Prośba na Boże Narodzenie 2015 roku

„Pokój ludziom dobrej woli” – to pozdrowienie, które płynie do nas w noc Bożego Narodzenia.

Publikacja: 24.12.2015 11:20

Prośba na Boże Narodzenie 2015 roku

Foto: Rzeczpospolita

To prośba, żebyśmy pokój czynili, szukali dobrej woli, w innych i w sobie. Dziś odpowiedź na tę prośbę jest nam szczególnie potrzebna.  Żebyśmy wychylili się z dwóch gett, na które podzieliła się Polska, nie z zaciśniętą pięścią, nie ze złą wolą – ale z dobrą właśnie.

Dzielenie dzieli, budowanie buduje. Czy możemy coś zbudować razem? Mam pewną propozycję. Kto ma inną, lepszą, niech ją przedstawi.

Przypomnę jednak najpierw ostatnie słowa, jakie skierował do nas Jan Paweł II. Zawarte zostały w liście do rodaków datowanym 1 kwietnia 2005 roku, adresowanym na ręce generała Zakonu Paulinów na Jasnej Górze z okazji zbliżającej się wówczas 350 rocznicy cudownej obrony Klasztoru Jasnogórskiego w czasie szwedzkiego potopu. Papież pisał: „Widmo całkowitej utraty suwerenności państwa niosło ze sobą groźbę zniewolenia polskiego ducha. Wielu utraciło wówczas nadzieję, porzucając wiarę ojców i poddając się panowaniu wroga, który jako jeden z celów stawiał sobie wykorzenienie katolicyzmu. [...] Jasna Góra zadziwiła cały naród. Ona jedna potrafiła się obronić przed ‘potopem’, ostatnia wyspa niepodległego bytu i niepodległego ducha. [...] Niech ten fakt mówi również do naszego pokolenia. Niech się stanie wezwaniem do jedności w budowaniu dobra, dla pomyślnej przyszłości Polski i wszystkich Polaków. Niech przywołuje do strzeżenia skarbca ponadczasowych wartości, aby korzystanie z wolności było ku zbudowaniu, a nie ku upadkowi”.

Następnego dnia, 2 kwietnia 2005 roku, Jan Paweł II już nie żył. A wiele, bardzo wiele milionów Polaków przeżywało tamtego wieczora, po raz ostatni, jak dziś to wiemy, poczucie wspólnoty. Osieroconej, ale wspólnoty. Wiem, byli tacy, którzy nosili wtedy koszulki z napisem „nie nosiłem żałoby po papieżu”. Wiem, że nie spotkamy się wszyscy, bez wyjątku – ludzkimi środkami takiej absolutnie powszechnej zgody nie da się osiągnąć. Ale byliśmy wtedy bliżej niż kiedykolwiek później tego poczucia, że możemy być razem, że coś dobrego nas łączy.

Ośmielę się dzisiaj powiedzieć: spróbujmy wrócić do tego poczucia, niech jego odnowienie będzie potwierdzeniem naszej dobrej woli. Zacznijmy budować razem znak naszej pamięci i naszej wspólnoty. Nie jako chrześcijanie, bo nie wszyscy Polacy nimi są. Ale jako Polacy, którzy szukają tego, co najlepsze, z czego najbardziej mogą być dumni, co najmniej ich podzieli. Jan Paweł II nie chciał nas dzielić. Rozmawiać próbował ze wszystkimi. Przez niektórych był odrzucony, to prawda. Jest jednak na pewno najlepszym, najbardziej cenionym, najbardziej rozpoznawalnym na świecie symbolem polskości. Czy jeszcze możemy razem do tego znaku nawiązać?

Przed laty zaproponowałem usypanie kopca Jana Pawła II, na krakowskim Sikorniku, w pół drogi między kopcami Kościuszki i Piłsudskiego. Jest tam dobre miejsce – nie na piramidę, nie na dzieło pysznej gigantomanii, ale na jeszcze jeden, tak nam dzisiaj potrzebny owoc wspólnej pracy.  To dzisiaj właśnie wydaje mi się szczególnie potrzebne. Żeby każdy mógł dosypać przyniesioną przez siebie garść ziemi, przywieźć ją swoim trudem, na taczce. Nie jak w ostatnich manifestacjach, „Kaczka na taczkę”, ani nie jak w poprzednich, kiedy moje dumne getto z kolei chciało wywozić tych, których uznawaliśmy za niegodnych władania Rzeczpospolitą. Nie, tu chodzi o to, byśmy razem mogli się spotkać w geście wspólnej pracy, pamięci i dobrej woli.

