Sąd Okręgowy w Krakowie – wydział pracy i ubezpieczeń społecznych podtrzymał tym samym decyzję sądu pierwszej instancji; wyrok w tej sprawie jest już prawomocny. Oddalił apelacje zarówno zwolnionego, który domagał się odszkodowania, jak i spółki, która sprzeciwiała się przywróceniu go do pracy.
Sąd: intencją pracownika nie było naruszenie praw homoseksualistów
U uzasadnieniu sędzia Agnieszka Zielińska wskazała, że niedopuszczalne jest poniżanie kogokolwiek w środowisku pracy – ani z uwagi na jego preferencje seksualne, ani przekonania czy wyznanie. - Z drugiej strony miejsce pracy powinno być wolne od wszelkiej indoktrynacji światopoglądowej. I nie powinno się – nawet w imię szeroko pojętej tolerancji – doprowadzić do sytuacji, by pracownicy czuli się przymuszani do zmiany własnych przekonań. W tym przypadku: tych opartych o wyznawaną wiarę – doprecyzowała sędzia.
Podkreśliła, że w tej sprawie zamieszczenie w wewnętrznej sieci pracowniczej artykułu, którego treść mówiła jasno o konieczności „włączania” społeczności LGBT+, podwładny mógł odczytać jako przymus do zmiany własnych przekonań. I to w reakcji na ten tekst zamieścił on wpis, który stał się później przyczyną jego zwolnienia. Zdaniem sądu, jego intencją – co kluczowe - nie było jednak naruszenie praw homoseksualistów, ale obrona własnych praw i poglądów.
Sąd zgodził się, że wypowiedź taka, jak ta zamieszczona przez pracownika nie buduje dobrej atmosfery w pracy, ale na naruszenie zasad współżycia społecznego może powołać się tylko ten, kto sam jej nie narusza. – Skoro wypowiedź ta była reakcją na artykuł strony pozwanej, który w ocenie powoda naruszał jego przekonania, nie można jej uznać za okoliczność, która uzasadnia wypowiedzenie umowy o pracę – wskazał sąd.
Czytaj więcej
W sprawie kierowniczki Ikei SN nie odniósł się do zachowania stron, ale pracodawcy mogą bronić się przed niewłaściwymi wpisami pracowników w oparciu o orzecznictwo europejskie.