Katarzyna Batko-Tołuć: Przyjdzie kara na Bodnara...

Dziś w polityce opłaca się kłamać i doprawiać kłamstwa emocjami. Potrzebne jest prawo, które wyraźnie nazwie istniejące zło i wprowadzi sankcje.

Publikacja: 31.01.2024 02:01

Adam Bodnar

Adam Bodnar

Foto: TV.rp.pl

"Przyjdzie kara na Bodnara” skandował tłum 23 stycznia 2024 r. o 21:12 pod więzieniem w Radomiu. Oglądałam relację na żywo i wbiło mnie w fotel. To było jak laboratoryjne doświadczenie.

Dwa lata temu po raz pierwszy zaczęliśmy w Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska dyskusję o „prawie do prawdy” i zabezpieczeniu społeczeństwa przed kłamstwami polityków. Szukaliśmy definicji, widzieliśmy różne ich słabości, próbowaliśmy nazwać zjawiska towarzyszące kłamstwu.

Czytaj więcej

PiS doniosło do prokuratury na Adama Bodnara

I nagle zobaczyłam w ciągu niespełna czterech godzin, jak działa sprzeniewierzanie się temu – dziś jeszcze tylko wyobrażonemu – prawu. Prezydent Rzeczypospolitej podpalił lont po godzinie 17.41, a wybuch nastąpił o 21.12.

Odmienne rozumienie faktów

Niedługo po wyborach z października 2023 r. uczestniczyłam w wydarzeniu, na którym jednym z głównych mówców był Timothy Garton Ash, brytyjski historyk. Wielką miłością obdarzył naszą część Europy. Działo się to w Pradze i była mowa o wartości w przywództwie. Miejsce, nawiązaniedo dziedzictwa Vaclava Havla i słowa mówcy, wyjątkowo utkwiły mi w głowie. Ash mówił właśnie, że prawda jest podstawą demokracji:

„Demokracja zależy od możliwości poszukiwania prawdy i możliwości korzystania z wolności słowa. (...) [zbiera się] i ma wszystkie fakty, ma przeciwne punkty widzenia, jak powinno się działać i tak właśnie się decyduje. (...) Innymi słowy, wolność słowa umożliwia poszukiwanie prawdy na bazie ustalonych i znanych wszystkim faktów. I to jest zasadnicze dla demokracji”.

Jeszcze kilka tygodni temu miałam wielką nadzieję, że w Polsce zaczniemy poszukiwanie prawdy, a fakty da się ustalić. Dziś widzę, że prawdziwym problemem naszej demokracji jest nie kwestia rządów prawa, ale właśnie brak wspólnego ustalania faktów pozwalających na poszukiwanie prawdy. I to może się skończyć dla nas gorzej niż – mam nadzieję przejściowy – brak rządów prawda.

Podziałów w ustalaniu faktów po prostu nikt nie jest w stanie naprawić w ciągu kilku lat. To nie zależy od zmieniających się rządów, gdyż dziś zbieramy już żniwo wcześniejszych działań. Dziś trzeba szukać sposobów na wyjście z tej matni.

Prawo do prawdy

Te dwa lata temu uwagę naszej organizacji na „prawo do prawdy”, której moglibyśmy poszukiwać, zwrócił właśnie Adam Bodnar. Pojawia się ono w manifeście Ferdinanda von Schiracha, niemieckiego pisarza zajmującego się często w swoich książkach problemem winy i kary.

Autor ten wydał manifest zatytułowany „Każdy człowiek”, postulując uznanie sześciu nowych praw podstawowych. Jednym z nich miało być „prawo do prawdy” – „Każdy człowiek ma prawo ufać, że oświadczenia składane przez osoby zajmujące stanowiska publiczne są prawdziwe”.

Autor dokonał pewnej prowokacji intelektualnej. Wskazywał, że współczesny świat się zmienia i ochrona praw powinna za tym nadążać. Pisał o tym, jak prawa podstawowe w dziejach ludzkości były opisywane. Że sprawy dla nas dziś oczywiste także wymagały objęcia intelektem. Dlaczego zatem dziś nie mielibyśmy myśleć na przykład o tym, co należałoby rozumieć pod pojęciem prawa do prawdy i jak zapewnić jego egzekwowanie, skoro nowe technologie całkowicie zmieniły tempo, w jakim musimy oceniać docierające do nas informacje. Tak bardzo zmieniły, że wielu z nas zrezygnowało z dokonywania oceny.

