Militaryzacja spornych wysp Paracelskich i Spratly od 2014 roku przybrała namacalne rozmiary. Nowe lądowiska zbudowane na przywiezionym z Chin kontynentalnych piasku i chińskich materiałach są zdolne przyjmować bombowce strategiczne oraz pasażerskie jumbo jety. Archipelagi stały się nowymi lotniskowcami Pekinu znacząco poszerzając chińskie możliwości obrony rakietowej, zasięg myśliwców nowej generacji oraz zapewniając inną nierównowagę sił na całym akwenie. Chiny twierdzą, iż należy im się ponad 90 proc. Morza Południowochińskiego i wszelkie głosy krytyki odbijają ze stoickim spokojem.
Dwa lata temu werdykt z Hagi przybył na Filipiny rządzone przez inną administrację niż ta, która skargę wniosła. Antychiński wyrok, tak długo wyczekiwany przez dotychczasowego żelaznego sojusznika Waszyngtonu, okazał się kulą u nogi dla nowego prezydenta Rodrigo Duterte. Od rana na ulicach Manili zawisły plakaty z napisem "Witamy na Filipinach, prowincji Chin". Zaproszenie powtórzono także po chińsku.
Rzecznik prezydenta Duterte, Harry Roque z kamienną twarzą odpowiadał na pytania dziennikarzy badających sprawę tajemniczej kampanii. Twierdził, że pałac prezydencki nie ma pojęcia, czyja to sprawka, ale że Filipiny są wolnym krajem i że można robić w nim, co się chce. Radził jednak, by plandeki, na których wydrukowano hasła, mogły się do czegoś przydać i żeby je szybko zdjąć i wykorzystać jako wykładzinę w toaletach. Dwa lata po werdykcie z Hagi Filipińczycy chcieli kontrowersyjnym hasłem zaprotestować przeciwko temu, że ich nowy prezydent krok po kroku sprzedaje kraj Chinom i nie ma pomysłu, jak sprzeciwić się chińskim roszczeniom na morzu.
Filipińscy rybacy są coraz częściej ograbiani z połowów przez chińską straż przybrzeżną. Zdaniem Duterte także nie ma powodów do obaw, a to że Chińczycy z karabinami w zamian za rzadkie gatunki ryb dają stare papierosy i przeterminowane zupki instant to tylko handel barterowy.
Na Filipinach postuluje się także, by 12 lipca stał się dniem przyjaźni filipińsko-wietnamskiej ze względu na podobne antychińskie stanowisko, jakie łączy oba kraje w sporze o archipelagi. Wietnam ma z Chinami na pieńku nie tylko od czterech, ale od ponad dwóch tysięcy lat. Tyle bowiem trwają najazdy zmieniających się kolejno dynastii większego sąsiada wobec mniejszego.