Podobno idealnym kandydatem na stanowisko sekretarza generalnego NATO byłaby kobieta pochodząca z państwa leżącego na wschodniej flance, które wydaje na obronność wymagane 2 proc. PKB. Zatem funkcję tę obejmie premier Holandii Mark Rutte!
Co prawda była
też rozważana kandydatura Ursuli von der Leyen, która spełnia
chociaż jedno z powyższych kryteriów. Z Olafem Scholzem rozmawiał
na ten temat prezydent USA Joe Biden, jednak kanclerz Niemiec
kategorycznie sprzeciwił się tej kandydaturze. Jak czytamy,
„stanowisko to jest zbyt ważne dla kanclerza Scholza,
reprezentującego SPD, aby pozostawić je przedstawicielce
konkurencyjnej CDU”.
Czytaj więcej
Nowym sekretarzem generalnym NATO ma zostać Holender Mark Rutte. Nie pochodzi z nowych państw członkowskich, nie spełnia innych nieoficjalnych warunków, o których się mówiło. Nie przyjeżdża po wsparcie do Polski. Ale mieszka z dala od Rosji.
Dlaczego Olaf Scholz nie chce swojej rodaczki Ursuli von der Leyen na stanowisku w NATO?
Jak to? – należy zapytać. Niemcy blokują kandydaturę, która cieszy się poparciem sojuszników, tylko dlatego że wywodzi się ona z partii wobec rządu konkurencyjnej?! A przecież w wypadku przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska Niemcy pouczały Polskę, że nie można tak robić! A może Niemcy po prostu nie chcą stanowiska, które zmuszałoby ich do umocnienia stosunków transatlantyckich w ramach NATO i konfliktowało ich z Rosją?
Tymczasem Ursula von der Leyen, która zdaniem kanclerza Niemiec nie nadaje się na stanowisko sekretarza generalnego NATO, ogłosiła, że zamierza kandydować na przewodniczącą Komisji Europejskiej. Kampanię rozpoczęła z przytupem od odblokowania unijnych środków dla Polski i ogłoszenia zamiaru utworzenia stanowiska komisarza do spraw obrony, wyraźnie skrojonego pod kandydata z naszego kraju.