Może dlatego trudno oprzeć się wrażeniu, że wasze osiągnięcia są mizerne.
Ja uważam, że są duże. Udało nam się wprowadzić nasze postulaty do debaty publicznej. Wiele osób dziś wie, co to jest Kongres Kobiet. Ale faktem jest, że też osoby kwestionujące nasze dokonania. To są często rechocący mężczyźni, przeciwni równouprawnieniu, którzy chyba czują się zagrożeni przez kobiety. Ostatnio oglądałam program z udziałem czterech 40-letnich dziennikarzy, którzy rechotali na nasz temat. Ale już 20-, 30-latkowie zaczynają myśleć inaczej o swojej roli w rodzinie. Po pracy pędzą do domu, opiekują się dziećmi, gotują. Nie twierdzę, że ta zmiana jest w całości zasługą Kongresu, ale Kongres przyczynia się do zmiany dyskursu publicznego, skłania do myślenia o tym, co było dotychczas przyjęte za pewnik. Jest zaczynem zmiany społecznej. Poza tym doprowadziłyśmy do uchwalenia ustawy kwotowej w polityce, a teraz jest szansa na tzw. suwak. To ogromny sukces, osiągnięty na przekór wielu politykom.
Politolog Jarosław Flis, znawca prawa wyborczego, uważa, że kwoty nie poprawiły sytuacji kobiet w polityce. Co prawda dużo więcej kobiet startowało w wyborach dzięki kwotom, ale nieznacznie więcej odniosło sukces.
Nie zgadzam się w tej kwestii z dr. Flisem. Ten mechanizm jest obliczony na wiele lat. Nigdy nie oczekiwałyśmy natychmiastowych efektów, choć niektóre widać już teraz, np. w Sejmie. Ponadto ustawa kwotowa sprawiła, że w partiach zaczęto myśleć o lepszej reprezentacji kobiet i szukać pań na listy. Jeszcze ciągle traktowane są jak „paprotki”, ale zmieni się to pod wpływem kobiet, które zaczynają się buntować. Dzięki ustawie kwotowej wiele kobiet zrobiło pierwszy krok i zdecydowało się kandydować. A że przegrały, to nie szkodzi. Część z nich odpadnie, ale część złapie bakcyla polityki i zostanie. Zainteresowanie Kongresem jest ogromne, przede wszystkim w regionach. I tam też jest największa wola do działania. Bardzo na to liczymy.
Czy problem kwot to jest rzeczywiście to, czego kobietom najbardziej potrzeba? Może panie jesteście oderwane od rzeczywistości, jak uważa prawica?
Nie jesteśmy oderwane od rzeczywistości. Zabiegałyśmy o kontrolę wynagrodzeń kobiet i mężczyzn, żeby nie było dyskryminacji płacowej kobiet. O podwyższenie zasiłków dla rodzin wychowujących dzieci niepełnosprawne. Cały czas naciskamy na żłobki i przedszkola. Nie mamy możliwości wdrażania naszych postulatów, bo nie jesteśmy u władzy. Możemy tylko prosić lub naciskać. Rzeczywiście dużo kobiet ma poczucie, że osiągnęłyśmy za mało. Dlatego uważamy, że trzeba jak najwięcej kobiet wprowadzić na listy w wyborach samorządowych, żeby same zaczęły podejmować decyzje.