Zofia Brzezińska: Pamięć to szacunek

Nieznajomość prawa niektórym szkodzi, a niektórych rani.

Publikacja: 23.08.2022 09:23

Zofia Brzezińska: Pamięć to szacunek

Foto: Adobe Stock

Sierpień jak żaden inny miesiąc skłania Polaków do manifestowania uczuć patriotycznych oraz przywiązania do pamięci o Powstaniu Warszawskim. Czy jednak zawsze w sposób nie tylko godny i właściwy, ale też zgodny z prawem?

O ile świadomość istnienia prawnej ochrony polskich barw narodowych oraz godła jest w społeczeństwie powszechna, o tyle informacja o funkcjonowaniu ustawy poświęconej wyłącznie ochronie słynnej „kotwicy”, a więc znaku Polski Walczącej oraz Powstania Warszawskiego, dla wielu Polaków pozostaje wiedzą tajemną. A ponieważ nieznajomość prawa szkodzi zawsze, to i w tym przypadku prowadzi często do wielu negatywnych konsekwencji: naruszenia prawa, mimowolnej profanacji, narażenia się na odpowiedzialność karną czy wreszcie do zranienia uczuć żyjących jeszcze świadków tamtych tragicznych dni, dla których ów symbol jest po prostu świętością. W czasach wojny jego narysowanie, skopiowanie czy nawet posiadanie w jakiejkolwiek formie oznaczało wyrok śmierci, najczęściej poprzedzony dodatkowo brutalnym śledztwem i torturami.

Obowiązek wobec pokoleń

Nic dziwnego zatem, że z okazji 70. rocznicy wybuchu Powstania prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę z 10 czerwca 2014 r. o ochronie Znaku Polski Walczącej. Władze Rzeczypospolitej uznały, że otoczenie „kotwicy” szczególną troską jest obowiązkiem Polski nie tylko względem żyjących jeszcze kombatantów oraz ich poległych w 1944 r. kolegów, ale też wobec przyszłych pokoleń. Zapisy ustawy jasno stanowią bowiem, iż: „Art. 1. 1. Znak Polski Walczącej, będący symbolem walki polskiego narodu z niemieckim agresorem i okupantem podczas II wojny światowej, stanowi dobro ogólnonarodowe i podlega ochronie należnej historycznej spuściźnie Rzeczypospolitej Polskiej”.

Czytaj więcej

Zofia Brzezińska: Pomnik prawa – wielka sprawa!

Poza tą krótką, ale jakże precyzyjną i konkretną definicją, ustawa zawiera jeszcze tylko trzy artykuły – techniczny opis znaku, przepis stanowiący, że otaczanie go szacunkiem jest obowiązkiem i prawem każdego Polaka, a także przepis formułujący karę za jakąkolwiek próbę znieważenia go (grzywnę). Reasumując, jest to zapewne jedna z najkrótszych polskich ustaw. Zawiera jednak wszystkie najważniejsze zagadnienia składające się na meritum tematu.

Czy jednak ustawa wyczerpuje kwestię definitywnie? Niestety, wielu Polaków ma wyraźne problemy z respektowaniem symbolu lub też z pojęciem zwrotu „otaczać szacunkiem”. Niektórzy najwyraźniej sądzą, że przejawem tego szacunku jest np. „upiększanie” znaku kontrowersyjnymi i niezwiązanymi z nim hasłami, umieszczenie go na różnych narzędziach (np. kijach bejsbolowych), służących walce z „wrogami ojczyzny”, poddawanie znaku przeróbkom „artystycznym”, czy choćby noszenie go na bieliźnie…

To naprawdę przykłady z życia wzięte. W 2017 r. sąd w Szczecinie ukarał grzywną sprawcę handlującego kijami bejsbolowymi z „kotwicą” i wizerunkiem Małego Powstańca.

„Nie ma naszej zgody”

Orzeczenie o sygnaturze II W 1357/16 dało początek linii orzeczniczej zakładającej, iż karygodne jest stosowanie znaku w kontekście przedmiotów jednoznacznie kojarzących się z agresją, przemocą i przestępczością. Zadziwia jednak, że do sformułowania tak trywialnej prawdy w formie oficjalnej, ujętej w ramy sądowego orzeczenia doktryny został zmuszony sam wymiar sprawiedliwości. Jak widać, założenie, że znak symbolizujący walkę z faszyzmem nie komponuje się dobrze z przedmiotami służącymi szerzeniu przemocy, nie jest oczywiste dla każdego…

Na rażące nadużycia znaku ocierające się o jego profanację zwracają też uwagę wyczuleni na takie zachowania Powstańcy. Tak jak 78 lat temu nie byli oni obojętni na panoszące się wokół zło, tak i dziś nie potrafią przejść obok ludzkiej krzywdy. W 2019 r. pokojowo nastawieni uczestnicy Parady Równości w Białymstoku zostali fizycznie zaatakowani przez kontrmanifestację, której członkowie obwoływali się patriotami, nie stroniąc przy tym rzecz jasna od stosownej symboliki, mającej podkreślać ten fakt. Kombatanci nie życzyli sobie jednak stanowczo, aby „kotwica” towarzyszyła agresorom podczas ataków na jakąkolwiek istotę ludzką. „Nie ma zgody na akty przemocy wobec jakichkolwiek ludzi, w jakiejkolwiek postaci w wolnej, demokratycznej, tolerancyjnej Polsce, w Unii Europejskiej. Nie ma zgody na poniżanie mniejszości seksualnych w kraju, w którym homoseksualiści byli zabijani przez faszystów za swoją odmienność. Nie ma naszej zgody na bicie i opluwanie drugiego człowieka, a także na wykorzystywanie symbolu naszej walki z okupantem – symbolu Polski Walczącej” – wyrazili swoje oburzenie w wystosowanym przez Fundację Pamięci o Bohaterach Powstania Warszawskiego oświadczeniu.

