Zbliża się koniec procesu odwoławczego w tzw. sprawie Skóry, zwanej jedną z największych zagadek polskiej kryminalistyki. Za zbrodnię ponad dwa lata temu nieprawomocnie skazany został Robert J. Sprawą ponownie zajął się Sąd Apelacyjny w Krakowie, ale tuż przed mowami końcowymi jeden z kluczowych, według Prokuratury Krajowej świadków, zmienił wersję – dotąd obciążających oskarżonego - zdarzeń. Przyznał, że nie jest pewien, czy osoba, którą przed zabójstwem widział w towarzystwie Roberta J., to na pewno zabita później Katarzyna Z.
Czytaj więcej
Pierwszy ze świadków - dotąd incognito, dziś już jawnie – rozpoczął w środę składanie zeznań w procesie odwoławczym w tzw. sprawie Skóry, czyli brutalnego morderstwa sprzed ćwierćwiecza, za które nieprawomocnie skazano Roberta J. Wcześniej sąd przerwał mowy końcowe.
Kluczowy wg prokuratury świadek przed wyrokiem zmienia wersję zdarzeń
Ostatnie rozprawy w procesie ws. „Skóry” upłynęły pod znakiem przesłuchań dwóch świadków, dotąd korzystających ze statusu incognito. Pierwszy podtrzymał relację z dnia, w którym jako dziecko miał widzieć zabitą później Katarzynę Z. w towarzystwie Roberta J., kiedy ten prowadził ją pod rękę do swojego mieszkania. Dziewczynę rozpoznał następnie w osobie, której wizerunek – jako jeszcze poszukiwanej – pokazano w programie telewizyjnym.
To samo zdarzenie widzieć miał drugi ze świadków, jednak podczas czwartkowej rozprawy wycofał się on ze ze swojego wcześniejszego stanowiska. Ostatecznie przyznał, że nie jest pewien, czy napotkana w towarzystwie oskarżonego dziewczyna, to na pewno Katarzyna Z.
Wniosek ten świadek wysnuł po kilkugodzinnej rozprawie, podczas której mec. Łukasz Chojniak, obrońca Roberta J. konfrontował go z rozbieżnościami w parokrotnie składanych już zeznaniach. Świadek tłumaczył je m.in. nieprecyzyjnym zapisem, zaś swoje silne zdenerwowanie podczas rozprawy – zmęczeniem. Sąd przypomniał jednak świadkowi, jaką wagę jego zeznania będą miały przy wydawania wyroku w sprawie nieprawomocnie skazanego już na dożywocie mężczyzny. I zauważył, że zapewne znajdzie ona finał dopiero w Sądzie Najwyższym.