Jarosław Gwizdak: Algorytm inwigilacji

Praworządność jest jak futbol, bo kto ogląda szachy?

Publikacja: 20.09.2022 10:10

Jarosław Gwizdak: Algorytm inwigilacji

Foto: Adobe Stock

Tematem międzynarodowej konferencji projektu „re:Constitution” były wyzwania dla praworządności i europejskiego porządku konstytucyjnego.

Drugi dzień berlińskiego sympozjum zaczął się od wykładu prof. Angeliki Nussberger z uniwersytetu w Kolonii, byłej wiceprezes Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, członkini Komisji Weneckiej. Czy w jej wykładzie były polskie akcenty? Nie, nie było. Cały wykład dotyczył Polski. Kolejny raz mogliśmy usłyszeć, kolejny raz na międzynarodowym forum, że coś w polskich reformach wymiaru sprawiedliwości nie gra, że są dalekie od międzynarodowego standardu.

Czytaj więcej

Marcin Mrowicki: Nowa nazwa Izby niczego nie zmienia

Nic nowego, można powiedzieć. I tak, i nie. Nussberger podzieliła się m. in. trawiącą ją wątpliwością, czy krajowe rady sądownictwa są w ogóle potrzebne w obecnej konfiguracji europejskich wymiarów sprawiedliwości. Zapewne to co najmniej skutek uboczny polskiej reformy i rewolucyjnych zmian w sądownictwie.

Po otwierającym wykładzie przyszedł czas na odbywające się równocześnie panele dla kilkunastu, czasem kilkudziesięciu uczestników. Zacząłem od panelu „sztuczna inteligencja a praworządność”. Po potencjalnych zastosowaniach sztucznej inteligencji w sądownictwie przyszedł czas na studia przypadków.

Najbardziej zainteresowała mnie prezentacja dr Emre Turkuta z berlińskiej Hertie School. Pochodzący z Turcji naukowiec przedstawił system, z którego korzystał reżim Erdogana, aby tropić rzekomych zdrajców – zwolenników Fethullaha Gulena – w armii tureckiej.

System inwigilacji badał m. in. datę zawarcia małżeństwa, czas urlopu czy ulubiony klub piłkarski. Jeśli cyferki się zgadzały, wszczynano postępowania czy wnikliwie inwigilowano podejrzanych. Ten niesławny system nazywa się „Fetometer”. Warto zapamiętać tę nazwę.

Wspólna frustracja, wspólna narracja

Po lunchu (to na konferencjach najgorszy moment) przyszedł czas na panel, w którym byłem jednym z zaproszonych gości. Dotyczył, a jakże, sposobów opowiadania o praworządności i prób zainteresowania nią szerszej publiczności.

Już sam skład gości zapowiadał, że problem można i trzeba widzieć szerzej. W dyskusji udział wzięła para dziennikarzy, dwóch aktywistów i doktorantka uniwersytetu we Frankfurcie. Ponieważ była to tzw. fishbowl discussion gdzie prelegenci siedzieli w wewnętrznym kręgu, a uczestnicy debaty w zewnętrznym, panel szybko stał się interaktywny.

Każdy, kto poczuł potrzebę zabrania głosu, zajmował wolne miejsce w wewnętrznym kręgu i stawał się prelegentem, którego komentarz czy pytanie nie mogły pozostać bez odpowiedzi.

Zaczęliśmy od wyrażenia wspólnej frustracji, bo ustawione w kole krzesła nastawiły nas terapeutycznie. Naukowców frustruje niezrozumienie tematyki przez ogół odbiorców, aktywistów zarówno brak zainteresowania najważniejszymi dla praworządności orzeczeniami europejskich trybunałów, jak i konieczność wyjścia poza „bańkę”. Międzynarodowych dziennikarzy irytuje konieczność każdorazowego tłumaczenia czytelnikom, czym są europejskie sądy, kim są sędzia Baka czy Igor Tuleya.

Po serii lamentów zaczęliśmy szukać rozwiązań. Były nimi przede wszystkim spójne i proste przekazy, porównania (do futbolu i nie tylko), czy relacjonowanie głośnych i nośnych procesów. Przecież przez jakiś czas nie tylko USA, ale i kawał świata żyły procesami O.J. Simpsona czy Johnny Deppa. Warto przy okazji przemycać odbiorcom np. reguły uczciwego procesu, kontradyktoryjności czy domniemania niewinności.

Jeden z naukowców przedstawił koncepcję łączenia opowieści o piłce nożnej z opowieścią o prawie: przykłady Superligi, systemu VAR czy prowadzonego obecnie na Wyspach procesu słynnego piłkarza Manchesteru United i reprezentacji Walii Ryana Giggsa mają temu pomóc.