Czy ten przekaz dotarł jednak do adresatów? Czy prawicowi aktywiści zrozumieli, że posługując się „kotwicą” podczas ataków na jakichkolwiek ludzi, dopuszczają się jej czystej profanacji? Od wspomnianych wydarzeń minęły ponad trzy lata, a nadal mianujący się patriotami nie stronią od agresji wobec „wrogów Polski”. Dlaczego zatem masowo nie zapadają wyroki? Czy ustawa z 2014 r. jest niekompletna?

Wydaje się, że problem leży gdzie indziej. Zgodnie bowiem z samą definicją wykroczenia polegającego na znieważeniu, którą zawiera kodeks wykroczeń, może ono zostać popełnione wyłącznie umyślnie. Aby więc doszło do wypełnienia znamion tego czynu zabronionego, musi wystąpić jednocześnie kilka przesłanek. Znieważaniem będzie każda czynność, która oznacza ubliżenie, pohańbienie, wyszydzenie czy zohydzenie. Będzie to więc – jednoznacznie! – okazywanie przez sprawcę ujemnego stosunku do znaku Polski Walczącej (okazywanie mu pogardy czy też deprecjonowanie tego symbolu), a jednocześnie dokonane w obraźliwej formie.

Dobry pomysł

Trudno założyć, a jeszcze trudniej więc udowodnić, że człowiek w bluzie z „kotwicą” dopuszczający się czynów chuligańskich okazuje w ten sposób negatywny stosunek do widniejącego na jego odzieży symbolu. Jakkolwiek jego ujemny stosunek do innych osób czy przedmiotów zapewne nie ulega wątpliwości, to nie są to okoliczności umożliwiające postawienie mu zarzutów powiązanych ze znieważeniem symbolu. Kluczowy jest tutaj bowiem stosunek samego sprawcy do „kotwicy”. Fakt, że zachowaniem bulwersuje on całe otoczenie, które jednogłośnie je potępia i dostrzega w nim zniewagę dla symbolu, nie zmienia postaci rzeczy.

Wydaje się więc, że nowelizacja ustawy z 2014 r. poprzez uzupełnienie i rozszerzenie katalogu zachowań kwalifikujących się jako znieważenie nie byłaby złym pomysłem. W tym celu warto by wykorzystać przywołane orzeczenie szczecińskiego sądu, zawierające cenną ideę, która mogłaby stać się fundamentem nowej wizji właściwego podejścia do tego unikatowego symbolu polskiej walki i męczeństwa. Dlaczego literą prawa nie zastrzec, iż znieważeniem symbolu jest każde zachowanie, które w jakiś sposób łączy go z dokonywaniem aktów przemocy lub innych niegodnych czynów? Czy nie ma tutaj racji bytu idea „domniemanej zgody” na znieważenie znaku, jeśli ktoś przypina go sobie na piersi, a następnie rusza na bliźniego z racą, nożem lub pięściami? Przecież sprawca zdaje sobie sprawę zarówno ze swoich zamiarów, jak i z tego, że przy ich urzeczywistnianiu towarzyszy mu symbol Polski Walczącej. Czy naprawdę ustawodawca aż tak nie wierzy w inteligencję obywatela, iż nie jest w stanie założyć, że także znieważenia można dopuścić się na zasadach domniemanej zgody?

Historia Symbolu Polski Walczącej oraz Powstania Warszawskiego została napisana krwią. Nie jest to żaden patetyczny cytat, ale stwierdzenie faktu. Równie prawdziwe jest to, że od zarania swoich dziejów – a więc od 1942 r., gdy stworzyła go młoda harcerka Szarych Szeregów Anna Smoleńska – był on znakiem sprzeciwu wobec agresji. I to największej, najbardziej brutalnej i okrutnej agresji, jaką można sobie wyobrazić. Bezprecedensowej przemocy, niemającej odpowiednika w całej historii świata. Nic bowiem nie może się równać z ilością zła, jakie wyrządziły dwa największe totalitaryzmy XX w. Bohaterowie spod znaku „kotwicy” walczyli z każdym z nich, na wszystkich frontach. Dziś proszą nas tylko, aby okazać szacunek ich walce, reprezentowanej poprzez ten wymowny symbol.

Czy okażemy się godni tego zaufania…?

Sierpień jak żaden inny miesiąc skłania Polaków do manifestowania uczuć patriotycznych oraz przywiązania do pamięci o Powstaniu Warszawskim. Czy jednak zawsze w sposób nie tylko godny i właściwy, ale też zgodny z prawem?

O ile świadomość istnienia prawnej ochrony polskich barw narodowych oraz godła jest w społeczeństwie powszechna, o tyle informacja o funkcjonowaniu ustawy poświęconej wyłącznie ochronie słynnej „kotwicy”, a więc znaku Polski Walczącej oraz Powstania Warszawskiego, dla wielu Polaków pozostaje wiedzą tajemną. A ponieważ nieznajomość prawa szkodzi zawsze, to i w tym przypadku prowadzi często do wielu negatywnych konsekwencji: naruszenia prawa, mimowolnej profanacji, narażenia się na odpowiedzialność karną czy wreszcie do zranienia uczuć żyjących jeszcze świadków tamtych tragicznych dni, dla których ów symbol jest po prostu świętością. W czasach wojny jego narysowanie, skopiowanie czy nawet posiadanie w jakiejkolwiek formie oznaczało wyrok śmierci, najczęściej poprzedzony dodatkowo brutalnym śledztwem i torturami.

Pozostało 88% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?