Marcin Wojewódka: Cie choroba, czyli kolejny przejaw niepotrzebnej megalomanii

Nie czas wydawać pieniądze Polaków na polityczne fanaberie. Czas zacisnąć pasa i oszczędzać. Żeby właśnie było na emerytury. A nowa aplikacja pieniędzy na jesień wieku nie zwiększy.

Publikacja: 22.11.2022 11:37

Marcin Wojewódka: Cie choroba, czyli kolejny przejaw niepotrzebnej megalomanii

Foto: Adobe Stock

Centralne Biuro Antykorupcyjne, Centralna Biblioteka Wojskowa, Centralny Port Komunikacyjny, Centralna Ewidencja Emisyjności Budynków czy Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych. Wszystkie te rozwiązania łączy jedna, a właściwie dwie kwestie. Pierwsza to różnie odmieniane słowo „centralny”. Druga to niekoniecznie potrzebne rozwiązania połączone z przekonaniem twórców o ich niezbędności. Czyli megalomania. Teraz do pocztu najważniejszych polskich obiektów centralnych ma dołączyć kolejny potworek: Centralna Informacja Emerytalna. W „Rzeczpospolitej” z 10 listopada 2022 r. zachwala to rozwiązanie wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju pan Bartosz Marczuk. Warto się zatem przyjrzeć temu rozwiązaniu.

W peanach będę, delikatnie mówiąc, bardziej oszczędny. Nie sposób jednak nie odnieść się do kilku argumentów podniesionych we wskazanym tekście. Niestety pomysł CIE przypomina czasy słusznie minione, gdy nieomylna partia zawsze wiedziała, co jest dobre dla obywateli. Ale po kolei.

Czytaj więcej

Baza z danymi emerytalnymi droga i niepotrzebna

CIE potrzebne?

Już w jednym w początkowych akapitów autor bezdyskusyjnie przyjmuje, że CIE jest potrzebą Polaków, że Kowalski czy Nowak nie mogą się doczekać, aż w swoim smartfonie zobaczą „pełen obraz obecnego stanu oszczędności na jesień życia”. Budzi to pewne wątpliwości. Czy rzeczywiście w dobie inflacji najwyższej od dwudziestu pięciu lat, gdy zastanawiamy się, jak przygotować się na nieuniknione wzrosty kosztów ogrzewania czy energii (a właściwie, jak w cieple przetrwać miejmy nadzieję ciepłą zimę), jaki będzie kurs złotego do euro czy franka szwajcarskiego i czy będziemy w stanie obsłużyć zaciągnięte kredyty, wiceprezes PFR, który w pewnej części przyczynił się do obecnej trudnej sytuacji wielu Polaków (np. poprzez całkowicie nieodpowiedzialną podaż pieniędzy w okresie pandemii), może z pełnym przekonaniem oznajmić, że potrzebą obywateli jest CIE? W takiej sytuacji musi rodzić się uzasadniony sceptycyzm.

CIE jak Wielki Brat?

A co w praktyce oznacza CIE? Aplikacja ma pokazywać stan indywidualnych oszczędności emerytalnych, tzn. w jednym miejscu dowiemy się, co mamy w ZUS, OFE, PPE czy PPK. Nie będziemy jednak mogli przeprowadzić żadnej transakcji, np. zmienić OFE czy podnieść kwoty składek wpłacanych do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, nie „klikniemy” niczego, co będzie wprowadzało istotne zmiany w IKE czy IKZE. Oznacza to, że funkcjonalność oraz praktyczne znacznie CIE dla oszczędzających będzie – delikatnie mówiąc – zauważalnie ograniczona.

Powiedzmy sobie jasno: jeśli zechcemy zmienić swoją politykę inwestycyjną w IKE czy IKZE, to zrobimy to nie via CIE, tylko bezpośrednio kontaktując się z usługodawcą. Jeśli postanowimy dokonać zwrotu z PPK czy wypłaty z PPE, to także musimy udać się do usługodawcy lub pracodawcy. Poza tym już dzisiaj możemy sprawdzić online stan swoich oszczędności. Po co nam więc CIE, w którym w sumie niczego nie będziemy mogli zrobić, a dostaniemy jedynie schludną aplikację na ekranie smartfona? Może po to, by państwo polskie wiedziało wszystko o naszych prywatnych zasobach emerytalnych. Wielki Brat?