W procesie Giggsa przysięgli nie zdołali podjać decyzji i zostanie on powtórzony nie wcześniej niż w lipcu 2023 r. – idealny temat, aby omówić zagadnienie rozsądnego czasu rozstrzygnięcia sprawy.

Ostatnie nowelizacje polskich ustaw sądowych można też porównać do regulaminu niedawno zakończonych mistrzostw świata w siatkówce mężczyzn – prawie nikt nie wiedział, jak tworzone były pary systemu pucharowego.

Często porównuję kryzys praworządności do kryzysu klimatycznego; to również zjawisko groźne, złożone, o wielu aspektach, które w konsekwencji może dotknąć każdego. Bez wątpienia opowieść o prawie, sądownictwie, praworządności nie może stanowić tzw. inside joke (żartu środowiskowego) czy tematu znanego bańce wybranych. Ten temat musi wzbudzać zainteresowanie, a ono może przełożyć się na formy obywatelskiej partycypacji czy litygacji strategicznej (tu znowu brak przystępnego, polskiego odpowiednika). Wyjechałem z Berlina, żeby własnej opowieści o praworządności wciąż poszukiwać. Teraz przez jakiś czas znów w Tbilisi. Muszę tylko pamiętać, że w Gruzji ludzie tak jak piłkarzom kibicują szachistom.

Milikgate, czyli causa

Zakończę, a jakże, przykładem z piłkarskiego świata: w niedzielę 11 września 2022 r. grała włoska Serie A, czyli najwyższa klasa rozgrywkowa. W Turynie Juventus (z Milikiem w składzie w drugiej połowie) zmierzył się z Salernitaną (na boisku do 60 minuty Krzysztof Piątek).

Goście prowadzili niemal do ostatnich minut, ale w doliczonym czasie gry gospodarze najpierw zdołali wyrównać na 2:2, a potem po rzucie rożnym bramkę zdobył Arkadiusz Milik. W euforii zdjął koszulkę i wyrzucił ją w górę.

Wyrzucenie koszulki skutkowało wyrzuceniem Milika z boiska przez sędziego – piłkarskie obnażanie się karane jest żółtą kartką, a nasz piłkarz miał już w tym meczu jedną. Po odesłaniu Polaka do szatni sędzia zaczął sprawdzać, czy bramkę zdobyto prawidłowo.

Analiza VAR (to znowu praworządność!) skłoniła sędziego do anulowania bramki Milika. Po chwili, w ogólnym zamieszaniu, sędzia zakończył mecz.

Na jednym z portali społecznościowych zainicjowałem dyskusję o Milikgate, twierdząc przewrotnie, że skoro bramki nie było, to nie było powodu do karania piłkarza żółtą kartką. Tkwiłem wtedy w przekonaniu (błędnym), że „żółtko” wręczane jest wyłącznie po okazywaniu radości ze zdobytej bramki, a nie w każdym przypadku boiskowego ekshibicjonizmu.

Skoro zatem każdy przypadek zdjęcia koszulki to automatyczna żółta kartka, mój argument osłabł. Od razu też prawnicy z „karnej strony” portalu uznali, że kara musiała być i nie ma możliwości jej zmiany.

Pojawił się na szczęście inny pogląd, bliższy koncepcji wywodzącej się z prawa rzymskiego „causy”: skoro bramki nie było, nie było przyczyny do okazywania radości i zdejmowania koszulki.

W sprawie Milika włoska federacja utrzymała nałożoną karę oraz zdyskwalifikowała go na jedną kolejkę rozgrywek. Nie wiem, czy to najbardziej słuszna decyzja. Wiem tylko, że „futbolowa praworządność” może być znakomitym przykładem na efektywną, zrozumiałą debatę o prawie jako takim i sposobach jego wykładni.

Autor jest byłym sędzią, byłym prezesem sądu, członkiem zarządu Fundacji Inpris, Obywatelskim Sędzią Roku 2015

Tematem międzynarodowej konferencji projektu „re:Constitution” były wyzwania dla praworządności i europejskiego porządku konstytucyjnego.

Drugi dzień berlińskiego sympozjum zaczął się od wykładu prof. Angeliki Nussberger z uniwersytetu w Kolonii, byłej wiceprezes Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, członkini Komisji Weneckiej. Czy w jej wykładzie były polskie akcenty? Nie, nie było. Cały wykład dotyczył Polski. Kolejny raz mogliśmy usłyszeć, kolejny raz na międzynarodowym forum, że coś w polskich reformach wymiaru sprawiedliwości nie gra, że są dalekie od międzynarodowego standardu.

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?