Centralne Biuro Antykorupcyjne, Centralna Biblioteka Wojskowa, Centralny Port Komunikacyjny, Centralna Ewidencja Emisyjności Budynków czy Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych. Wszystkie te rozwiązania łączy jedna, a właściwie dwie kwestie. Pierwsza to różnie odmieniane słowo „centralny”. Druga to niekoniecznie potrzebne rozwiązania połączone z przekonaniem twórców o ich niezbędności. Czyli megalomania. Teraz do pocztu najważniejszych polskich obiektów centralnych ma dołączyć kolejny potworek: Centralna Informacja Emerytalna. W „Rzeczpospolitej” z 10 listopada 2022 r. zachwala to rozwiązanie wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju pan Bartosz Marczuk. Warto się zatem przyjrzeć temu rozwiązaniu.
W peanach będę, delikatnie mówiąc, bardziej oszczędny. Nie sposób jednak nie odnieść się do kilku argumentów podniesionych we wskazanym tekście. Niestety pomysł CIE przypomina czasy słusznie minione, gdy nieomylna partia zawsze wiedziała, co jest dobre dla obywateli. Ale po kolei.
Czytaj więcej
Pomimo dużych kosztów i względnie małych korzyści powstanie Centralna Informacja Emerytalna.
CIE potrzebne?
Już w jednym w początkowych akapitów autor bezdyskusyjnie przyjmuje, że CIE jest potrzebą Polaków, że Kowalski czy Nowak nie mogą się doczekać, aż w swoim smartfonie zobaczą „pełen obraz obecnego stanu oszczędności na jesień życia”. Budzi to pewne wątpliwości. Czy rzeczywiście w dobie inflacji najwyższej od dwudziestu pięciu lat, gdy zastanawiamy się, jak przygotować się na nieuniknione wzrosty kosztów ogrzewania czy energii (a właściwie, jak w cieple przetrwać miejmy nadzieję ciepłą zimę), jaki będzie kurs złotego do euro czy franka szwajcarskiego i czy będziemy w stanie obsłużyć zaciągnięte kredyty, wiceprezes PFR, który w pewnej części przyczynił się do obecnej trudnej sytuacji wielu Polaków (np. poprzez całkowicie nieodpowiedzialną podaż pieniędzy w okresie pandemii), może z pełnym przekonaniem oznajmić, że potrzebą obywateli jest CIE? W takiej sytuacji musi rodzić się uzasadniony sceptycyzm.
CIE jak Wielki Brat?
A co w praktyce oznacza CIE? Aplikacja ma pokazywać stan indywidualnych oszczędności emerytalnych, tzn. w jednym miejscu dowiemy się, co mamy w ZUS, OFE, PPE czy PPK. Nie będziemy jednak mogli przeprowadzić żadnej transakcji, np. zmienić OFE czy podnieść kwoty składek wpłacanych do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, nie „klikniemy” niczego, co będzie wprowadzało istotne zmiany w IKE czy IKZE. Oznacza to, że funkcjonalność oraz praktyczne znacznie CIE dla oszczędzających będzie – delikatnie mówiąc – zauważalnie ograniczona.