Dlatego wracam do idei kopca polskiej zgody, pamięci i nadziei. Tu nie idzie o kolejny pomnik dla świętego papieża, ale o wykorzystanie szansy, jaką dla naszej podzielonej wspólnoty może być to symboliczne spotkanie w wysiłku razem podejmowanym. Tak jak scalało, przynajmniej w jakimś stopniu, doświadczenie takiej pracy przy Kopcu Kościuszki, a potem Piłsudskiego.

Wiem: podniosą się głosy, że kolejny kopiec to bzdura, XIX-wieczna forma nieaktualnego już patriotyzmu, że zakłóci ekologiczną równowagę ścieżki spacerowej z Kopca Kościuszki do Lasku Wolskiego (tak, jak Krzyż na Giewoncie dla niektórych aktywistów był już kiedyś, nie tak dawno, przedmiotem akcji „obrońców ekologii” Tatrzańskiego Parku Narodowego). Wiem, ale proszę o dobrą wolę. Pomóżcie w tej sprawie, a będzie wam, przeciwnicy tej idei zgody, łatwiej domagać się potem w dobrych sprawach, które wam są bliskie, uszanowania od tych, być może większości, dla których Jan Paweł II jest właśnie najlepszym symbolem Polski, symbolem utraconej zgody, a przynajmniej pokoju ludzi dobrej woli.

Przed Światowymi Dniami Młodzieży, które przecież także przez szacunek milionów ludzi na całym świecie dla świętego Jana Pawła, zgromadzą setki tysięcy uczestników ze wszystkich kontynentów na tym święcie nadziei w Krakowie, moglibyśmy zacząć tę pracę. Skończyć moglibyśmy ją na rok 2020, kiedy przypadnie setna rocznica urodzin Karola Wojtyły i setna rocznica obrony Europy przed bolszewizmem – obrony wysiłkiem zjednoczonej wtedy (w większości, na szczęście wystarczającej do owego zwycięstwa)  Polski.

Może warto poprosić o patronat nad tym dziełem wszystkich wybranych w demokratycznych wyborach prezydentów III RP: Lecha Wałęsę, Aleksandra Kwaśniewskiego, Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudę. Lecha Kaczyńskiego nie mogę już o to poprosić. Zrobiłem to jednak w ostatniej rozmowie, jaką ze ś.p. Prezydentem III RP, miałem zaszczyt odbyć. Odpowiedział wtedy, żartem, że ten kopiec to dobry pomysł „krakowskiego intelektualisty”, ale będzie można do niego wrócić dopiero po wyborach – w roku 2010.  Dziś chyba ten pomysł zechciałby wesprzeć?

Wszyscy są zaproszeni: każdy uczestnik KOD-u, i każdy z 8.630.637 tych, którzy w ostatnich wyborach prezydenckich oddali swój głos na kandydaturę Andrzeja Dudy, i każdy z tych, którzy wtedy z prawa głosu nie skorzystał. Wszyscy są zaproszeni do okazania dobrej woli, do wspólnego budowania. Nie przeze mnie, ale przez tego wielkiego ducha, który skupiał przez wieki Polaków.

Przywołał go najpiękniej jeden z ulubionych wieszczów Jana Pawła: Stanisław Wyspiański. Ośmielam się więc powtarzać za nim, z nadzieją:

„Bożego narodzenia 
ta noc jest dla nas święta. 
Niech idą w zapomnienia 
niewoli gnuśne pęta.

Daj nam poczucie siły 
i Polskę daj nam żywą, 
by słowa się spełniły 
nad ziemią tą szczęśliwą.

Jest tyle sił w narodzie, 
jest tyle mnogo ludzi; 
niechże w nie duch twój wstąpi 
i śpiące niech pobudzi.”

To prośba, żebyśmy pokój czynili, szukali dobrej woli, w innych i w sobie. Dziś odpowiedź na tę prośbę jest nam szczególnie potrzebna.  Żebyśmy wychylili się z dwóch gett, na które podzieliła się Polska, nie z zaciśniętą pięścią, nie ze złą wolą – ale z dobrą właśnie.

Dzielenie dzieli, budowanie buduje. Czy możemy coś zbudować razem? Mam pewną propozycję. Kto ma inną, lepszą, niech ją przedstawi.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki