Czekająca już tylko na podpis prezydenta ustawa, która wiosną wprowadzi do kodeksu pracy pracę zdalną, określi wreszcie jej zasady, które – przynajmniej na początku – mogą być sporym wyzwaniem dla pracodawców. W tym szczególnie dla firm, które w organizacji pracy poza biurem szły dotychczas na żywioł. Natomiast teraz, chcąc utrzymać pracę zdalną czy hybrydową, powinny jak najszybciej zabrać się do przygotowania zasad jej wykonywania.
Zgodnie z ustawą, która ma wejść w życie dwa miesiące po jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw (czyli pewnie na przełomie marca i kwietnia), te zasady powinny być określone w porozumieniu z zakładową organizacją związkową, a jeśli jej nie ma, to w porozumieniu z przedstawicielami pracowników, których trzeba wybrać w odpowiednim trybie.
Zdalnie zdani na siebie
Jak jednak wynika z obserwacji firm doradczych, największym wyzwaniem dla firm będą kwestie związane z rozliczeniem kosztów pracy zdalnej czy hybrydowej, która stała się najbardziej popularnym modelem pracy w polskich biurach. Na razie według badania Deloitte aż 37 proc. pracowników firm, w których wprowadzono pracę hybrydową, nie otrzymuje żadnego wsparcia od pracodawcy. Pozostali w ramach tego wsparcia najczęściej wskazują możliwość pracy z dowolnego miejsca w kraju (42 proc.). Jedynie 9 proc. badanych ma miesięczne dofinansowanie kosztów home office, w tym np. dopłatę do rachunku za prąd, za internet czy amortyzację własnego sprzętu.
Po wejściu w życie przepisów o pracy zdalnej pracodawcy będą już mieli obowiązek zapewnić zdalnym pracownikom materiały i narzędzia pracy (w tym urządzenia techniczne), pokrywając też koszty energii elektrycznej oraz niezbędnych usług telekomunikacyjnych. Z kolei pracownikom korzystającym z własnych narzędzi (w tym telefonu, laptopa) przysługuje ekwiwalent pieniężny ustalony z pracodawcą. Jak wynika z ustawy, obowiązek pokrycia kosztów pracy zdalnej można zastąpić ryczałtem, ale niezależnie od sposobu rozliczeń, firmy muszą się przygotować na dodatkowe koszty.