CIE oczekiwane?

Na poparcie tezy o niezbędności powstania CIE Pan Prezes Marczuk odważnie stwierdza, że „aż 75 proc. [Polaków – przyp. red.] uważa, że potrzeba uniwersalnej platformy do kont emerytalnych. A 45 proc. jest o tym mocno przekonanych”.

Mam podejrzenie, że z aprobatą Polaków może być tak samo jak z innym flagowym produktem PFR, czyli pracowniczymi planami kapitałowymi. Także w tym przypadku rządowa agenda, jaką jest PFR, dwoi się i troi w takim przedstawianiu statystycznym jako zwycięstwa klęski, czyli poziomu partycypacji w PPK. Warto przypomnieć, że wprowadzając PPK, wskazywano na partycypację rzędu 75 proc. jako zadowalającą, a teraz się mówi się o sukcesie 30 proc. udziału.

Rozumiem, że Państwo również widzą te „kolejki” w siedzibach ZUS żądne informacji o CIE?

CIE z Barei?

„CIE odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest aplikacja na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym CIE? My otwieramy oczy naszym niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to jest nasze, przez nas wykonane. I to nie jest nasze ostatnie słowo. I nikt nie ma prawa się przyczepić. Bo to jest CIE nasze, w oparciu o trzy instytucje: KPRM, PFR i ZUS”.

Można by wręcz sparafrazować słowa z uwielbianego filmu. I nie muszę dodawać, że jak się w przyszłości okaże, że mało kto z tego CIE korzysta, to CIE „sobie zgnije do jesieni na świeżym powietrzu. I co się wtedy zrobi? Protokół zniszczenia”.

Jest jeszcze ostatnie zdanie tej komedii, które brzmi: „Zapamiętaj: Prawdziwe pieniądze zarabia się na drogich, słomianych inwestycjach”. CIE zdaje się niestety pachnąć słomą.

Jak nie wiadomo, o co chodzi to chodzi o …

Każdy obiad kosztuje. Tak samo kosztować będzie CIE. Bez względu na to, ile milionów złotych i czy sfinansowanych bezpośrednio czy pośrednio z budżetu państwa albo jakichś innych pozabudżetowych niezwykle ostatnio miłych rządzącym konstrukcji, czy też przez usługodawców OFE, PPK, IKE, IKZE czy PPE , to i tak na koniec za ten pomysł rządowy zapłacą obywatele. Bo przecież żaden rząd nie ma własnych pieniędzy, ma tylko to, co dostanie z naszych podatków. A przy okazji trzeba będzie wydać miliony na sam system informatyczny CIE oraz na promocję tego wątpliwego co do zasadności rozwiązania.

Nie chcę być prorokiem, ale śmiem podejrzewać, że przetarg na wykonawcę CIE już jest w przygotowaniu. Co najmniej mentalnym. A jeśli z powyższym argumentem trudno się przebić do rządzących, to może trzeba napisać to wielkimi literami. Teraz, w 2022 roku, kiedy znajdujemy się już w bardzo trudnym okresie pod względem gospodarczym, nie czas wydawać pieniądze Polaków na polityczne fanaberie. Czas zacisnąć pasa i oszczędzać. Żeby właśnie było na emerytury. A wydanie milionów na CIE emerytur nie zwiększy.

Wręcz przeciwnie.

Autor jest radcą prawnym, dr nauk ekonomicznych, był wiceprezesem ZUS w latach 2016–2017

Centralne Biuro Antykorupcyjne, Centralna Biblioteka Wojskowa, Centralny Port Komunikacyjny, Centralna Ewidencja Emisyjności Budynków czy Centralny Rejestr Beneficjentów Rzeczywistych. Wszystkie te rozwiązania łączy jedna, a właściwie dwie kwestie. Pierwsza to różnie odmieniane słowo „centralny”. Druga to niekoniecznie potrzebne rozwiązania połączone z przekonaniem twórców o ich niezbędności. Czyli megalomania. Teraz do pocztu najważniejszych polskich obiektów centralnych ma dołączyć kolejny potworek: Centralna Informacja Emerytalna. W „Rzeczpospolitej” z 10 listopada 2022 r. zachwala to rozwiązanie wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju pan Bartosz Marczuk. Warto się zatem przyjrzeć temu rozwiązaniu.

Pozostało 90% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?