Fakty i opinie

Nasze pierwsze myśli z tym związane były z dzisiejszego punktu widzenia bardzo naiwne. W klasyczny sposób patrzyliśmy na fakty i opinie. Uważaliśmy na przykład, że ewentualna kara należna jest za kłamstwo w sprawie faktów, ale z opiniami byłoby znacznie gorzej. Jak jednak nazwać wypowiedź prezydenta podczas ułaskawiania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika: „Wystąpiłem o przesłanie akt i opinii do Prokuratora Generalnego. Opinia ta dzisiaj po prawie dwóch tygodniach została do mnie dostarczona. Ubolewam nad tym, że mimo moich apeli i wprost wyartykułowanych pisemnie wniosków Prokurator Generalny nie zastosował (...) uprawnienia, które ma, aby zawiesić wykonywanie kary. Mógł to zrobić, chociażby ze względów humanitarnych, chociażby ze względu na zapewnienie spokoju społecznego (...) Adam Bodnar tego nie zrobił. (...) Ubolewam nad tym, Panie Ministrze. Z punktu widzenia ludzkiego jest to dla mnie niezrozumiałe, że nie umiał Pan się zachować, jako były Rzecznik Praw Obywatelskich i człowiek, który przez lata pracował w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, ubolewam, że nie było pana stać na ten ludzki gest”.

Ta wypowiedź to mieszanina faktów i opinii wypaczających fakty. Dlaczego humanitarne miałoby być zawieszenie kary? Jakie znaczenie dla zawieszenia kary ma bycie obrońcą praw człowieka? To właśnie kontekst podany w postaci opinii powoduje zmianę znaczenia faktów.

I jak to się ma do „prawa do prawdy”? Czy to już kłamstwo? Czy prezydent ma interes polityczny lub osobisty w mówieniu nieprawdy? I co może go powstrzymać od takich wypowiedzi?

Patrząc na to, co wydarzyło się pod więzieniem w Radomiu i na skandujący tłum, zrozumiałam, że nie ma takiej siły, która powstrzymałaby głowę państwa przed takimi zachowaniami. Dziś prezydent może korzystać z autorytetu swojej funkcji i niszczyć prawdę. Nie poniesie za to żadnej odpowiedzialności. Poza tym, że go skrytykujemy, nic mu nie grozi. A część społeczeństwa będzie go za to uwielbiać.

Alarmuję

Wiem, że Adam Bodnar nie jest ani jedyną, ani pierwszą osobą, która jest obiektem nienawiści po tym, jak wypowiedział się o nim przedstawiciel państwa. Wiem, że w naszym państwie wielokrotnie w polityce została przekroczona czerwona linia. Ale sądzę, że to, co się wydarzyło w związku z rolą prezydenta w debacie publicznej, to jednak powód, by bić na alarm.

Najważniejsza osoba w państwie z powodu własnego interesu nie zawahała się utrudnić nam poszukiwania prawdy i ustalania faktów. I nie ma na to kary. Chyba czas byśmy bardzo poważnie zaczęli myśleć o tym, jakie konsekwencje prawne mogą ponosić politycy za kłamstwo i jak to kłamstwo opisać. Dziś w polityce opłaca się kłamać i doprawiać kłamstwa emocjami. Można z tym walczyć, zmieniając kulturę polityczną, próbując skleić na nowo społeczeństwo. Ale bez prawa, które wyraźnie nazwie istniejące zło i wprowadzi sankcje, te dwa zjawiska nie zaistnieją.

Autorka jest dyrektorką programową stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska

"Przyjdzie kara na Bodnara” skandował tłum 23 stycznia 2024 r. o 21:12 pod więzieniem w Radomiu. Oglądałam relację na żywo i wbiło mnie w fotel. To było jak laboratoryjne doświadczenie.

Dwa lata temu po raz pierwszy zaczęliśmy w Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska dyskusję o „prawie do prawdy” i zabezpieczeniu społeczeństwa przed kłamstwami polityków. Szukaliśmy definicji, widzieliśmy różne ich słabości, próbowaliśmy nazwać zjawiska towarzyszące kłamstwu.

Pozostało 93% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian