Łukasz Warzecha: Emocje są złym doradcą

Z drżeniem czekam na to, co politycy wymyślą po śmierci Kamilka.

Publikacja: 10.05.2023 03:00

Łukasz Warzecha: Emocje są złym doradcą

Foto: PAP/Paweł Supernak

Akcyjność to choroba krajów, w których polityka jest populistyczna z natury, a instytucje podporządkowane bieżącym gierkom i nieokrzepłe. Niestety, tak to właśnie wygląda w Polsce, dlatego boję się bardzo spektakularnych i budzących emocje wydarzeń. Wiem, że zaraz po nich politycy będą mieć ogromną pokusę, żeby „coś zrobić”. I na ogół jest to coś niemądrego, kontrproduktywnego, a już na pewno nieprzemyślanego. Tak na przykład jak impulsem do całego bloku absurdalnie restrykcyjnych zmian w kodeksie drogowym stał się głośny tragiczny wypadek na ulicy Sokratesa w Warszawie, w którego sprawie ostatecznie sąd uznał, iż pewną część winy ponosił również zabity pieszy.

Dlatego z drżeniem czekam na to, co teraz politycy wymyślą – a myśleć już zaczęli, aż im się z głów kurzy – po śmierci dręczonego okrutnie przez ojczyma ośmioletniego Kamila. Ocena tego, co się stało, jest bezdyskusyjna. To, że prokurator generalny zapowiada zmianę kwalifikacji czynu na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, również wydaje się uzasadnione. Cierpienie katowanego dziecka trudno sobie wyobrazić, a każdą normalną osobę ogarnia na myśl o tym wściekłość.

Czytaj więcej

Zuzanna Dąbrowska: Niestety, w Polsce mamy Zbigniewa Ziobro

To wszystko jednak nie znaczy, że trzeba teraz na gwałt wywracać system do góry nogami, pisać nowe ustawy i „coś robić”, póki trwa zainteresowanie mediów, żeby zarobić punkty w roku wyborczym.

Tak, w sprawie Kamila ewidentnie coś nie zadziałało. Sygnałów ostrzegawczych było wiele, a instytucje na nie nie zareagowały – choć miały przesłanki. To już wiemy. Zanim jednak cokolwiek się zmieni w przepisach, na przykład dając instytucjom znacznie większe uprawnienia, warto się na chwilę zatrzymać. Naprawdę, sposób działania takich państw w państwie jak norweski Barnevernet nie powinien być w Polsce wzorem, ale przeciwnie – ostrzeżeniem, że nadmierne kompetencje prowadzą do instytucjonalnej patologii.

Nie wiemy na razie – bo zbyt wiele jest emocji, a sprawa jest zbyt świeża – co dokładnie zawiodło. Być może to nie jest kwestia nieodpowiednich przepisów albo zbyt małych uprawnień, ale niewypełnienia przez konkretne osoby powierzonych im zadań? Może najważniejszą rzeczą, jaka powinna się teraz stać, jest ukaranie urzędników, jeśli okaże się, że mają tę śmierć na sumieniu? W naszym kraju zaś wygląda to zwykle w taki sposób, że prędzej Sejm uchwali kolejne absurdalne prawo, niż urzędnik poniesie odpowiedzialność za swoje zaniedbania.

Dziecku życia nikt nie zwróci. Banalne jest stwierdzenie, że jeśli państwo podejdzie do sytuacji mądrze, ileś istnień może zostać uratowanych.

Najgorszym scenariuszem byłaby jednak reakcja przesadna. Gdy w grę wchodzi śmierć małego bezbronnego człowieka, emocje są naturalne i zrozumiałe. Szczególnie, gdy wiemy, że ten mały człowiek rozpaczliwie próbował się z piekła wyrwać. Lecz pamiętajmy, że przy urządzaniu państwa nawet najbardziej uzasadnione emocje nie są dobrym doradcą.

Autor jest publicystą „Do Rzeczy”

Akcyjność to choroba krajów, w których polityka jest populistyczna z natury, a instytucje podporządkowane bieżącym gierkom i nieokrzepłe. Niestety, tak to właśnie wygląda w Polsce, dlatego boję się bardzo spektakularnych i budzących emocje wydarzeń. Wiem, że zaraz po nich politycy będą mieć ogromną pokusę, żeby „coś zrobić”. I na ogół jest to coś niemądrego, kontrproduktywnego, a już na pewno nieprzemyślanego. Tak na przykład jak impulsem do całego bloku absurdalnie restrykcyjnych zmian w kodeksie drogowym stał się głośny tragiczny wypadek na ulicy Sokratesa w Warszawie, w którego sprawie ostatecznie sąd uznał, iż pewną część winy ponosił również zabity pieszy.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki