kwietnia 2020 r. Komisja docieka, dlaczego premier podpisał decyzję, zanim wpłynęła pierwsza pisemna opinia. Michał Dworczyk tłumaczy, że ustalenia były znane ustnie. Wszyscy skupiają się na opiniach, a przecież tak naprawdę istotne jest to, co się wydarzyło, czyli decyzja premiera. Tym razem to komisja śledcza dała się wciągnąć w ślepy zaułek.

Może zatem powoływanie się na opinie to miała być metoda rzucania opinii publicznej tematów zastępczych? Jeśli tak, to jak widać, działa tylko na posłów i posłanki.

„Low-hanging fruits”, czyli łatwo osiągalne cele

Opinie powinny pomóc w podjęciu decyzji. Chyba tylko wtedy jest sens wydawać na nie pieniądze podatników. Mogą też stanowić istotny wkład w debatę publiczną. Oczywiście jeśli są znane.

Miłą niespodziankę zwolennikom jawności sprawił minister sprawiedliwości vel prokurator generalny Adam Bodnar. Uznając za nieskuteczne powołanie prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, od razu pokazał opinie prawników. To ważne: pokazał, a nie o nich opowiadał.

Dzięki temu dość szybko przetoczyła się dyskusja o meritum tej decyzji oraz relacji dat przygotowanych opinii do działań podejmowanych przez ministra. Ta sprawa się zwyczajnie za nim nie ciągnie. Bardziej krytycznie myślący elektorat nie ma poczucia, że ktoś z nim pogrywa.

Jeszcze raz wrócę do tych dwóch angielskich sformułowań, których pozwoliłam sobie użyć. Działania władzy muszą „wyglądać na uczciwe” i warto sięgać po „łatwo osiągalne cele”.

Pokazywanie opinii publicznej, jak się podejmuje decyzje – nawet kontrowersyjne – może realizować te dwie zasady.

Pod warunkiem, że robi się to, co się mówi.

Autorka jest dyrektorką programową stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska

W przywracaniu rządów prawa istotna jest nie tylko „fairness” (uczciwość), ale też „appearance of fairness” (wyglądanie na uczciwe) – stwierdziła jedna z amerykańskich prawniczek specjalizująca się w badaniu rządów prawa. Mówiła to podczas zamkniętej dyskusji na temat roli komunikacji o przywracaniu rządów prawa.

Elektorat to nie tylko zakochani

Pozostało 94% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian