Występując w Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego, gdy omawiano kwestie niezależności polskich sądów i głośną nowelę ustawy o SN, która ma wypełnić kamienie milowe i odblokować fundusze z KPO, komisarz Didier Reynders przypominał karcącego nauczyciela. Nie zmarnował żadnej okazji, aby okazać ciepło uczniowi, mówiąc, że to co nabroił, można przecież naprawić, i niekoniecznie wszystko zaraz.
Czytaj więcej
W przeddzień ostatecznej decyzji na temat ustawy o Sądzie Najwyższym na jaw wychodzi potężna rozbieżność między polskim a unijnym spojrzeniem na rozwiązanie sporu o praworządność w Polsce - donosi RMF24. Portal cytuje słowa Didiera Reyndersa, które podważają twierdzenia ministra Szymona Szynkowskiego vel Sęka, że od kamieni milowych istotniejsze jest nieformalne porozumienie, jakie zawarł z kolegium komisarzy UE.
Komisarz potwierdził, że projekt noweli był konsultowany z ministrem ds. europejskich Szymonem Szynkowskim vel Sęk, o czym minister mówił już na początku stycznia, ale teraz mamy kropkę nad i, że oceny tej noweli Komisja dokona, gdy wejdzie ona w życie. To było naturalne nawet wtedy, kiedy nikt nie spodziewał się skierowania jej przez prezydenta do skonfliktowanego przynajmniej na razie TK.
Komisarz powiedział w związku z próbami rozwiązania sporu o sądy więcej zachęcających słów: że ta nowela to dobry krok, choć pierwszy, że jej celem jest pokonanie kamieni milowych, a nie rozwiązanie wszelkich problemów z praworządnością, które mają też inne kraje Unii, a ich rozwiązanie wymaga dłuższego czasu. Na uwagę, że przesunięcie sędziowskich dyscyplinarek z Sądu Najwyższego do Naczelnego Sądu Aadministracyjnego może sparaliżować ten sąd, komisarz odpowiedział, że przynajmniej sędziowskie dyscyplinarki byłyby rozpoznawane przez niezależny sąd.
Dodajmy, że w NSA jest niewiele niższy procent sędziów z nowego nadania niż w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN, zajmującej się obecnie dyscyplinarkami. Nie czepiajmy się jednak szczegółów. Komisarz wie, co mówi, więcej, pewnie ma przed oczami nie tylko unijnych parlamentarzystów, ale także, a może przede wszystkim, Warszawę i złagodzenie z nią sporu. Bo wszyscy przecież znają, łącznie z komisarzem, jej trudną sytuację geopolityczną i gospodarczą.